Bakteria atakuje całe rodziny. Leki zniknęły z aptek
Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego alarmuje, że znacząco wzrosła liczba zachorowań na anginę i szkarlatynę. - Dostrzegamy wiele nawrotów i powikłań. Zdarza się, że chorują całe rodziny - alarmuje dr Lidia Stopyra. Leczenia nie ułatwiają fakt, że od kilku tygodni w polskich aptekach i hurtowniach brakuje antybiotyków zawierających penicylinę i amoksycylinę.
1. Rekordowy wzrost zachorowań
W czasie letnich miesięcy liczba infekcji powinna wyraźnie spadać. Jednak ten sezon jest nietypowy. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego alarmuje, że znacząco wzrosła liczba zachorowań na anginę i szkarlatynę. Od początku roku do końca maja wykryto 24 043 przypadki szkarlatyny, znanej też jako płonica. To siedmiokrotnie więcej niż w ubiegłym roku. Przez pierwsze pięć miesięcy 2022 r. zgłoszono 3298 zachorowań.
- Drastycznie wzrosła liczba zakażeń paciorkowcowych, a szkarlatyna i angina są jednymi z chorób wywołanych przez paciorkowce. Na oddziale hospitalizujemy również dzieci z innymi schorzeniami wywołanymi przez te bakterie, które mogą być zagrożeniem dla życia jak np. ciężkie zapalenie płuc/opłucnej, sepsa, zespól wstrząsu toksycznego. Niestety zgony dzieci z powodu inwazyjnej choroby paciorkowcowej nadal się zdarzają - alarmuje dr Lidia Stopyra, specjalistka chorób zakaźnych, ordynatorka Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie.
Lekarka podaje, że od początku czerwca na jej oddziale leczono ponad 60 dzieci zarażonych paciorkowcem.
- Obecnie na oddziale z potwierdzoną infekcją paciorkowcową hospitalizowanych jest około 10 dzieci. To bardzo dużo, gdyż to około 30 proc. wszystkich małych pacjentów. Gdy porównamy to z poprzednimi latami, wzrost jest alarmujący - zaznacza specjalistka chorób zakaźnych.
2. Wiele nawrotów i powikłań
Ekspertka podnosi, że coraz więcej dzieci zapada na te choroby dwa lub trzy razy w ciągu bardzo krótkiego czasu. Infekcje paciorkowcowe są często poprzedzone chorobami wirusowymi takimi jak grypa, ospa, infekcje RSV, koronawirus.
- Dostrzegamy wiele nawrotów i powikłań. Zdarza się, że chorują całe rodziny. Aby infekcje paciorkowcowe przeniosły się z osoby na osobę, potrzebny jest bardzo bliski kontakt. W rodzinie on występuję. Podstawowym objawem jest gorączka. Na początku może być to jedyny symptom choroby. Później pojawia się zapalenie gardła, zapalenie węzłów chłonnych, wysypka - przy szkarlatynie czy posocznicy. Jednak jest jedna rzecz, która powinna zaniepokoić rodziców. Gdy podadzą maluchowi leki przeciwgorączkowe i gorączka spadnie, to dziecko powinno być w lepszej formie. Jednak gdy jest apatyczne, osłabione i jego stan pogarsza się, to jest sygnał, że należy się z nim jak najszybciej zgłosić do szpitala - tłumaczy dr Lidia Stopyra.
3. W aptekach i hurtowniach brakuje leków
Specjalistka chorób zakaźnych tłumaczy, że w przypadku infekcji paciorkowcowych kluczowe jest zastosowanie odpowiednich antybiotyków. Niestety obecnie jest to trudne, gdyż od kilku tygodni w polskich aptekach i hurtowniach brakuje leków zawierających penicylinę i amoksycylinę.
"Na podstawie dostępnych danych na tę chwilę obserwujemy utrudnienia w dostępie do antybiotyków w formie pediatrycznej, w szczególności zawierających fenoksymetylopenicylinę (jeden produkt na rynku, brak odpowiedników), amoksycylinę oraz azytromycynę" - czytamy w komunikacie na stronie gov.pl.
Chodzi przede wszystkim o takie leki jak:
Duomox,
Ospen,
Amotaks,
Ospamox.
Wielu rodziców musi jeździć do sąsiednich miejscowości, by je zdobyć.
- Paciorkowiec jest bakterią, na którą mamy antybiotyki, tylko musimy odpowiednio wcześnie je zastosować. Teraz często nie mamy takiej możliwości ze względu na braki. Gdy podczas leczenia używamy innych antybiotyków, a nie tych dedykowanych chorobom paciorkowcowym, to nie jest ono skuteczne. Przy właściwie dobranym leczeniu poprawa jest szybka. Jednak powinno się je prowadzić przez 10 dni. Niestety obecnie, gdy rodzic ma problem ze zdobyciem leku, to odstępuje od pełnego leczenia i pojawiają się nawroty - tłumaczy ordynatorka Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie.
- Dziś, zanim wypiszemy dziecko z oddziału, mówimy rodzicom, żeby szukali dla niego antybiotyku. Opiekunowie jeżdżą często do innych miast żeby kupić lek i móc kontynuować leczenie w domu - dodaje ekspertka.
4. Nie rezygnujmy ze szczepień!
Skąd tak dużo zachorowań? Raport opublikowany przez Krajowy Ośrodek Referencyjny ds. Diagnostyki Bakteryjnych Zakażeń Ośrodkowego Układu Nerwowego wskazuje, że może to mieć związek ze wzmożoną aktywnością wirusów grypy i RSV w ostatnim sezonie. Doktor Stopyra zaznacza, że powodów zwiększonej zachorowalności jest kilka. Jednak głównym jest coraz mniejsza wyszczepialność.
- O ile nie możemy się zaszczepić przeciwko szkarlatynie, to są szczepienia przeciwko grypie i ospie. Dzięki nim można uniknąć wielu powikłań paciorkowcowych. Infekcje paciorkowcowe, czyli bakteryjne są powikłaniem po infekcjach wirusowych. Jest szereg zakażeń paciorkowcowych po ospie i koronawirusie. Niestety poziom wyszczepienia wciąż jest niski - alarmuje dr Lidia Stopyra.
Niechęć do szczepień implikuje również to, że powraca coraz więcej chorób, które powinny być już wyeliminowane, takie jak krztusiec czy nawet gruźlica.
- Przypadki gruźlicy, które się pojawiają, są też związane z falą uchodźców. Jeśli chodzi o krztusiec, jest to choroba, na którą realnie może zachorować osoba niezaszczepiona. A liczba szczepień drastycznie spada. Pamiętajmy, że szczepienia przeciwko gruźlicy i krztuścowi są obowiązkowe i wykonywane są w pierwszych tygodniach życia dziecka. Nie rezygnujmy z nich - apeluje ordynatorka Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie.
Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl