Trwa ładowanie...

Kłopoty z adaptacją, czyli przedszkolna rzeczywistość. Ciebie też dotyczy?

 Ewa Rycerz
Ewa Rycerz 01.10.2023 19:58
Trudności z adaptacją przedszkolną ma duża część trzylatków
Trudności z adaptacją przedszkolną ma duża część trzylatków ((123rf) Trudności z adaptacją przedszkolną ma duża część trzylatków)

Do wszystkich, którzy twierdzą, że pójście dziecka do przedszkola i "ta cała adaptacja" to bułka z masłem: mylicie się. I nie chodzi o choroby, ale o coś równie istotnego.

spis treści

Kiedy po tygodniu adaptacyjnym mój syn zaczął chętnie chodzić do przedszkola, kamień spadł mi z serca. Wcześniejsze obawy minęły, mój trzylatek wracał zadowolony, ja byłam pewna, że oddałam go w dobre ręce. Jego relacje z pobytu w placówce były – delikatnie mówiąc – oszczędne, ale nadal byłam dobrej myśli. A potem – bach! - choroba. Dwa tygodnie w domu zrobiło swoje. Ale po kolei.

1. Dom to nie przedszkole

Dwa długie tygodnie były ciężkim okresem. Z jednej strony ze względu na chorobę, zmęczenie i osłabienie dziecka, a z drugiej – z powodu zbyt małej atrakcyjności zajęć. 10 dni w przedszkolu zdążyło już przyzwyczaić mojego syna do tego, że dzień zaczyna się "pociągiem brudnych rączek" do łazienki, a kończy – podwieczorkiem.

Zobacz film: "Jakie umiejętności powinno posiadać dziecko, które idzie do przedszkola?"

W domu szliśmy po prostu umyć ręce, a po obiedzie dostawał owoc lub coś innego. Bez tej całej dziecięcej, fantazyjnej otoczki, którą organizują wychowawczynie (i chwała im za to). Niemniej jednak, dzień w domu różni się od dnia w przedszkolu, a to dawało poczucie nudy, rozbicia, braku harmonogramu.

2. Trudy adaptacji

Kiedy więc mój trzylatek wyzdrowiał i po długich dwóch tygodniach chorobowej bezczynności w domu poszedł do przedszkola, stała się rzecz oczywista: kłopoty z adaptacją. Mimo że wychowawczynie starają się jak mogą, dwoją się i troją. "Nie chcę iść do przedszkola", "Nie lubię przedszkola" - popołudniami rozmawiamy praktycznie tylko o tym.

Kiedy jednak któregoś dnia weszłam na stronę internetową placówki i obejrzałam zdjęcia z imprezy przedszkolnej poczułam, jakby ktoś porządnie przyłożył mi w twarz. Widać, że wszystkie dzieci bawią się doskonale, tylko mój syn siedzi z boku, ze spuszczoną głową, smutną miną i wzrokiem utkwionym w ziemię. "Co zrobiłam nie tak, że nie chce brać udziału w zabawie?" – zaczęłam szukać przyczyny.

Emocje były ogromne. Poczułam się winna, wypominałam sobie, że syn miał może za mały kontakt z rówieśnikami, za bardzo go "rozpieściłam", chowałam "pod kloszem". Uspokojenie przyszło na chwilę, ale potem znowu widziałam tę smutną twarz.

Jak przygotować dziecko do przedszkolnego debiutu?
Jak przygotować dziecko do przedszkolnego debiutu? [7 zdjęć]

Wybieranie przedszkola. Szukając najlepszego przedszkola dla swojej pociechy, ustal, co jest dla ciebie

zobacz galerię

Szybka decyzja: telefon do wychowawczyni. Rzeczowa rozmowa. Ustalenie planu działania. Panie ratują sytuację w przedszkolu, my – w domu. Szukamy rówieśników, odbieramy syna godzinę wcześniej.

3. Rozwiązanie problemu

Do wszystkich, którzy mówią, że adaptacja przedszkolna jest łatwa: nie macie racji. To długi, żmudny, wymagający i męczący proces. Nie tylko dla dziecka, ale również rodzica. Bo co zrobić, jeśli trzylatek nie chce bawić się z innymi dziećmi? Jeśli siada obok i twierdzi, że boi się dzieci? Jak zareagować, kiedy odchodzi z grupy ze smutną miną i nie daje sobie pomóc, mówiąc, że tęskni za rodzicami?

Nie wyślemy przecież do domu, nie zmusimy też do zabawy. Uszanowanie decyzji jest jedyną słuszną drogą. Z drugiej strony, serce mi się kraje, gdy widzę to osamotnienie mojego dziecka. Co zatem zrobić?

Egzamin – wierzę w to mocno – zda teoria małych kroczków i budowanie motywacji wewnętrznej do zabawy z dziećmi, pokazanie jej efektów, nawiązanie nowych znajomości, przyjaźni. Istotna jest także współpraca z przedszkolem, zwalanie odpowiedzialności na nauczycielki niewiele da.

Przeczytaj także:

Zmienić trzeba także myślenie i pozwolić dziecku na swobodną zabawę z rówieśnikami, zrezygnować z ciągłej kontroli. Niech się uczą siebie nawzajem. Tylko w ten sposób poznają życie.

A ja? Ja postanowiłam odejść na bok, towarzyszyć, ale nie sugerować. I stwierdziłam, że chyba właśnie stałam się przeciwniczką edukacji domowej dla zdrowych dzieci.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze