Mali bohaterowie – dzieci, które ratują życie dorosłym
Odważni i odpowiedzialni – tacy są mali bohaterowie. Potrafią ponadto zachować zimną krew w sytuacji, w której niejeden dorosły by spanikował.
O takich niecodziennych zdarzeniach informują nas co jakiś czas media. Nadanie rozgłosu sprawie może nieco dezorientować dzieci, ale jest to na tyle istotne, że warto o tym mówić. Historie takie pokazują bowiem, że są wśród nas mali bohaterowie – dzieci odważne, mądre, rozsądne, potrafiące podejmować słuszne decyzje bez chwili wahania.
Jak mówi Małgorzata Ohme, psycholog i redaktor naczelna serwisu WP Kobieta, wcale nie nastąpiła tu żadna rewolucja pokoleniowa. – Dawniej dzieci też ratowały dorosłych, ale nikt nie mówił o tym w kategoriach bohaterskiego czynu. Jak zachodziła taka potrzeba, biegło się do sąsiada po pomoc. Nie wyróżniało się takich zachowań, bo były one czymś naturalnym.
1. Reakcja na zagrożenie
W 2005 roku w jednej z łódzkich kamienic wybuchł pożar. Niespełna siedmioletni wówczas Brajan Chlebowski zareagował natychmiast i wezwał straż pożarną. Pomoc przybyła bardzo szybko, niestety w pożarze zginęła jedna osoba. Był nią Brajan, który zatruł się tlenkiem węgla.
Strażacy nie mieli wątpliwości. Chłopiec uratował nie tylko swoich bliskich, ale też kilkudziesięciu mieszkańców kamienicy. Pośmiertnie został odznaczony medalem „Za Ofiarność i Odwagę”.
Równie szybką decyzję o zawiadomieniu służb ratowniczych podjęła w 2006 roku 12-letnia wówczas Andżelika Kłosowska ze wsi Wólka Horyniecka koło Lubaczowa. Gdyby nie jej szybka reakcja, starsze małżeństwo już by nie żyło. Dyspozytorka pochwaliła dziewczynkę za niezwykle konkretne podanie miejsca pobytu poszkodowanych. A to niezwykle ważne, by pomoc mogła przyjść szybko.
Podobne informacje docierają do nas z zagranicy. Kilka dni temu czteroletnia Suzie z Anglii wezwała pomoc w chwili, gdy jej mama – 33-letnia Rowena – dostała silnej reakcji alergicznej. Dziewczynka sama zadzwoniła pod numer alarmowy, odpowiadała na pytania, otworzyła drzwi ratownikom. Gdyby nie jej szybka reakcja, kobiety nie udałoby się uratować.
Dzieci potrafią wykazać się refleksem i odwagą w najtrudniejszych nawet okolicznościach. W takich sytuacjach często nie myślą o sobie. Reagują wręcz mechanicznie, intuicyjnie.
– Małe dzieci nie potrafią przewidzieć konsekwencji własnych działań. Ratując innych, często narażają swoje życie i zdrowie, bo ich wyobraźnia jest w danej chwili wyłączona. Nie są świadome ryzyka – mówi Małgorzata Ohme, psycholog.
Przeczytaj koniecznie
- Kluczowy element wyprawki dla dziecka. Sprawdź, czy na pewno kupujesz bezpieczny produkt
- 5 faktów na temat karmienia piersią, o których nie miałaś pojęcia
- Tran czy olej z wątroby rekina? Poznaj różnicę i wybierz świadomie
- Te kolory będą stymulowały rozwój Twojego dziecka
- Większość rodziców w okresie jesienno-zimowym popełnia ten błąd. Skutki mogą być fatalne
2. Nauka nie idzie w las
Najmłodsi korzystają również z wiedzy, jaką się im przekazuje. Doskonałym tego przykładem jest historia Tilly z Wielkiej Brytanii. Dziesięcioletnia dziewczynka wraz z rodzicami przyjechała na wakacje do Tajlandii w 2004 roku. Przebywając na jednej z plaż zauważyła, że woda zaczyna się dziwnie zachowywać – fale cofają się bardzo gwałtownie, a na jej powierzchni powstają pieniące się pęcherzyki. Skojarzyła to z wiadomościami o tsunami, o których uczyła się dwa tygodnie wcześniej.
Swoimi obserwacjami podzieliła się z rodzicami, który potraktowali córkę bardzo poważnie. Zaalarmowali odpowiednie służby, które rozpoczęły ewakuację plażowiczów i mieszkańców pobliskiego hotelu. Dziewczynka, którą zaczęto nazywać „aniołem z plaży”, uratowała ponad 100 osób.
Ważne jest również uczenie dzieci udzielania pierwszej pomocy. Kursy tego typu prowadzi się już nawet dla przedszkolaków. To procentuje, o czym przekonał się ranny w wypadku motorowerzysta, któremu czworo dzieci z Biechowa koło Kunowa – Daria, Diana, Szymon i Damian – udzieliło pierwszej pomocy.
Zdaniem lekarzy i policji, gdyby nie ich szybka reakcja, ranny mógłby nie przeżyć. 13-letnia dziewczynka ułożyła mężczyznę w pozycji bocznej, natychmiast zaalarmowała też odpowiednie służby.
– Warsztaty z zakresu pierwszej pomocy można zaproponować już trzyletnim dzieciom. W trakcie 45-minutowej zabawy z misiem uczą się one, jak wezwać pomoc i co zrobić, gdy mama lub tata zasłabną. W ten sposób rozwijamy w nich również poczucie obowiązku niesienia pomocy innym – tłumaczy Tomasz Liber z Centrum Szkoleniowo-Usługowego Medaid.
Z pomocą w tym zakresie przychodzą również media. Dzieci oglądają różne programy telewizyjne, są obecne w wirtualnym świecie. Czerpią z tych źródeł informacje o zagrożeniach.
– Widzą, co się w danym momencie powinno zrobić, kodują to, a w kryzysowej sytuacji korzystają z tej wiedzy – mówi Małgorzata Ohme.
3. Dorosłe dzieci
Wśród małych bohaterów nie brakuje również tych, którzy odpowiedzialni i nad wyraz dojrzali muszą być na co dzień. To kilkulatkowie pełniący funkcje opiekuńcze wobec swoich rodziców, rodzeństwa, dziadków. Czuwają nad mamą, by nie zrobiła sobie krzywdy. Przykrywają pijanego tatę kocem, bo zasnął na klatce schodowej. Przygotowują młodszemu rodzeństwu butelkę mleka, kąpią je i tulą do snu.
– Te dzieci dojrzewają przedwcześnie, zmagają się z wieloma problemami. Mówimy wówczas o zjawisku destrukcyjnej parentyfikacji, kiedy to role w rodzinie się odwracają: dorosły to dziecko, dziecko to dorosły – mówi Małgorzata Ohme.
Problem ten dotyka zwłaszcza rodziny z problemem alkoholowym bądź takie, w których jedno z rodziców jest poważnie chore.
To dla dzieci bardzo trudne doświadczenie. Pomieszaniu ulega naturalny cykl: dzieciństwo - dorastanie - dorosłość. W konsekwencji żyje ono w nieustannym napięciu, nierzadko z poczuciem, że musi nad wszystkim panować.
Bohaterskie czyny dzieci z pewnością zasługują na wyróżnienie. Warto o nich informować opinię publiczną, bo na pewno są godne naśladowania. W niektórych sytuacjach mogą być one jednak sygnałem alarmowym.