Trwa ładowanie...

Niszczą psychikę dziecka. Polacy wciąż tego nie rozumieją

 Marta Słupska
25.01.2024 15:15
Ocenoza rządzi szkołą. Po klasówce chłopiec wykrzyczał mamie, że "ma syna debila"
Ocenoza rządzi szkołą. Po klasówce chłopiec wykrzyczał mamie, że "ma syna debila" (East News, Facebook )

Dużo mówi się o zmianach w polskiej oświacie, ale w szkołach wciąż liczą się głównie oceny. - Wielu dorosłych uważa, że bez jedynek, presji i strachu uczniowie nie będą się uczyć - mówi metodyczka dr Marzena Żylińska, podkreślając, że niektórzy nauczyciele stosują przestarzałe metody oceniania, sprawiające, że uczniowie tracą motywację do nauki.

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Często w sieci pojawiają się pokreślone na czerwono klasówki uczniów. Na jednej z nich widniała nawet ocena: -16 punktów. Jaki przekaz płynie do dziecka?

Dr Marzena Żylińska, metodyczka, założycielka ruchu "Budząca Się Szkoła": - "Nic nie umiesz". Tacy nauczyciele powielają metody ze swoich szkolnych lat. Wierzą, że to pomaga. Podkreślanie wszystkich błędów dziecku, które ma trudności w nauce, ale się stara i pracuje, nie tylko nie pomaga, ale często niszczy motywację do nauki. To, jakby powiedzieć "dałam ci -16 punktów i teraz piłeczka, drogi uczniu, jest po stronie twojej i rodziców. Musisz nauczyć się tego w domu albo iść na korepetycje".

Przecież nauczyciel ma za sobą studia, na których uczył się, jak indywidualizować podejście, wspierać dzieci, również te z trudnościami w nauce. Przepisy mówią jasno, że wymagania należy dostosować do psychofizycznych możliwości uczniów.

Zobacz film: "Nie wyrzucaj skórki po cytrynie. Włóż ją do zmywarki"

To czemu służą oceny?

- Mają wspierać proces uczenia się. Są dobre, gdy budują motywację. Gorzej, gdy jest odwrotnie.

Częstym błędem jest poprawienie wszystkiego. Dziecko z trudnościami dostaje klasówkę całą pokreśloną na czerwono. Oczekiwanie, że samodzielnie przeanalizuje i poprawi błędy, samo nauczy się tego, czego nie opanowało na lekcjach z pomocą nauczyciela, jest mało realistyczne.

Moje doświadczenie pokazuje: jeśli dziecko z trudnościami widzi pracę całą pokreśloną na czerwono, szybko ją chowa. Nawet nie chce na nią patrzeć.

Mam u siebie klasówkę całą pokreśloną na czerwono, którą napisał chłopiec z wieloma dysfunkcjami. Kilka dni przed sprawdzianem przygotowywał się z mamą. Wrócił z ocenioną pracą, zamknął się w pokoju, nie chciał jeść, rozmawiać. Mama próbowała wejść. Krzyczał przez drzwi: "Musisz wreszcie zrozumieć, że masz syna debila. Nie ma sensu, żebyś traciła na mnie czas!".

Ta mama jest psychologiem. Dużo pracy włożyła, by budować w synu poczucie wartości. Naprawdę ciężko pracował, a mimo to wciąż popełniał sporo błędów. Jego nauczycielka dostrzegała błędy, ale nie widziała pracy i starań. Uważała, że podkreślając wszystkie błędy, pomaga mu w nauce, a zamiast tego wygaszała motywację.

Na ćwiczeniach z metodyki przyszli nauczyciele powinni się uczyć, jak na motywację działa kartka cała pokreślona na czerwono: dziecko czuje, że się do niczego nie nadaje i traci wiarę w sens pracy.

Nowoczesna metodyka wskazuje inną drogę. Uczniom, którzy pracują na miarę swoich możliwości, lepiej wskazywać, co już opanowali, a w swoim zeszycie zanotować, nad czym należy jeszcze popracować.

Ocenianie wspierające jest trudne. Chodzi o to, żeby nie zakłamywać rzeczywistości, nie mówić uczniowi, który ma trudności, że jest świetny. Trzeba pokazać, co umie i wysłać komunikat, że nad innymi elementami "będziemy jeszcze wspólnie pracować". Taki przekaz zachęca.

@marzenazylinska #swiadectwozpaskiem #budzacasieszkola ♬ Experience (Cover Ludovico Einaudi) - 北昼

Czyli wyniki klasówki to informacja zwrotna dla nauczyciela?

- Tak. Niestety wielu dorosłych ma przeświadczenie, że ocenianie służy ustalaniu hierarchii, kto jest w klasie najlepszy, kto najsłabszy. Trzeba pamiętać, że pokreślona na czerwono praca i -16 punktów nie motywuje do nauki. Akt wystawienia oceny czy podliczenia punktów ma symboliczne znaczenie, bo oznacza przeniesienie odpowiedzialności z nauczyciela na ucznia.

A uczeń zajmie się błędami, jeśli będzie chciał. Edukacja na zasadzie "musisz" nie działa. Możemy dzieci zmusić do siedzenia nad książkami, rodzice mogą zamykać je w pokoju, by się uczyły, ale do efektywnej nauki nikogo zmusić się nie da. Żeby się naprawdę skupić, trzeba tego chcieć.

Jak to zrobić?

- Odejść od tzw. nauczania stadnego. Każdy uczy się w innym tempie. Trzeba dostosowywać wymagania do psychofizycznych możliwości uczniów.

Główny nurt edukacji opiera się na kulturze nauczania, która posługuje się klasyczną metodyką opartą na scenariuszach lekcji. Co do minuty nauczyciel ma zaplanować, co uczniowie mają robić, mówić, myśleć. Wszyscy to samo, w takim samym czasie, w taki sam sposób. Orwell nie wymyśliłby takiego zniewolenia.

Wielu twierdzi, że nauczyciel jest od tego, by pokazać błędy, bo bez tego niczego dziecka nie nauczy.

- Tak było kiedyś. Od dawna słychać postulaty, by odejść od kultury błędu i stworzyć kulturę wspierania rozwoju. Bo gdyby podkreślanie błędów na czerwono było skuteczne, nie byłoby słabych uczniów. A są!

Żeby się czegoś nauczyć, konieczna jest aktywność uczącej się osoby, pełne skupienie i koncentracja. Świat wokół nas się zmienia, dlaczego więc szkoła miałaby zostać taka sama?

Obecny model szkoły powstał w Prusach około 200 lat temu na potrzeby świata, którego już nie ma. Osobie z tamtych czasów, która znalazłaby się w naszym hipermarkecie, trudno byłoby zrozumieć, że to sklep. Gdyby znalazła się w szkolnej klasie, wiedziałaby, gdzie jest. Na ścianie wciąż wisi tablica, przed nią stoi nauczyciel, na ławkach leżą podręczniki i zeszyty z zaznaczonymi na czerwono błędami.

Dr Marzena Żylińska, metodyczka, założycielka ruchu "Budząca Się Szkoła"
Dr Marzena Żylińska, metodyczka, założycielka ruchu "Budząca Się Szkoła" (archiwum prywatne)

Dorośli twierdzą: "my to przeżyliśmy, więc nasze dzieci też muszą".

- Tak patrzymy tylko na szkołę! W innych dziedzinach życia wybieramy postęp. Nie chcemy chodzić - jak nasi pradziadkowie - do wychodków. Wolimy ciepłe łazienki.

Jeśli nauczyciel błędów nie podkreśli, skąd uczeń ma wiedzieć, że zrobił coś źle?

- Metoda zielonego długopisu polega na tym, że nauczyciel zaznacza w pracy to, co uczeń zrobił dobrze i podlicza, ile punktów zebrał. W młodszych klasach sam notuje w swoim zeszycie, nad czym jeszcze trzeba popracować. I robi to potem na lekcji.

@marzenazylinska

Rozmowa z prof. Markiem Kaczmarzykiem z UŚ

♬ Epic Inspiration - DM Production

Dla wielu nauczycieli to niewyobrażalne, że mają zrezygnować z, nazwijmy to, autorytetu strachu. Ich zdaniem, jak dziecko nie będzie się go bać, niczego się nie nauczy.

- Wielu dorosłych uważa, że bez jedynek, presji i strachu uczniowie nie będą się uczyć. Lepiej budować relacje na szacunku i współpracy. Stosując zapowiedziane sprawdziany, nauczyciel może wszystko sprawdzić. Gdy uczniowie wiedzą, co ich czeka, stresu i strachu jest dużo mniej.

W "Budzących Się Szkołach" ograniczamy liczbę sprawdzianów, bo każdy to przerwa w procesie uczenia się. Im więcej testowania, tym mniej czasu na naukę. Od ciągłego mierzenia jeszcze nikt nie urósł, a wielu straciło motywację.

W naszych szkołach nauczyciele zrezygnowali już z ocen cyfrowych w ocenianiu bieżącym. To zgodne z prawem oświatowym. Tak jest np. w sierpeckim LO Collegium Leonium. Uczniowie dostają komunikat: "Twoja praca, twoja odpowiedzialność, twoje oceny". Gdy dyr. Michał Kiersnowski opowiadał o tym rozwiązaniu, wiele osób ironicznie się uśmiechało. "Przyjdzie matura i się obudzicie!" - mówili. W 2023 roku trzeci rocznik bez stopni zdawał maturę. Po raz kolejny wyniki były bardzo dobre.

W wielu europejskich krajach przez pierwsze sześć lat nauki nie ma ocen cyfrowych. W Polsce jest coraz więcej takich placówek. Zalety pokazują też badania.

Uczestniczyłam w lekcji matematyki w NSP nr 1 w Grudziądzu, która należy do ruchu "Budzących Się Szkół". To była żywa lekcja, w czasie której uczniowie sobie pomagali, dyskutowali. Gdy nie byli czegoś pewni, pytali nauczycielkę. Wszyscy bardzo zaangażowani. Mówili, że lubią matematykę.

Nauczycielka Magdalena Lewińska tłumaczyła, jak organizuje sprawdziany: jeśli dziecko czegoś nie umie, może podejść do innego ucznia i poprosić o pomoc. Dla wielu osób to klasówka, tylko farsa. Dzieci same wystawiają oceny. Piszą np.: "Połowę zadania zrobiłem sam, a potem pomogła mi Ania, która mi wytłumaczyła to i to. Dalej już robiłem sam, więc oceniam się na 4-".

I faktycznie się uczą?

- Na egzaminach wypadają rewelacyjnie.

@marzenazylinska Matematyka inaczej - spotjanie inspirujące Budzącej Się Szkoły #budzacasieszkola ♬ dźwięk oryginalny - Marzena Żylińska

A co ma zrobić rodzic, którego dziecko wraca do domu z pokreśloną na czerwono kartkówką?

- Może wyjaśnić nauczycielowi, jak na dziecko działają takie metody. Wielu rodziców unika rozmów. Boją się, że mogą pogorszyć sytuację.

Znam wielu wspaniałych nauczycieli, którzy są wdzięczni za takie informacje. Dzięki temu wiedzą, jak wspierać uczniów. Gdy celem jest dobro dziecka, łatwiej znaleźć rozwiązanie. Najważniejsze, żeby nie traciło wiary w siebie i w sens swojej pracy.

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze