Kontrowersje wokół zbiórki na leczenie dziecka Magdaleny Stępień i Jakuba Rzeźniczaka
Choroba synka Magdaleny Stępień i Jakuba Rzeźniczaka odbija się szerokim echem. Codziennie narastają kontrowersje wokół zablokowanej już zbiórki założonej przez matkę Oliwiera. Oliwy do ognia dolał Krzysztof Stanowski, który dołączył do gorącej dyskusji po rozmowie z Jakubem Rzeźniczakiem, który sam nie zabrał do tej pory głosu w dyskusji. Dlaczego zbiórka została zablokowana?
1. Tragiczna diagnoza i "2 proc. szans na przeżycie"
Magdalena Stępień i Jakub Rzeźniczak walczą o życie syna, u którego zdiagnozowano raka wątroby. Kobieta postanowiła założyć zbiórkę na leczenie chłopca na portalu zrzutka.pl. Ostatecznie okazała się ona ogromnym sukcesem, a wymaganą kwotę 350 tysięcy złotych udało się zgromadzić w jeden dzień. Na piłkarza spadła fala krytyki za to, że rzekomo nie wspiera finansowo półrocznego Oliwiera. Następnie zrzutka została zablokowana.
Magdalena Stępień w opisie zbiórki na stronie zrzutka.pl informuje, że u jej półrocznego synka zdiagnozowano 12 cm guza na wątrobie. Po badaniu histopatologicznym okazało się, że chłopiec cierpi na jeden z najrzadszych, bardzo agresywny i oporny na leczenie nowotwór złośliwy - mięsaka tkanek miękkich. Kobieta informuje, że jej synek jest prawdopodobnie trzecim dzieckiem w Polsce z takim rozpoznaniem. Mama Oliwiera twierdzi, że szansa na wyleczenie jej synka w Polsce to tylko 2 proc.
9 lutego Krzysztof Stanowski w swoim programie "Dziennikarskie Zero" poruszył temat zbiórki pieniędzy po rozmowie z Kubą Rzeźniczakiem, który to ma odmienne zdanie na temat leczenia syna.
2. Leczenie poza granicami Polski
Stępień zaczęła szukać ratunku dla swojego dziecka za granicą. Była partnerka piłkarza przekonuje, że udało jej się znaleźć klinikę w Izraelu, która oferuje najnowsze metody leczenia chorób nowotworowych. Modelka informuje, że wstępnie koszty transportu medycznego oraz badań skalkulowano na około 350 tysięcy złotych.
Krzysztof Stanowski w swoim programie rzucił nowe światło na tę sprawę. Dziennikarz przekazał, że Jakub Rzeźniczak nie jest zwolennikiem wyjazdu chłopca do Izraela.
- Dziecko zareagowało dobrze na chemię, drugiej chemii nie podano ze względu na COVID-19, ale niedługo ją dostanie. Tylko jak poleci do Izraela, to nie dostanie. Zdaniem Kuby, pewnie jego partnerka na inne zdanie, wyjazd do Izraela nie pomoże temu dziecku, a wręcz przeciwnie - zaznaczył Krzysztof Stanowski.
Ponadto według relacji Stanowskiego, Rzeźniczak nie wie, dlaczego jego była partnerka twierdzi, że chłopiec ma 2 proc. szans na przeżycie. Piłkarz twierdzi, że lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka nie potrafią tego oszacować, ponieważ przypadek małego Oliwierka jest bardzo rzadki.
Stanowski zaznaczył, że zgodnie z informacjami, jakie przekazał mu Rzeźniczak, wynika, że dziecko obecnie kontynuuje leczenie w Polsce.
Rzeźniczak miał 8 lutego wieczorem ponownie odwiedzić Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie przebywa jego półroczny syn.
- Rzeczywiście, prosto ode mnie pojechał do szpitala, gdzie porozmawiał z lekarzami. Utwierdzili go w tym, że chemia daje dobre efekty. Kto wie, może na tyle dobre, że guz stanie się operowalny? Za to trzymamy kciuki. Jednocześnie powiedział mi, że i dzisiaj, i jutro najważniejsi lekarze w Centrum Zdrowia Dziecka przekonują jego byłą partnerkę, by odstąpiła od wyjazdu do Izraela i nie przerywała terapii, którą to dziecko ma w Warszawie - twierdzi Stanowski.
3. Blokada charytatywnej zbiórki
Kolejnym aspektem dzielącym opinię publiczną w tej sprawie jest zablokowanie zbiórki założonej przez Magdę Stępień. Internauci najpierw ochoczo wpłacali pieniądze na leczenie chłopca, jednak później zaczęli zadawać pytania o wystawne życie byłej partnerki piłkarza i dokumentację medyczną ich syna.
Głos w tej sprawie zabrał influencer i trener personalny Michał Bodzioch funkcjonujący w sieci jako Dziki Trener, który wypomniał Stępień jej kosztowne wakacje oraz rzekome pokaźne zarobki. Magda przekonuje, że jedynym źródłem jej dochodu są alimenty i "wcale nie jest zamożna".
Na instagramowym koncie mamy Oliwiera pojawił się screen wiadomości, którą udostępniła jej koleżanka. Dowiadujemy się z niej, że zbiórka na leczenie jej półrocznego synka została zablokowana i Stępień musi teraz udowodnić, że jej dziecko rzeczywiście potrzebuje zebranych pieniędzy. Za ten stan rzeczy według kobiet odpowiada Dziki Trener.
- Właśnie skończyłam rozmawiać z Magdą. Te brednie, które powiedział Dziki Trener, doprowadziły do tego, że zbiórka jest zablokowana i teraz matka, która powinna się pakować i lecieć na leczenie swojego dziecka, musi udowadniać, że jej dziecko jest chore - mówi znajoma cytowana przez Stępień na Instagramie.
4. Czy zbiórki charytatywne trzeba weryfikować?
Sprawdziliśmy, jakie mogą być powody blokady zbiórki założonej przez Magdę Stępień.
Jak czytamy w regulaminie na stronie zrzutka.pl:
"W przypadku zrzutek, dla których operator otrzyma pięć lub więcej zgłoszeń nadużyć, zostanie zastosowana automatyczna blokada wypłat i zwrotów do czasu przesłania przez organizatora dokumentów potwierdzających prawdziwość celów jego zrzutek lub do czasu przedstawienia innych okoliczności, na podstawie których zrzutka.pl, z dochowaniem należytej staranności, podejmie decyzję o odblokowaniu dalszych wypłat i zwrotów dla danego profilu".
Warto jednak zauważyć, że nadal można dokonywać wpłat na leczenie chłopca, zablokowana jest możliwość wypłaty środków.
Dalej możemy znaleźć takie informacje:
"W przypadku pojedynczych zrzutek, które zgromadzą 20 tys. zł lub więcej, zostanie zastosowana automatyczna blokada wypłat do czasu przesłania przez organizatora dokumentów potwierdzających prawdziwość celu jego zrzutki".
Co, kiedy organizator nie udowodni, że pieniądze są potrzebne na wskazany cel?
"W przypadku niespełnienia przez organizatora obowiązków wskazanych w niniejszym rozdziale w terminie 14 dni, operator zastrzega sobie prawo do przerwania zrzutki i zwrotu wpłaconych składek wspierającym" - czytamy.
Inny portal prowadzący zbiórki charytatywne - Siepomaga.pl zapewnia, że wszystkie zbiórki widoczne na stronie są zweryfikowane, a środki wydatkowane w przejrzysty sposób.
"Zbiórki weryfikowane są trzyetapowo i publikowane z pełną odpowiedzialnością. Dlatego zaskoczeniem może być, że uruchamiamy akcje pomocowe nawet w 24 godziny od otrzymania dokumentów. Pozwala nam na to dziesięcioletnie doświadczenie oraz wypracowane przez nas procedury" - czytamy na stronie serwisu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl