"Jednego dnia zostałam matką, żoną i najszczęśliwszą kobietą na świecie” - poznaj historię niezwykłej pary z Michigan
Toast wznieśli wodą sodową, panna młoda miała na sobie czerwoną suknię, zakupioną chwilę przed ceremonią przez pielęgniarki w szpitalnym sklepiku. Zamiast długiego welonu - wianuszek z kwiatów. A ich dziecko, urodzone pięć godzin wcześniej, smacznie spało za ścianą. Niezwykła historia Jeal i Johna na długo zostanie zapamiętana w szpitalu w Michigan.
Państwo Pulcipher znali się od dzieciństwa. Najpierw to była wielka przyjaźń, która z czasem przerodziła się w miłość. Wiadomość o ciąży była najszczęśliwszym dniem przyszłych rodziców. Mieli plan. Najpierw skromna uroczystość ślubna, potem narodziny dziecka i wspólne życie. Wszystko szło dobrze, zmieniły się tylko szczególy. W jednym dniu odbył się poród oraz ślub.
Sprawdź koniecznie:
Nie masz planu na wakacje? Nie martw się. Mamy dla ciebie propozycje
1. Przygotowania, goście i wizyta w szpitalu
Ślub był zaplanowany na 29 lipca. Poród miał się odbyć dwa miesiące później. W ostatnim tygodniu już wszystko było niemal zapięte na ostatni guzik: goście zaproszeni, sala przygotowana, bufet zaplanowany. Wtorkowy poranek (25 lipca przyp.red.) przywitał Jeal bólem brzucha w dolnej jego części. Pojechała do szpitala na kontrolę i lekarze stwierdzili, że powinna zostać kilka dni na obserwacji. To oznaczało, że trzeba przełożyć ślub.
John przyznaje, że było to dla nich bardzo kłopotliwe. Wraz z Jeal próbowali namówić lekarzy na zmianę decyzji. Ci jednak byli nieustępliwi.
"Widziałem na twarzy Jeal ogromny zawód, że ślub się nie odbędzie w wybranym przez nas terminie. Postanowiłem zrobić wszystko, by cała imprezę przenieść tu, nieopodal szpitala” - mówił w wywiadzie dla serwisu "Today" John Pulcipher.
Szpital ostatecznie wyraził zgodę na skorzystanie z sali konferencyjnej oraz piwnicy, by tam odbyła się ceremonia ślubna. "Trzeba było jeszcze zadzwonić do wszystkich gości, a było ich ponad 70, zmienić adres dla dostawców kwiatów, jedzenia i nastawić się pozytywnie" – opowiada mężczyzna.
Plan był niemal doskonały. Jeal była pogodzona z myślę, że ślub odbędzie się w szpitalu. Miała zaplanowany makijaż, przygotowaną sukienkę, myślała: "Jutro mój wielki dzień".
Sprawdź koniecznie:
Urodziłaś dziecko. Co dalej? Sprawdź jakie formalności musisz dokonać w pierwszej kolejności.
2. Zmiana planu
Sobota rozpoczęła się od rutynowego obchodu lekarzy. Położona zmierzyła Jeal ciśnienie i ogólny stan zdrowia. "Ciśnienie było lekko podniesione, ale kto by się nie stresował w dniu własnego ślubu?” - wspomina Jeal.
Coś jednak zaczęło się zmieniać i kobieta zaczęła odczuwać coraz silniejsze bóle. Lekarze nie mieli złudzeń: akcja porodowa właśnie się rozpoczęła. Ich córka Briar Dorothy Pulcipher przyszła na świat o 12:42. Tymczasem szpitalna sala konferencyjna zapełniała się weselnikami. Według planu ślub miał odbyć się o 15:30.
John zszedł do gości, uprzejmie ich przeprosił i powiedział, że ze względu na pewne "komplikacje", które dobrze się zakończyły, ślub musi odbyć się z niewielkim opóźnieniem. Wiadomość o narodzinach córeczki miała być niespodzianką dla gości.
Ceremonia ślubna przebiegła bez zarzutów. "Na początku czułam się osłabiona, dlatego mały fragment drogi do ołtarza byłam wieziona na wózku inwalidzkim. Potem wstałam i trzymając się ramienia mojego taty podeszłam do Johna" – wspomina Jeal.
"Nie mogłam założyć przygotowanej białej sukn, moje ciało było jeszcze obolałe. Dlatego potrzebowałam czegoś wygodniejszego. Pielęgniarki szybko zorganizowały mi piękną czerwoną suknię, a do tego uroczy wianuszek na włosy. Ten czas był magiczny. Jednego dnia zostałam matką, żoną i najszczęśliwszą kobietą na świecie”- wspomina Jeal.
Szczęśliwi nowożeńcy mieszkają w wynajętym pokoju obok szpitala. Czekają jeszcze aż ich córeczka zostanie wypisane ze szpitala. Na razie musi przebywać w inkubatorze. Lekarze uspokajają, że to rutynowe działanie u wcześniaków.