Pięciolatek udławił się nektarynką, a nauczyciele nie umieli mu pomóc. "Jeśli chodzi o nasze dzieci i ich życie, nie ma usprawiedliwienia"
Pięcioletni chłopiec z opóźnieniem w rozwoju zakrztusił się pestką nektarynki w czasie pobytu w szkole. Żaden z pracowników placówki nie widział, żeby Lucas włożył coś do ust, nikt też nie potrafił zareagować odpowiednio szybko. Dochodzenie wykazało, że pierwsza pomoc była "utrudniona przez panikę i trudności w komunikacji". Dziecka nie udało się uratować, a jego historia stanowi przestrogę dla wszystkich. "Jeśli nie nauczysz się pierwszej pomocy, nie przećwiczysz jej i nie odświeżysz przynajmniej raz w roku, w nagłych wypadkach nie będziesz pamiętać".
1. Dlaczego każdy powinien umieć udzielić pierwszej pomocy?
Nikki i Rach to dwie siostry oraz mamy, mieszkające w Australii. Prowadzą m.in. kursy pierwszej pomocy – dla rodziców, a także rozmaitych placówek, w tym szkół. Swoim doświadczeniem dzielą się w mediach społecznościowych.
W jednym z postów pojawił się problem zadławienia się oraz pierwszej pomocy. Autorki wspominają tragiczną historię Lucasa.
"Jeśli nie nauczysz się pierwszej pomocy, nie przećwiczysz jej i nie odświeżysz przynajmniej raz w roku, w nagłych wypadkach nie będziesz pamiętać. Jeśli chodzi o nasze dzieci i ich życie, nie ma usprawiedliwienia" – piszą autorki i apelują do rodziców.
"Zapytaj szkołę, kto szkoli pracowników i jak często ich wiedza jest aktualizowana. Kiedy zostawiasz swoje dziecko pod czyjąś opieką, powinieneś oczekiwać, że każdego wieczoru będzie bezpiecznie wracać do domu".
2. Tragedia w Australii – chłopiec umiera z powodu zadławienia
W 2017 roku w Adelajdzie, w Australii doszło do tragicznego wypadku. Lucas Latouche Mazzei przebywał na przyjęciu organizowanym przez szkołę podstawową. W czasie dramatycznego wydarzenia był jedynym uczniem w klasie, gdzie oglądał swoją ulubioną kreskówkę. Nauczyciel nadzorujący również opuścił salę, a chłopiec pozostał z jednym z członków personelu pomocniczego. Nikt jednak nie zauważył, że chłopiec je nektarynkę, nie zorientowali się również, że zadławił się pestką. W trkacie dochodzenia na jaw wyszło, że pracownicy nie byli w stanie określić, jak długo chłopiec się dusił, zanim przyszła pomoc.
W zeznaniach powiedzieli, że czekając na karetkę, uderzali chłopca w plecy i trzymali go za nogi głową w dół, aby oczyścić drogi oddechowe oraz układali w tzw. pozycji bocznej ustalonej.
Dochodzenie wykazało, że udzielona pierwsza pomoc nie była zgodna z zaleceniami Australijskiej Rady Resuscytacji. Nie rozpoczęto również resuscytacji przed przybyciem karetki pogotowia, a pracownicy nie byli w stanie wykonać instrukcji przekazanych telefonicznie przez dyspozytora pogotowia. Co więcej, w czasie prób ratowana chłopca jeden z pracowników szkoły opuścił klasę, ponieważ "emocje wzięły górę".
Śledztwo wykazało, że nikt z obecnych w czasie incydentu osób nie ukończył kursu pierwszej pomocy dla pracowników szkół, choć zarazem tamtejszy Departament Edukacji tego nie wymaga. Minęło pięć lat od tragedii, a wciąż trwające śledztwo ma na celu ustalenie, czy odpowiednio przeprowadzona pierwsza pomoc mogłaby zapobiec śmierci Lucasa. Jednak nie tylko o to chodzi rodzicom zmarłego tragicznie malucha.
- Mały chłopiec zmarł w trzecim lub czwartym tygodniu szkoły. Pięć lat później rodzina nadal nie wie, jak to się stało – mówi adwokat rodziny Mazzei i dodaje: - Nie mają też pewności, że nie przydarzy się to innemu dziecku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl