Powrót do absurdów zdalnej nauki w Polsce. "Żarty się skończyły"
Związek Nauczycielstwa Polskiego mówi wprost: Ministerstwo Edukacji nie przygotowało żadnego planu na powrót dzieci do szkół. Po zaledwie dwóch tygodniach pierwsze placówki zaczęły się zamykać ze względu na przypadki zakażeń SARS-CoV-2. Z początkiem listopada wracamy do nauki zdalnej, która sprawia problemy nie tylko uczniom, ale także nauczycielom i rodzicom.
1. Zdalna edukacja w Polsce
Początek pandemii niespodziewanie przestawił szkoły na nauczanie zdalne. Publiczne placówki nie były do tego przygotowane, co poskutkowało kilkumiesięczną przerwą w nauce. Często uczniowie wypadali z systemu, nie mogąc się połączyć na lekcje, inni byli zasypywani pracami domowymi, które angażowały wszystkich domowników.
Oczywiście niektórzy nauczyciele wypracowali metody nauczania zdalnego, jednak nie da się przeskoczyć bariery, jaką jest brak sprzętu lub dostępu do internetu. Problemem okazały się też niewystarczające kompetencje cyfrowe nauczycieli, którzy często po raz pierwszy mieli kontakt z komunikatorami internetowymi.
- Nie wyobrażam sobie jak radzili sobie starsi nauczyciele, którzy nie są użytkownikami komputera czy internetu. Tak naprawdę nie było innej drogi łączności z uczniem niż komputer. Dla mnie na początku było to wyzwanie, lecz dość szybko zamieniło się w przykry obowiązek, a potem w udrękę - mówi Konrad Komosiński, nauczyciel.
Z problemem radziły sobie jedynie szkoły korzystające już wcześniej z elektronicznych platform umożliwiających pracę i naukę zdalną. Były one w stanie z dnia na dzień przeorganizować swój system pracy, pozwalając uczniom i nauczycielom na realizację podstawy programowej.
- Współczuję dyrektorom, na których została zrzucona ogromna odpowiedzialność, bo to oni tak naprawdę decydują jak ma wyglądać nauka dzieci i młodzieży. Prawda jest taka, że nikt nie wie, jak będą wyglądać kolejne miesiące i co się stanie, jeśli w całym idealnym planie, jaki stworzą włodarze szkół pojawi się luka - dodaje Komosiński.
Część placówek wyciągnęła wnioski z tego okresu. Niektórzy dyrektorzy szkół postanowili nie czekać na rozporządzenia Ministerstwa Edukacjii samodzielnie przygotowywali się nowego roku szkolnego. Nauczyciele na własną rękę uczestniczyli w szkoleniach i webinarach dotyczących organizacji zajęć online.
Teraz, po zaledwie dwóch miesiącach, szkoły ponownie wracają do nauki zdalnej. Premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji 4 listopada ogłosił, że klasy 1-3 przechodzą na nauczanie online, a starsze roczniki, które do tej pory uczyły się w ten sposób, pozostaną dłużej w domach. Zdalne nauczanie potrwa co najmniej do 29 listopada.
2. Absurdy nauki zdalnej
Nauczyciele zwracają uwagę na absurdy, do jakich dochodzi podczas zdalnej nauki. Pierwsze minuty lekcji zazwyczaj przepadają ze względu na problemy z połączeniem, niektórych uczniów nie widać w kamerce, innych z kolei nie słychać.
Przyznają również, że trudno jest zgrać ponad dwadzieścia nieletnich osób, tak, by móc ich jeszcze czegoś w spokoju nauczyć i nad nimi zapanować. Problematyczne jest też przeprowadzanie sprawdzianów, w związku z czym część nauczycieli skraca czas na odpowiedzi, by uczniowie nie mieli jak ściągać.
"Niestety uczę języka obcego, klasy bardzo zróżnicowane poziomem i umiejętnościami. Niektórzy łapią, inni nie mają pojęcia, co się dzieje. Wszelkie zadania są tłumaczone w translatorze albo żywcem skopiowane. Inni dają komuś innemu do napisania i tak z ucznia dwójkowego nagle robi się piątkowy. Nikt nie jest w stanie niczego sprawdzić i udowodnić. A są też tacy, którzy nie "pojawili się" na lekcji ani razu. W normalnych warunkach taki uczeń byłby nieklasyfikowany, dziś każą nam podnosić oceny do góry - ot tak" – pisze jedna z nauczycielek.
"Piszę jako nauczyciel i jako rodzic. Mam dosyć tego "nauczania". Nie wiem, jak w szkołach średnich to wygląda, ale zdalne nauczanie w podstawówkach to lipa. Programy nauczania są przystosowane do tradycyjnego nauczania - a jednocześnie kuratoria wymagają, żeby rozkład materiału się zgadzał" - pisze druga.
Kobieta zaznacza, że w takiej sytuacji nauczyciele mają trzy opcje realizacji programu:
- robią lekcje online tak często, jak tradycyjne (co skutkuje tym, że dzieci są przesycone komputerem albo tracą lekcje, jeśli komputera brak),
- codziennie wysyłają pakiet zadań do pracy samodzielnej (dzieci się nie wyrabiają, a niektóre tematy bez wytłumaczenia są nie do zrobienia, co prowadzi do tego, że albo dziecko nie zalicza tematu, albo zalicza go rodzic),
- wpisują do dziennika tyle tematów, ile miało być w programie nauczania, a materiał realizują pobieżnie.
3. Gry zamiast nauki zdalnej
Rodzice uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych już nawet nie mają ochoty żartować z obecnej sytuacji. Jeszcze do niedawna obśmiewanie absurdów polskiej edukacji w pandemii było czymś powszechnym, w tej chwili żarty się skończyły, a rodzice stają przed bardzo trudnymi kwestiami.
"No tak w trybie zdalnym to można grać na laptopie i oglądać TV. U mojego syna w liceum nie było zdalnego nauczania i wątpię, żeby coś się zmieniło. W zeszłym roku szkolnym przez 4 miesiące mieli chyba 5 lekcji online z języków. Inne przedmioty zero. Ja już się nastawiam na przedłużenie mu edukacji, bo przy takiej nauce to na maturę nie ma szans"– pisze matka jednego z uczniów.
"Moje dziecko się totalnie wyłączyło. Ma teraz duży dostęp do komputera "no bo się musi uczyć", ale wykorzystuje go raczej rozrywkowo, czego z kolei nie jestem w stanie dopilnować, jak należy, bo muszę pracować. A że nie mam ochoty za niego "zaliczać", ani siły ślęczeć i się użerać - oceny poszły w dół drastycznie"– skarży się inna.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Polecane
- Powrót dzieci do szkół może się skończyć katastrofą. Grozi nam wariant włoski - ostrzegają dyrektorzy szkół
- Kobieta opublikowała zdjęcie przedstawiające jej płaczącego syna pierwszego dnia zdalnej nauki
- Koronawirus Polska. Nowe obostrzenia. Premier: Klasy 1-3 przechodzą na naukę zdalną. Co z przedszkolami i żłobkami?