5 małych marzeń każdego rodzica
Kiedy na świat przychodzi dziecko, zwykłe czy oczywiste czynności stają się marzeniami. Nie wiem jak wy, ale ja mam takie swoje małe wielkie marzenia.
1. Gorąca kawa
To jedna z tych rzeczy, z którą musiałam się pożegnać. Kiedyś nie byłam w stanie wypić zimnej kawy, teraz mi to zupełnie obojętne. Zazwyczaj wygląda to tak: wstaję rano, robię kawę, zostawiam ją na biurku. Następnie budzę pierworodnego, robię mu śniadanie, ubieram go, w międzyczasie maluję się i staram doprowadzić się do jakiegoś w miarę normalnego wyglądu. Kiedy wszyscy są gotowi, wychodzimy. Zimna kawa wita mnie, gdy wracam z pracy... Ma to swoje uroki, w lecie wmawiam sobie, że to taka mrożona kawa bez lodu, mleka i bitej śmietany. Świętem jest, kiedy uda mi się wypić letnią kawę, ale cóż, coś za coś.
2. Sen
Ostatnio to moje największe marzenie. Zasnąć wieczorem i obudzić się rano, bez przerw na siku, piciu i inne potrzeby mojego pierworodnego. Jedna noc raz na jakiś czas, którą prześpię w całości. Niestety nie jest mi to dane, ponieważ moje dziecko należy do tych śpiących niespokojnie i budzi się przy najcichszym szmerze za oknem. Plusem tej sytuacji jest to, że jestem chodzącym dowodem na to, że 8 godzin snu jest totalnie przereklamowane.
Zobacz także:
- Ma 9 lat i studiuje na politechnice. On wie, jak dołuje się uzdolnionych uczniów
- Mama, dziecko i praca – trio (nie)idealne. W ten sposób kobiety chcą pozostać aktywne
- To bardzo poważna choroba genetyczna. Możesz ją rozpoznać po płaczu dziecka
- Nawet trzy łyżeczki cukru w jednym kubku. Tak nieświadomie trujemy dzieci
- Dostarczają nawet 40 razy więcej witaminy C niż cytrusy. Potężna broń w walce z infekcją
3. Spokojna toaleta
Znacie to? Kiedy tylko zamkniecie się w łazience/toalecie słychać tupot małych nóżek i głośne "Mamoooooo!". Udajecie, że wcale was tam nie ma, a wołanie przeradza się w łomot, pisk i płacz. Długi prysznic czy spokojne załatwienie swoich potrzeb fizjologicznych naprawdę potrafi stać się marzeniem.
4. Wyjść do sklepu i wrócić po 5 minutach
Z tymi rzeczami, których naprawdę potrzebuję. Teraz mam z tym problem. Idę do sklepu, najpierw lista co kto chce, potem ubranie siebie, dziecka i jesteśmy gotowi. W hipermarkecie poszukiwanie wózka z siedziskiem, wjazd na halę, gonitwa pomiędzy regałami, walka z pierworodnym o to, że nie kupię mu kolejnego traktora, stanie w kolejce w kasie i nareszcie powrót do domu. Tak właśnie 5-minutowe wyjście po bułki, mleko i wędlinę zamienia się w 2-godzinny rajd i trzy siaty produktów... Gdzie te czasy, kiedy wchodziłam i zaraz wychodziłam ze sklepu?
5. Posprzątać i mieć porządek przez dłużej niż 30 minut
Wam też się czasem wydaje, że sprzątanie przy dwulatku nie ma sensu? Bo mnie tak. Sprzątasz, pucujesz swoje gniazdko, a za moment wygląda, jak po przejściu huraganu połączonego z przejazdem Jeźdźców Apokalipsy. Czasem nie skończę, sprzątać jednej części domu, a już jest bałagan i zabawa zaczyna się odnowa. Marzy mi się taki dzień, kiedy posprzątam i nie będę musiała znowu tego robić po godzinie. Z tym wiążę się też moje drugie skryte marzenie: żeby producenci klocków wymyślili takie, które nie wbijają się w stopy. Zawsze zostanie jakiś mały ninja, który skryje się w odmętach dywanu i czyha na moje stopy.
I tak oto wyglądają moje małe, przyziemne marzenia. Nie są one czymś w rodzaju wygranej w totolotka, ale każde ich spełnienie, stanowi małą okazję do świętowania.