Dziecko zmarło na sepsję. Rodzice oskarżają szpital o zaniedbania
"Tuż przed śmiercią nasze dziecko zmieniło kolor na fioletowy" - wspominają rodzice Lewysa, który zmarł z powodu sepsy. Ich zdaniem ich syna można było uratować, gdyby ktoś w odpowiednim czasie rozpoznał chorobę i podał chłopcu antybiotyki. Rodzice na diagnozę czekali 8 godzin.
1. Rodzice oskarżają szpital o zaniedbania w związku ze śmiercią syna
Trzymiesięczny Lewys Crawford zmarł na posocznicę meningokokową w szpitalu uniwersyteckim w Cardiff. Sprawa trafiła do sądu. Do tragicznych wydarzeń doszło 22 marca 2019 r.
Choroba rozwinęła się błyskawicznie. Lewys był przeziębiony, miał gorączkę 38,4 stopnia. To był 21 marca. Około godz.16:00 chłopiec wydał się z siebie przeszywający krzyk. Wtedy jeszcze był w dobrej kondycji.
"Poszedł spać i słyszałam, jak jęczy we śnie. Kiedy się obudził, nie był sobą" - opowiada Kirsty Link, mama chłopca.
Wtedy rodzice postanowili zgłosić się z synem na oddział ratownictwa dziecięcego.
2. Czekali 8 godzin na diagnozę
Pielęgniarka, która oglądała chłopca, podejrzewała, że cierpi na sepsę. Jednak lekarz, który go przyjmował do szpitala, uznał, że to "jakiś wirus" i skierował go na oddział do Szpitala Dziecięcego "Arka Noego".
Mama chłopca wspomina, że już wtedy dziecko było spuchnięte i wręcz fioletowe. Rodzice uważają, że lekarz zignorował pierwsze symptomy choroby chłopca świadczące o rozwoju sepsy.
"Cały czas pytałam doktora, co robią i czy już go zdiagnozowano, ciągle padała odpowiedź: nie" - wspominają opiekunowie chłopca.
Rodzice podkreślają, że wszystkie procedury trwały bardzo długo. Ich zdaniem, gdyby chłopcu podano w odpowiednim czasie antybiotyki, może udałoby się go uratować. Właściwa diagnoza pojawiła się dopiero po 8 godzinach.
"Wtedy w końcu dostaliśmy diagnozę, że Lewys miał zapalenie opon mózgowych - 22 marca. Ale było już za późno" - wspomina Kirsty Link.
Zobacz także: Czerwona pręga na ramieniu była objawem zakażenia. Mama zareagowała błyskawicznie
3. Trwa postępowanie sądowe
Sąd przesłuchiwał w tej sprawie m.in. Rebeccę Murphy, pielęgniarkę pediatryczną, która tego dnia dyżurowała w szpitalu. Kobieta przyznaje, że po obejrzeniu chłopca zanotowała, że ma on bladą i cętkowaną skórę i temperaturę 39,6 stopnia. Niemowlę skierowano do przyjęcia w Szpitalu Dziecięcym Arki Nowego.
Pielęgniarka podejrzewała, że to może być sepsa. W jej raporcie zmianowym z tego dnia nie ma jednak o tym mowy. Dlaczego? Pielęgniarka stwierdziła, że powinna uwzględnić tę informację i nie potrafi wyjaśnić, dlaczego nie umieściła tam swoich spostrzeżeń. Tymczasem to mogła być wskazówka do szybszego wdrożenia leczenia.
4. Posocznica - zagrożenia
Posocznica, czyli sepsa to choroba, która prowadzi do niewydolności poszczególnych organów, doprowadzając do śmierci chorego.
Zastosowanie w odpowiednim czasie antybiotykoterapii daje jednak szansę na wyleczenie pacjenta. Lekarz podczas przesłuchań przyznał, że popełnił błąd, ale był przekonany, że to zwykła infekcja wirusowa. Trwa dochodzenie w tej sprawie.
Zobacz także: Nastolatek z zapaleniem wyrostka czekał 26 godzin na operację. Wdała się sepsa
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl