Mężczyzna poprosił rząd o pozwolenie na eutanazję synów i wnuka
Tofazzal Hossain to ojciec i dziadek mieszkający w jednej z wiosek w Bangladeszu. Mężczyzna wystosował list do lokalnych władz, w którym poprosił o zgodę na eutanazję dla synów i wnuków. Jego decyzja kolejny raz wywołała w tym kraju dyskusję na temat eutanazji.
Hossain od lat zajmuje się chorymi na nieuleczalną chorobę synami i wnukiem. Sprzedał swój sklep, by móc ich leczyć. Jeździł z nimi po licznych szpitalach w Bangladeszu i Indiach. Obecnie już nie ma funduszy, aby dalej o nich walczyć. Zrozpaczony mówi, że jego potomkowie cierpią, a on już dłużej tego nie zniesie. Zdaje sobie również sprawę z tego, że sam nie jest w stanie im już dłużej pomagać. Dlatego uważa, że to rząd powinien pomóc mu w podjęciu odpowiedniej decyzji. Mają w zasadzie tylko dwie opcje do wyboru – albo pomogą mu w opiece nad chorymi – albo wyrażą zgodę na eutanazję.
Choroba, z którą zmagają się 24-letni i 13-letni synowie i 8-letni wnuk Tofazzala, to dystrofia mięśniowa Duchenne’a. To choroba genetyczna, która prowadzi do postępującego i nieodwracalnego zaniku mięśni. Pierwsze objawy ukazują się około 3 roku życia. Wtedy pojawiają się problemy z chodzeniem. W wieku 12 lat większość z chorych nie jest już w stanie samodzielnie chodzić. A większość z chorych dożywa 25-30 lat. Niestety nie ma skutecznego leczenia na tę chorobę, najważniejsza jest jednak rehabilitacja. Synowie przyznają, że już nie poruszają się samodzielnie. Są całkowicie przykuci do łóżek. Wnuk jeszcze porusza się o własnych siłach. Jednak jak wiadomo, niebawem rozwój choroby ograniczy i jego samodzielność.
Mężczyzna mówi, że synowie są świadomi, że wystosował do władz taki list. Mimo to nie biorą go na poważnie. Najstarszy 24-letni syn Mohammad Abdus Sabu mówi, że ojciec za bardzo się martwi, że nie da rady w opiece nad nimi. Po rozpaczliwej prośbie ojca, rodzinę odwiedził przedstawiciel lokalnych władz. Obiecał, że zapewni im pomoc finansową.
W Bangladeszu na nieuleczalne choroby cierpi około 600 tysięcy osób. Większość z nich nie stać na leczenie. Dlatego list Hossaina wywołał burzliwe dyskusje na temat zezwolenia na wykonywanie eutanazji w tym państwie. Bangladesz to jeden z najbiedniejszych krajów w Azji. Brakuje tam wszelkiego rodzaju bezpłatnej opieki zdrowotnej, a leczenie często jest poza zasięgiem dziesiątek milionów mieszkańców, którzy żyją poniżej granicy ubóstwa. Ich sytuacja wywołała bardzo rzadko podejmowaną w tym kraju debatę na temat eutanazji. W Bangladeszu nawet za próby samobójcze można wylądować w więzieniu, a muzułmańscy duchowni zakazują w ogóle rozmowy na temat eutanazji.