Lekarze myśleli, że to COVID. Prawda okazała się dużo gorsza
Mama trzyletniego Jamesa zgłosiła się z nim do szpitala po tym, gdy jej synek zaczął się skarżyć na uciążliwe bóle brzucha i nóg. Lekarze po przeprowadzeniu rutynowego testu zdiagnozowali u niego COVID, jednak okazało się, że są to objawy dużo groźniejszej choroby.
1. Test był pozytywny
Mały James od czerwca regularnie narzekał, że bolą go brzuszek i nogi. Zaniepokojeni rodzice zabrali chłopca do szpitala w Walii, by lekarze go zdiagnozowali i pomogli dziecku.
Wykonali oni test na COVID, który wyszedł pozytywny. Na tej podstawie medycy stwierdzili, że są to objawy zakażenia wirusem.
Dziecko odesłano do domu i pozornie zaczęło ono wracać do zdrowia. Jednak cztery tygodnie później stan chłopca znacznie się pogorszył i zaczął on narzekać na silny ból.
2. W szpitalu odkryli prawdę
Rodzice natychmiast zabrali go znów do szpitala, gdzie dziecku wykonano szereg badań. Po wszystkim rodzice usłyszeli informację, której się nie spodziewali. W ciele Jamesa znajduje się mnóstwo guzów.
Po wykonaniu badań, trzylatka przetransportowano do Szpitala Dziecięcego Noah’s Ark w Cardiff, gdzie zdiagnozowano nerwiaka niedojrzałego.
Ten rzadki rak wykrywany jest co roku u około 100 dzieci w Wielkiej Brytanii. Tata chłopca Ashley przyznaje, że dla każdego rodzica informacja o nowotworze dziecka to okropna sytuacja, której nie życzyłby nikomu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że czuje się w tej chwili "bezradny".
Mama - Louise wyznała: "To był trudny i absolutnie druzgocący czas. Tak bardzo martwimy się o zdrowie syna".
Ciągłe powroty do szpitala były traumatycznym doświadczeniem dla całej rodziny. "To dlatego, że nie byliśmy w stanie nigdzie wyjść, by James niczym się nie zaraził. Brakuje nam rodziny i spędzania wspólnie czasu" - wyznają rodzice.
3. Długie leczenie Jamesa
Mama chłopca powiedziała, że James jest w trakcie chemioterapii. Następnie trzylatek skierowany zostanie na kolejny rezonans magnetyczny, który pokaże, jak guzy reagują na trudne dla dziecka leczenie.
Po chemioterapii lekarze chcą usunąć operacyjnie guz, który znajduje się w żołądku trzylatka. Tata Jamesa jest pełen nadziei. Zwraca uwagę na to, że cała rodzina przeżywa ciężką sytuację, ale starają się myśleć pozytywnie. Zwłaszcza że chłopiec dzielnie znosi dotychczasowe leczenie.
Trzylatek zaczyna tracić włosy i miewa napady złości, jednak mimo wszystko chemioterapia nie sprawia mu większych problemów. Lekarze zakładają, że leczenie dziecka potrwa jeszcze około 18 miesięcy.
Małgorzata Banach, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl