Trwa ładowanie...

"Zobaczyłam, że coś się tli". Pacjentka została poparzona w trakcie cesarskiego cięcia

Avatar placeholder
06.11.2023 14:31
Pacjentka poparzona w trakcie cesarskiego cięcia. "Zobaczyłam, że coś się tli"
Pacjentka poparzona w trakcie cesarskiego cięcia. "Zobaczyłam, że coś się tli" (East News / Getty Images)

W szpitalu w Zakopanem w trakcie wykonywania cesarskiego cięcia doszło do przegrzania się lub zwarcia urządzenia do koagulacji. Pacjentka twierdzi, że podczas zabiegu stół, na którym leżała zaczął się palić. Kobieta została poparzona.

spis treści

1. Pacjentka poparzona w trakcie cesarskiego cięcia

O sprawie poinformował portal wyborcza.pl.

Pod koniec października do szpitala im. Chałubińskiego w Zakopanem trafiła ciężarna kobieta. Czekała na poród drugiego dziecka, który miał się odbyć przez cesarskie cięcie. Jednak podczas zabiegu doszło do niebezpiecznego incydentu.

Zobacz film: "Trzy razy urodziła bliźnięta - to zdarza się raz na 500 tys. przypadków"

Kobieta twierdzi, że w pewnym momencie stół, na którym leżała, zaczął się palić. Najprawdopodobniej doszło do przegrzania się lub zwarcia urządzenia do koagulacji.

- Poczułam ogromny ból, zaczęłam słabnąć, zobaczyłam, że coś się tli. Prześcieradło czy mata, na której leżałam, się paliła. Najgorsze było to, że to wszystko działo się, gdy trwał już zabieg, ale lekarze nie zdążyli wyciągnąć dziecka. Nie wiedziałam, czy dokończą i co się dzieje z dzieckiem. Po chwili okazało się, że doszło chyba do jakiegoś zwarcia i urządzenie do koagulacji zaczęło się palić - wspomina kobieta w rozmowie z portalem wyborcza.pl.

Na szczęście zabieg udało się dokończyć. Noworodek otrzymał 10 punktów w skali Apgar.

2. Komentarz szpitala

Dr Hubert Wolski kierujący oddziałem ginekologiczno-położniczym w szpitalu im. Chałubińskiego potwierdza, że w szpitalu doszło do "zdarzenia niepożądanego". Poinformował, że po incydencie wezwano chirurga i zaopatrzono pacjentkę. Kobieta ma dwa mniej więcej 15-centymetrowe oparzenia drugiego stopnia na plecach i na udzie.

- W trakcie wykonywania cięcia cesarskiego, przed wydobyciem płodu, była wykonywana koagulacja. W jej trakcie doszło do przegrzania się urządzenia i poparzenia termicznego. Nie paliło się łóżko - wyjaśnia dr Wolski.

Lekarz podkreśla, że urządzenie elektryczne zostało natychmiast schłodzone i wyłączone.

Dr Wolski przyznaje, że nie wiadomo, dlaczego doszło do przegrzania urządzenia. To ma wyjaśnić zespół techników w szpitalu. Przedstawiciele szpitala zgłosili również producentowi, że doszło do takiego incydentu.

Poszkodowana kobieta miała zgłosić się po pomoc do pracowników szpitala. Jednak - jak twierdzi - nie uzyskała jej.

- Gdy mnie wypisywano ze szpitala, poprosiłam o pomoc pielęgniarkę. Chciałam, aby przychodziła do domu i pomagała mi zmieniać opatrunek, bo to jest trudne, zwłaszcza przy dwójce małych dzieci. Niestety, dyrekcja odpowiedziała mi, że nie ma takiej możliwości, bo pielęgniarki mają inne zadania - opowiada kobieta.

Natomiast dr Wolski wyjaśnia, że nie ma w szpitalu takiej procedury, aby pielęgniarka mogła przychodzić do domu pacjentki. Jednak twierdzi, że sam pomógł kobiecie.

- Pacjentka, będąc już w domu, zadzwoniła, że opatrunek się odkleja, więc jak najszybciej zorganizowaliśmy wizytę w poradni specjalistycznej tak, aby nie musiała czekać - relacjonuje lekarz.

Szpital przeprosił pacjentkę. Jednak kobieta rozważa podjęcie dalszych kroków w związku z wypadkiem, do którego doszło w szpitalu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze