Grzmiał z ambony, że nastolatek nie zasługuje na pogrzeb. Rezygnacja z religii w szkole to jednak wcale nie nowość
Proboszcz parafii w Załubicach koło Radzymina odmówił prowadzenia mszy pogrzebowej w obrządku katolickim. Dlaczego? Ksiądz z ambony grzmiał, że zmarły tragicznie 15-latek nie zasługuje na pogrzeb, ponieważ nie chodził na religię i namawiał do tego innych. Rezygnacja z katechezy w szkole nie jest jednak niczym nowym.
1. Trzasnęłam drzwiami i wyszłam
- W drugiej klasie licealnej na jednej z pierwszych katechez usłyszałam od księdza, że jeżeli ktoś nie ma dzieci to nie ma. I trudno. Żadnych adopcji, rodzin zastępczych, żadnych in-vitro. Nie będziesz mógł nigdy usłyszeć "tato" czy "mamo" i koniec. Bo Bóg tak chciał – mówi Paulina, obecnie trzydziestolatka.
Kobieta wzięła wtedy torbę spod ławki i wyszła, trzaskając drzwiami. O całym zajściu opowiedziała rodzicom. Na szczęście byli tolerancyjni. Następnego dnia na biurku wychowawcy położyła kartkę z ręcznie napisaną zgodą na rezygnację z uczęszczania na religię. Podpisali się oboje – matka i ojciec. Potem trzy kolejne dziewczyny z klasy zrobiły to samo. Reszta, chociaż też o tym myślała, bała się rodziców.
- Wybrałam etykę. To jednak był tzw. pic na wodę. Zamiast ciekawych zajęć o filozofii i etycznych zachowaniach, miałam dwa okienka w tygodniu. Nie siedziałam bezczynnie. Razem z kumpelami piliśmy tanie wino albo piwo w szatni. Na kolejną lekcję przychodziłyśmy w rewelacyjnych humorach. Wszystko to w czasie, gdy inni siedzieli w klasie i rozmawiali po raz setny o narodzinach Jezusa czy zmartwychwstaniu – wspomina Paulina.
2. Awantura nad trumną
Tak było już kilkanaście lat temu. Dziwi więc zachowanie księdza z Załubic, który wywołał taką awanturę nad trumną 15-latka, ponieważ "problem" nie jest nowy.
"Jak wiecie, stała się wielka tragedia. On nie chodził na religię, czym doprowadził do publicznego zgorszenia. Co gorsza, namawiał innych, by tak postępowali. Skoro wypisał się z wiary, to nie jest naszym parafianinem" - mówił proboszcz podczas mszy żałobnej 15-latka. Wiele osób wyszło wtedy z Kościoła. Część, która została, wdała się z księdzem w dyskusję. Z ławek padały pytania: "Piłeś przed nabożeństwem?", "Ilu z was jest pedofilami?". Uroczystość musiał dokończyć wikary. Pogrzeb zamienił się w wielką farsę.
O słuszność uczęszczania na religię w szkole zapytaliśmy czytelników na Facebook'u. Większości z nich nie podoba się pomysł posyłania swoich dzieci na katechezę już w szkole podstawowej. Widzą, co się dzieje. Nie chcą marnować czasu na lekcje, które tylko zasieją ferment w beztroskim dzieciństwie.
Nie chcą za kilkanaście lat być rodzicami, którym dorastające, zbuntowane dziecko przyniesie zaświadczenie o rezygnacji z religii do podpisania. Co znaleźliśmy w komentarzach?
3. Kompletna strata czasu
"Religia? Tylko w Kościele, dla zainteresowanych. W ciągu edukacji dziecko ma ponad 600 godzin religii. W tym czasie może nauczyć się grać na pianinie lub języka obcego".
"Dzieci powinny uczyć się rzeczy ważnych. Religii jest kilka godzin w tygodniu, kosztem języków obcych, matematyki czy informatyki. Wolałbym, żeby moje dzieci uczyły się przedmiotów, które w życiu się jakoś przydają, a nie bajek. Religia może być, ale dla osób chętnych".
"Nie ma czegoś takiego, jak ocena z wiary. To ocena głównie za ładnie prowadzony zeszyt. Często też religia traktowana jest jako czas na naukę innych przedmiotów. Trochę to pomyłka. Jakby się dzieci zmobilizowały i wędrowały do kościoła na religię, to może potrafiłyby bardziej docenić ten czas. (...) Religia to nie tylko katechizm i sztywne nauki reguł, ale oprócz tego życie wokół nas, drugi człowiek. Dlaczego nie mówić o Bogu poza murami szkoły?".
"Zdecydowana większość księży nie traktuje tego poważnie, starają się przypodobać dzieciom, które uczą i robią różne głupoty. I też słyszę, że "może na tę całą klasę znajdzie się ta jedna osoba, która się nawróci". Zdecydowanie częściej jest tak, że dzieci patrzące na cyrk, jaki robią nauczyciele religii i księża na lekcji, wolą trzymać się od tego z daleka. Traktuje się ich jak idiotów, ucząc przez 12 lat ciągle tego samego, czyli np. podstawowych modlitw. A to jest śmiech na sali. Tym sposobem sami sobie strzelamy w kolano i ośmieszamy religię".
"Wiary nie da się nauczyć w szkole. Lekcje religii to kompletna strata czasu. Jeżeli ktoś chce wychowywać swoje dziecko w wierze, poświęca na to czas w domu, chodzi z dzieckiem do Kościoła, uczy odmawiać modlitw".
"Wiara sama w sobie powinna wynikać z naszego wnętrza, a nie być oceniana w kategoriach od 1 do 6. To tak jakby Bóg miał kochać dziecko z szóstką bardziej niż to z jedynką. Lekcje powinny stwarzać możliwość refleksji nad tym, co dzieje się w świątyni. Powinno być to miejsce, w którym dziecko może zapytać, dlaczego śpiewamy tak i tak oraz dlaczego wtedy, a wtedy modlimy się tak, a nie inaczej”
W Polsce niechęć do lekcji religii w szkole jest coraz większa. Warto tu wspomnieć np. o rozdawaniu replik płodów w szczecińskim gimnazjum czy o szokujących treściach o małżeństwach mieszanych w podręcznikach do katechezy. Religia w szkole to absurd? Być może. Jeżeli nic się w tej kwestii nie zmieni, coraz więcej uczniów będzie z niej rezygnować.