Koronawirus. Wesela w czasie pandemii to egoizm młodych? Wirusolog: Dla dziadków to może być ostatnia impreza
Młodzi się bawią, a starsi potem umierają. "Koronawesela" to teraz jedno z głównych ognisk zakażeń SARS-CoV-2. – Niektórych wesele może kosztować życie. Rząd powinien to powstrzymać – mówi wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski.
1. Koronawirus na weselach
W ostatnich dniach obserwujemy w Polsce gwałtowny wzrost liczby zakażeń koronawirusem. W czwartek 30 lipca padł rekord - ponad 600 osób zakażonych w ciągu doby. Dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, uważa, że jednym z głównych ognisk zakażeń są w tej chwili wesela.
Co kilka dni w mediach pojawiają się kolejne informacje o zakażonych koronawirusem i objętych kwarantanną gościach weselnych. Jedna z ostatnich takich sytuacji miała miejsce w powiecie pszczyńskim - w przyjęciu weselnym uczestniczyło 140 osób, w tym goście z Niemiec i Czech. Okazało się, że jeden z gości był zakażony. Kilka dni wcześniej na uroczystości w tym samym powiecie bawiło się 80 osób. U 33 z nich potwierdzono zakażenie SARS-CoV-2.
Eksperci od początku ostrzegali, że wesela mogą okazać się bombą epidemiologiczną. Goście weselni są zapraszani z różnych części kraju oraz zagranicy. Wracając po uroczystości do domu, stanowią ogromne ryzyko dla wystąpienia nowych ognisk zakażeń w kolejnych regionach. Mimo to, w ramach poluzowania restrykcji, rząd zezwolił na organizację wesel do 150 osób.
2. Wesela to zagrożenie dla całego kraju?
- Rozumiem, że młodzi mogą chcieć wziąć zaraz ślub. Ale w tej sytuacji warto rozważyć ceremonię w wąskim gronie albo poczekać, aż wszystko ulegnie normalizacji. Jestem pewien, że dalsza rodzina i znajomi odnieśliby się do tego z pełnym zrozumieniem. Po co mamy ryzykować własnym zdrowiem? Nikt nie może mieć pewności, że wujek czy stryjenka, którzy jadą z innego końca kraju, nie są właśnie zakażeni koronawirusem - wyjaśnia dr Tomasz Dzieciątkowski.
Jednak w Polsce taki sposób myślenia nie zawsze działa. - Uruchamia się w nas potrzeba robienia czegoś na pokaz. Mała ceremonia to mało, trzeba zaprosić całą rodzinę - dodaje wirusolog.
Według eksperta naiwnym było zakładanie, że podczas wesel będą przestrzegane środki bezpieczeństwa. - W Polsce na weselach alkohol leje się strumieniami, jeśli nie wodospadem. Potem są tańce, całuski i przytulaski. Nikt przecież nie będzie trzymał 2-metrowego dystansu, już nie mówiąc o zakładaniu masek. Zdrowej parze młodej nowy koronawirus raczej nie zaszkodzi, ale dla ich dziadków wesele może okazać się ostatnią imprezą - podkreśla dr Dzieciątkowski.
Zdaniem wirusologa, skoro nie można liczyć na rozsądek ludzi, to rząd być może powinien odgórnie podjąć decyzję i ograniczyć możliwość organizacji wesel, ponieważ stanowią one potencjalne zagrożenie dla zdrowia publicznego w całym kraju.
3. Magda i Krzysztof "nie robili selekcji"
Od początku Krzysztof i jego narzeczona Magdalena mieli wiele obaw, co do wesela. Ślub planowali od dawna, ale wszystkie plany pokrzyżowała epidemia koronawirusa.
- Rozważaliśmy wiele różnych opcji, m.in. czy w ogóle nie odwołać całej ceremonii albo ewentualnie wziąć tylko ślub cywilny. Kiedy rząd zezwolił na organizację wesel do 150 osób, zdążyliśmy już wtedy wszystko odwołać. Jednak stwierdziliśmy, że nie ma na co czekać i skoro jest to dozwolone, to organizujemy ślub i wesele zgodnie z pierwotnym planem. Przesunęliśmy pierwotny termin jedynie o 3 tygodnie – opowiada Krzysztof z Siedlec.
Para młoda zdecydowała też, że nie będzie robić selekcji gości. Łącznie wysłano zaproszenia do 280 osób, ostatecznie na ślub przyjechało - 120. Pozostali wymieniali koronawirusa jako jedną z głównych przyczyn nieobecności.
- Zaproszenia wysłaliśmy do wszystkich, bez względu na wiek i choroby. Byliśmy świadomi, że duża część gości odmówi, ale nie chcieliśmy wybierać kogo zaprosić, a kogo nie. Dodatkowo obdzwoniliśmy też gości i każdego poinformowaliśmy, że pozostawiamy decyzję do przemyślenia. Powtarzałem, że nie muszą zostawać do końca wesela, że wystarczy nam ich obecność na ślubie, ewentualnie mogą zostać na obiad i deser – opowiada Krzysztof.
Ostatecznie nikt z gości nie zdecydował się wyjść wcześniej. - Wszyscy doskonale się bawili. Łącznie z babcią Magdy, która pozostała do samego końca imprezy. Po prostu nie wyobrażała sobie, że nie zobaczy wesela wnuczki – opowiada Krzysztof.
Od wesela minęło już prawie 4 tygodnie. Na szczęście nikt z gości nie zakaził się koronawirusem. Wiele par jednak nie miało takiego szczęścia. Dlatego, kiedy otrzymasz zaproszenie na wesele, dwa razy zastanów się, czy warto ryzykować.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl