List ze szkoły oburzył ojca. Zarzucili mu, że nie dba o zdrowie syna
Zdenerwowany dietetyk pokazał list, w którym napisano, że jego syn ma nadwagę. Ostrzega rodziców, by nie wierzyli w pomiary robione w szkołach i tłumaczy, dlaczego wyniki mogą być przekłamane.
1. List ostrzegający przed otyłością
Dietetyk - 37-letni Aaron Nee - zwrócił uwagę na badania wagi dzieci, którą w Wielkiej Brytanii przeprowadza służba zdrowia w szkołach. Po tym, jak jego syn wrócił z kontroli z listem, dietetyk przyznał, że jest ona "niebezpieczna".
Jego czteroletni syn Jacob, który jak uważa tata, "prawie nie ma na sobie ani grama tłuszczu", został zważony w szkole i uznano, że ma nadwagę.
Aaron ostrzega rodziców, by nie wierzyli bezgranicznie wyliczeniom, ponieważ taka kategoryzacja zdrowia jest "idiotyczna". Wyniki pomiarów mogą być błędnie interpretowane, a dzieci nieprawidłowo opisane jako otyłe lub z nadwagą.
Tata chłopca od razu wyrzucił list ze szkoły. Jednak zwraca uwagę na to, że nie każdy rodzic ma taką jak on wiedzę z zakresu dietetyki.
Mężczyzna zauważa również, że przez wysyłanie listów do rodziców, szkoła nakłania do zachowań, które mogą mieć szkodliwy wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne młodego pokolenia.
Powiedział: "Poczułem złość, gdy uświadomiłem sobie, że inne dzieci też przynoszą ten list do domu, a rodzice go czytają i wierzą w wyniki. Wtedy albo mówią dziecku, że ma nadwagę, albo stosują dietę, która oczywiście nie jest potrzebna pięciolatkowi".
Dietetyk zauważa, że rodzice nieświadomie mogą krzywdzić swoje dzieci. Według mężczyzny może to prowadzić do zaburzeń odżywiania, które są niebezpieczne szczególnie w tak młodym wieku.
2. Badania otyłości
37-latek nie może zrozumieć, dlaczego do oceny wagi dzieci w Wielkiej Brytanii używany jest system pomiaru BMI. Zwraca uwagę na to, że nie jest to system idealny, a wyniki pomiaru mogą być błędnie odczytywane.
Departament Zdrowia i Opieki Społecznej w Wielkiej Brytanii prowadzi program, który ma poprawić zdrowie dzieci i zwrócić uwagę na problem z wagą najmłodszych.
W tym celu uczniowie od czwartego do 11 roku życia są regularnie ważeni, by ocenić poziom nadwagi i otyłości w szkołach podstawowych.
Aaron przyznaje, że taki system pomiarowy może być stosowany do określenia ogólnego stanu zdrowia narodu. Jednak nic nie znaczy na poziomie indywidualnych wyników. To dlatego, że nie bierze on pod uwagę dodatkowych czynników. Szokuje go, dlaczego dietetycy i lekarze nie zwrócili uwagi na ten problem i mimo wszystko stosują przestażałe metody.
3. Nie oceniaj w ten sposób dziecka
Jackob nie będzie już ważony w szkole, a jego tata nakłania innych rodziców, by z tego zrezygnowali. Ma nadzieję, że zwróci uwagę osób odpowiedzialnych za badania, by rozważyły wykorzystanie innego systemu do pomiarów w szkołach.
Dietetyk prosi rodziców: "Uważaj, kto ci udziela porad żywieniowych. Zwłaszcza jeśli chodzi o twoje dzieci - tylko dlatego, że ktoś jest lekarzem lub dietetykiem, nie zawsze oznacza, że wie, o czym mówi".
Rzecznik Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej zapytany o list powiedział: "Nasze podejście do programu jest co roku weryfikowane w porozumieniu z szerokim gronem ekspertów, a także dziećmi i rodzinami, pielęgniarkami szkolnymi i dyrektorami szkół". Dodaje również, że przekazywanie rodzicom wyników dziecka nie jest obowiązkowe.
4. Dlaczego BMI nie zawsze jest miarodajne?
BMI, czyli wskaźnik masy ciała to specjalny wzór, dzięki któremu można wyliczyć odpowiednią, zdrową wagę pacjenta. Dzięki niej można określić, czy osoba badana ma niedowagę, jest otyła lub posiada nadwagę.
Nieprawidłowe BMI może zwiększać ryzyko niektórych chorób takich jak udar mózgu, czy cukrzyca typu II. Jednak BMI nie zawsze się sprawdza. Wskaźnik ten nie bierze pod uwagę masy kości i mięśni.
Przez niemożliwość ustalenia proporcji poszczególnych tkanek w ciele, BMI nie jest metodą miarodajną. Dlatego wielu specjalistów na całym świecie apeluje, by zrezygnować z tej metody diagnozowania.
Małgorzata Banach, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl