Patent na kleszcze za 15 zł. Pokazał nogę po spacerze
Jeszcze do niedawna panowało powszechne przeświadczenie, że kleszcze mogą spadać na swoich żywicieli z drzew, a nawet przeskakiwać z gałęzi na gałąź, by nadążyć za swoją ofiarą i w odpowiednim momencie na nią zeskoczyć. Takie historie możemy jednak wsadzić między bajki - co nie oznacza, że kleszcze nie są świetnie przystosowane do tego, by nas złapać. Bo są. Jak w takim razie żerują kleszcze? Przyjrzyjmy się ich metodzie polowania.
1. Atak kleszcza krok po kroku
Kleszcze są najbardziej aktywne w godzinach porannych (między 8:00 a 12:00) i popołudniowych (między 16:00 a zmierzchem). Na początku pajęczak wybiera sobie odpowiednie miejsce, by "złapać" ofiarę.
Najwięcej kleszczy znajduje się w trawach, szczególnie tych niekoszonych, czyli w parkach, na łąkach, obrzeżach lasów, ale też na placach zabaw czy w przydomowych ogródkach. Pajęczak wchodzi na źdźbło trawy bądź spód liści krzewów i roślin, których wysokość nie przekracza 1,5 metra, a następnie czeka i... wącha.
Kleszcze bowiem nie wypatrują swoich ofiar oczami, lecz posługują się do tego narządem węchu, który u nich znajduje się na stopach przednich odnóży. To tak zwany narząd Hallera.
Usadowiony na liściu bądź trawie kleszcz przybiera ciekawą pozycję: aby znaleźć ofiarę swojego ataku, wyciąga przed siebie przednie nóżki i nimi porusza. Niektórzy biolodzy śmieją się, że wygląda wtedy, jakby kołysał się na koncercie.
Dzięki takiemu ustawieniu i wspomnianemu już narządowi Hallera kleszcz jest w stanie wyczuć minimalne zmiany temperatury i dwutlenek węgla wydychany przez żywiciela z odległości nawet 20 metrów! Biorąc pod uwagę, jak maleńkie są te pajęczaki, to dość imponujący wynik.
Gdy kleszcz wyczuje ofiarę, jest gotowy do ataku. Nie umie skakać, więc czeka, aż żywiciel podejdzie bliżej. Następnie wchodzi na niego, gdy ten otrze się o rośliny, na których siedział pajęczak.
Gdy kleszcz przejdzie już na człowieka, nie musi to od razu oznaczać, że się wbije. Od tego momentu zaczyna swoją wędrówkę - zazwyczaj w górę ciała żywiciela.
2. Ochroń nogi
Uzbrojeni w tę wiedzę wiemy już, że aby kleszcz nas nie złapał, musimy w pierwszej kolejności chronić "doły", czyli dolne części ciała. To po nich najczęściej pajęczak "wsiada" na człowieka i wędruje wyżej - najchętniej tam, gdzie jest najlepsze ukrwienie, a skóra cienka, czyli do pachwin, łokci, pach, miejsc pod kolanami czy za uszami.
Aby więc "zablokować" kleszcza już na początku tej wędrówki, gdy się jeszcze nie wbił, możemy zastosować ciekawy patent. Jest to sposób, którym dzielą się internauci w mediach społecznościowych. Chodzi o to, by wokół kostek zawiązać mocną dwustronną taśmę samoprzylepną. Kupimy ją przez internet lub w sklepach z artykułami budowlanymi za około 15 zł. W ten sposób kleszcz, który wejdzie nam na nogę i będzie chciał iść wyżej, utknie, przykleiwszy się do taśmy.
O tym, że ten sposób działa, może świadczyć chociażby fotografia, którą można znaleźć na Facebooku. Widać na niej nogę obwiązaną zieloną taśmą, do której przykleiło się mnóstwo kleszczy.
Trzeba jednak pamiętać, że ten sposób nie daje nam pełnej ochrony. Sprawdzi się, jeśli poruszamy się jedynie w niewysokiej trawie - pamiętajmy bowiem, że chociaż kleszcze nie wchodzą na drzewa, to mogą zawędrować na dość wysokie krzewy czy rośliny. A z wysokości metra czy półtora pajęczak nie trafi na nasze kostki, tylko - w zależności od naszego wzrostu - na okolicę nóg, miednicy bądź tułowia.
Warto też dodać, że sposób ten może być przydatny, o ile naprawdę szczelnie obwiążemy sobie nogi. Pamiętajmy bowiem, że kleszcze są maleńkie, a ich nimfy jeszcze mniejsze (osiągają długość 1-2 milimetrów), więc jeśli gdziekolwiek pozostawimy jakieś "luzy", a taśma nie będzie przylegać do spodni, pajęczak może się przedostać pod nią i w poszukiwaniu krwi zawędrować wyżej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski