Nauczyciele ocenili 100 dni rządu Tuska. Więcej "kitów" niż "hitów"
Sieć Organizacji Społecznych (S.O.S) oraz sieć oddolnych ruchów nauczycielskich "Wolna szkoła" podsumowała sto pierwszych dni rządu Donalda Tuska pod kątem obietnic i oczekiwań związanych z polską oświatą. Wśród omówionych znalazło się tylko pięć "hitów" i aż 12 "kitów".
1. Nauczyciele oceniają działania rządu Tuska
Wśród plusów wymieniono kulturę sprawowania urzędu ("Powiedzielibyśmy, że wróciliśmy do normalności" - piszą nauczyciele), zapowiedź likwidacji przedmiotu "Historia i teraźniejszość", podwyżki dla nauczycieli, nową politykę działania Instytutu Badań Edukacyjnych (który, jak zaznaczono, zaczął "dostarczać wiarygodnych ekspertyz do podejmowanych przez MEN działań") oraz zmiany w kuratoriach oświaty.
Znacznie więcej niż plusów zauważono jednak minusów. Wśród nich znalazła się kwestia konsultacji publicznych, które - według nauczycieli i ekspertów - były niewystarczające.
"Prekonsultacje w sprawie podstaw programowych były krótkie i ograniczały się do opinii do przedstawionego dokumentu. Konsultacje w sprawie prac domowych niestety także pozostawiały wiele do życzenia. Prekonsultacji nie było, odbywały się za to dyskusje na ten temat w mediach i poprzez media. I wszystko to zostało zrobione w odwrotnej kolejności: najpierw zmianę zapowiedział premier, potem pojawił się tekst rozporządzenia, a na samym końcu badania uzasadniające tą zmianę. Ministerstwo nie zadbało o to, aby zweryfikować listę partnerów społecznych, do których projekt jest rozsyłany do opiniowania" - czytamy.
Ministerstwu "dostało się" też za rozpoczęcie narodowej debaty na temat prac domowych, którą podsumowano słowami "dużo pary w gwizdek". Temat ten, według twórców "Wolnej szkoły", przysłonił inne ważniejsze, jak choćby kwestię "sztucznej inteligencji, kryzysów migracyjnych, w obliczu groźby wojny, wobec zmian w sposobach życia i aspiracji młodych osób, problemów ich zdrowia psychicznego".
Skrytykowano również centralną bazę danych o talentach sportowych, która - jak podnosi wiele nauczycieli - raczej zniechęci uczniów do wf-u. Przypomnijmy, że projekt został zapoczątkowany przez byłego ministra edukacji Przemysława Czarnka (PiS). "Kiedy jedną ręką wyrzuca się do kosza pomysły poprzedników (patrz punkt kolejny) drugą ręką chętnie sięga się po ich koncepcje i przedstawia w zasadzie jak własne" - napisano.
2. "Podwyżki to za mało"
"Niestety, podwyżki to za mało. Zawód nauczyciela jest tym, w którym ryzyko wypalenia zawodowego jest bardzo wysokie. A stąd już tylko krok do odejścia ze szkoły. Młodych nauczycieli w zasadzie nie ma. Słowa o docenianiu pracy są bardzo ważne, bo od nich wiele się zaczyna. Ale tu konieczne są też czyny, nie tylko słowa" - napisano.
Nauczyciele na minus potraktowali podejście rządu do praw dziecka. Chodzi o tzw. "ustaw Kamilka".
"Temat sprowadzony do kilku medialnych dyskusji o prawach ucznia, haseł i konferencji. Wdrożenie "Standardów ochrony małoletnich", które stają się szkolną rzeczywistością, wymaga wielu zabiegów, związanych ze szkoleniami nauczycieli i bieżącą pomocą, której w ich ustalaniu i stosowaniu potrzebują szkoły. W tym zakresie także nie obserwujemy żadnych działań wspierających" - czytamy.
Nawiązano również do likwidacji przedmiotu "Historia i teraźniejszość", którą samą w sobie uznano za słuszną, jednak krok ten budzi inne wątpliwości.
"Jest medialna zapowiedź likwidacji, a nie ma mowy, co w zamian, brakuje rozporządzenia, więc dyrektorzy w arkuszach na kolejny rok muszą uwzględniać HIT i zatrudnienie. Co z zaplanowanymi w ten sposób etatami historyków?" - pytają nauczyciele.
Jednym z zarzutów był też "język i PR" stosowany przez nowy MEN. "Zamiast jasnej strategii, kolejne wrzutki w wywiadach i na konferencjach prasowych" - napisano.
Ostatni z opisanych "kitów" stu pierwszych dni rządu Donalda Tuska to według "Wolnej szkoły" odchudzenie podstawy programowej. Podkreślono, że sam postulat zmian brzmi dobrze, jednak istnieją zastrzeżenia co do jego realizacji.
"Najpierw pojawiły się zapowiedzi 'redukujemy o 20%', a potem weszliśmy w dyskusje o kanonie lektur i ministerstwo otworzyło formularz, którym spłynęło ponad (!!) 50 tysięcy opinii. To uczyniło z procesu fikcję. Zaś oparcie zespołów do "cięcia" podstawy programowej o osoby z CKE, w tym o skompromitowanego dyrektora Marcina Smolika i o autorkę krytykowanej podstawy programowej z języka polskiego Wiolettę Kozak, jest nie tylko niezgodne z logiką tworzenia pp, ale zastanawiające. Wszak rozliczenia miały być znakiem rozpoznawczym rządu" - zaznaczono.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl