Trwa ładowanie...

Holandia otwiera szkoły. Epidemia koronawirusa wcale nie wygasa

Avatar placeholder
14.05.2020 14:45
Ponownie otwarta szkoła w holenderskiej miejscowości Haarlem
Ponownie otwarta szkoła w holenderskiej miejscowości Haarlem (Getty Images)

Holandia zdecydowała się na ponowne otwarcie wszystkich szkół. Placówki będą działały krócej, a w budynkach szkolnych będzie mogła przebywać jedynie część dzieci. Jolanta Lewandowska, która mieszka z rodziną w holenderskim mieście Haarlem, opowiedziała nam, jak wygląda nowa rzeczywistość w tamtejszej oświacie.

1. Szkoły zamknięte z powodu koronawirusa

Podczas specjalnej konferencji prasowej 15 marca premier Holandii, Mark Rutte, zapowiedział, że z powodu pandemii koronawirusa rząd zamyka szkoły, restauracje i publiczne siłownie. Zakazane są również zgromadzenia.

Po niespełna dwóch miesiącach władze postanowiły jednak ponownie otworzyć szkoły. I to mimo 42 tysięcy potwierdzonych przypadków koronawirusa (w 17,5 milionowej) Holandii. Jolanta Lewandowska, której syn chodzi do szkoły podstawowej w Haarlemie podzieliła się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi otwierania szkół w rozmowie z WP parenting.

- Rząd podał informację pod koniec tygodnia, że od poniedziałku szkoły będą zamknięte. Od razu otrzymaliśmy również informacje ze strony szkoły. Dostaliśmy dostęp do specjalnej platformy, która działała od dawna. Korzystały z niej osoby z niepełnosprawnościami i inne dzieci, które nie mogły uczyć się w szkołach. To było już gotowe, to nie było coś, co oni musieli jakoś "wykombinować". Warto podkreślić, że przed koronawirusem komunikacja rodzica ze szkołą przebiega za pomocą internetu i to jest normalne – mówi Polka mieszkająca w Holandii.

Zobacz film: "Przekarmianie dzieci"
Jolanta mieszka w mieście Haarlem na północy kraju (materiał prywatny)
Jolanta mieszka w mieście Haarlem na północy kraju (materiał prywatny)

Jak sama podkreśla, początkowa decyzja rządu o zamknięciu szkół nie spotkała się z aprobatą społeczeństwa. Głównie dlatego, że Holendrzy, mimo statystyk, nie obawiają się tak bardzo koronawirusa.

- W Polsce jest szał z maseczkami, jest trochę straszenie wirusem. W Holandii umarło bardzo dużo osób, ale Holendrzy nie wpadli w panikę. Nie ma takiego strachu na ulicach. Tutaj nie ma jeszcze obowiązku zasłaniania ust i nosa, dopiero od 1 czerwca będzie to obowiązkowe, ale tylko w transporcie publicznym. Jak władze przekazały, że będą szkoły zamknięte, to nikomu się to nie podobało. Wszyscy pytali – po co? Lepiej, żeby wszyscy to przechorowali i mieć to z głowy, niż żebyśmy to przeciągali w czasie. Ale rząd musiał dbać o to, żeby nie zapchały się szpitale – mówi Jolanta Lewandowska.

Zobacz także: Koronawirus w Norwegii. Specjlaliści martwią się, że przez pandemię trudniej będzie walczyć z przemocą wobec dzieci.

2. Ponowne otwarcie szkół

Szkoły, na nowych warunkach, otwarto 11 maja. Zarówno liczbę godzin lekcyjnych, jak i dzieci w klasie zmniejszono o połowę. Dzieci muszą również utrzymywać 1,5 m odstępu od siebie. Tych zasad musi przestrzegać również 6-letni syn Jolanty.

- Jak zaczęto otwierać szkoły, to wszyscy się cieszyli. Pewnie, że część nauczycieli się bała (szczególnie tych starszych). Ale u nas w szkole wszyscy są zadowoleni i ta organizacja jest naprawdę rewelacyjna. Jak premier tylko ogłosił, że szkoły będą się otwierać, to placówki zaczęły przygotowywać specjalny plan. Dzieci w każdej klasie zostały podzielone na dwie grupy. Nauczanie jest zmianowe. Rodzicom powiedziano, by nie przychodzić do szkoły, jeśli to możliwe. Dzieci mają same wracać do domu. Jest rejonizacja, więc do szkoły masz zazwyczaj kilkaset metrów – mówi Jolanta.

Szkoły starają się, by rodzice nie musieli w ogóle przychodzić do szkoły. Wszelka komunikacja odbywa się na odległość.

3. Szkoły w Holandii

Odbieranie dzieci ze szkoły to kwestia, z którą Holandia musiała sobie poradzić w pierwszej kolejności. Ze względu na to, że lekcje kończą się o jednej godzinie, zazwyczaj pod szkołami po lekcjach gromadził się tłum dzieci i rodziców. Teraz władze starają się tego uniknąć.

- To w ogóle jest ciekawe, bo w Holandii dzieci ze szkoły trzeba odbierać osobiście bardzo długo. Nawet nastoletni uczniowie nie mogą samodzielnie opuścić murów placówki. Teraz wygląda to tak, że o 14, kiedy kończą się lekcje, rodzic musi ustawić się w specjalnej strefie wyznaczonej dla każdej klasy. Na przykład: przy parkingu dla rowerów zbiera się klasa 3., przy parkingu dla samochodów zbiera się klasa 4., a przy wejściu na boisko klasa 1. Tam nauczyciele przyprowadzają dzieci – komentuje Polka.

Zobacz także: Koronawirus u dzieci. Kiedy biegunka jest objawem?

Nikt też nie martwi się tym, że klasy nie zdążą przerobić materiału. Ze względu na to, że obowiązek szkolny zaczyna się z ukończeniem czterech lat, nauka prowadzona jest powoli. Dlatego szkoły nie mają problemu kwestią domknięcia programu.

- Dla rodziców jest to wyzwanie, bo nie zawsze mają ochotę pomagać dzieciom w nauce. Dzieci też nie mają aż takiej chęci do nauki. Mój syn, który jest raczej dobrym uczniem, często sam nie ma ochoty usiąść do komputera, czy książek i robić zadań szkolnych. W Holandii rodziny są bardzo duże, bo często to jest na przykład czwórka dzieci w domu na bardzo małej powierzchni, a do tego na przykład jeden komputer. Dlatego nie było presji ze strony szkoły, że trzeba robić tyle i o określonej godzinie. Tutaj jest taki luz – podsumowuje Jolanta.

Premier Holandii skomentował wprowadzone zasady krótko, powiedział, że "lepiej dzisiaj być ostrożnym, niż jutro żałować, że się tego nie zrobiło".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze