Cudowny powrót do zdrowia chłopca, u którego stwierdzono śmierć mózgu
To prawdziwy cud! 3-letni Harrison Ellmer z Wielkiej Brytanii w zasadzie otarł się o śmierć. Kiedy jego rodzice dowiedzieli się, że na skutek zapalenia opon mózgowych funkcje życiowe mózgu muszą być sztucznie podtrzymywane, obawiali się, że to dla ich synka wyrok. Jednak na szczęście stało się inaczej.
1. Mały bohater, który przeżył własną śmierć
Harrison Ellmer ma dopiero 3 lata, a już można powiedzieć, że wygrał swoje życie. Chłopiec urodził się w grudniu 2012 roku. Zaraz po przyjściu na świat wszystko było w porządku. Koszmar zaczął się cztery tygodnie po powrocie do domu. Pewnej nocy chłopiec nagle zaczął się dusić i miał problemy z oddychaniem. Rodzice natychmiast wezwali pogotowie. Karetka przewiozła go do szpitala w Sheffield. Mama chłopca przyznaje, że wszystko działo się tak szybko, że nie pamięta podróży:
– Harrison został zabrany karetką do szpitala i nawet nie wiem, jak odbyła się ta podróż, to był moment. Na miejscu powiedziano mi od razu, że stan mojego synka jest bardzo poważny, a po wstępnych badaniach okazało się, że to zapalenie opon mózgowych.
Zapalenie opon mózgowych u miesięcznego niemowlęcia jest szczególnie niebezpieczne, dlatego też chłopiec musiał zostać podłączony pod maszynę, która miała podtrzymywać funkcje życiowe mózgu. Jego organizm był słaby i lekarze przygotowywali rodziców na najgorsze. Mimo podawania antybiotyków stan chłopca pogarszał się. Po pięciu dniach spędzonych w szpitalu lekarze zadecydowali, że maszynę podtrzymującą życie trzeba będzie wkrótce odłączyć. Rodzice Harrisona, Samantha Baker i Adam Ellmer, postanowili umieścić chłopca w hospicjum.
– Zdecydowałam się zabrać go do dziecięcego hospicjum Bluebell Wood, gdzie mógł spokojnie odejść, a my mogliśmy być przy nim w tych ostatnich chwilach. Opieka, jaką otrzymaliśmy w hospicjum, była fantastyczna, ale Harrison wciąż oddychał przez maszynę i przygotowywaliśmy się na odłączenie aparatu i ostatnie pożegnanie – powiedziała mama chłopca, która dodała, że patrząc teraz na swojego syna, który biega, jeździ na rowerze, śmieje się, czyta książki, wprost nie może uwierzyć w ten cud.
Podczas pobytu w hospicjum rodzice bili się z myślami, czy odłączyć chłopca od aparatury podtrzymującej jego czynności życiowe. Nagle malec zaczął sam oddychać! Jego organizm był tak silny, a wola życia tak ogromna, że mimo braku szans chłopiec pokonał chorobę. I chociaż ma łagodne dziecięce porażenie mózgowe i nie słyszy na jedno ucho, jak na razie rozwija się prawidłowo.
– Pomimo że Harrison przeżył, lekarze wciąż ostrzegali nas, że nigdy nie będzie w stanie chodzić ani mówić. Byliśmy przerażeni, ale jednocześnie bardzo wdzięczni Bogu, że przetrwał – mówi Samantha Baker.
Wbrew przewidywaniom lekarzy chłopiec żyje pełnią życia i rozwija się tak, jak inne dzieci. Teraz przed nim kolejne wyzwanie – już wkrótce zostanie starszym bratem, ponieważ Samantha i Adam spodziewają się kolejnego dziecka. Rodzice Harrisona są tak wdzięczni hospicjum za okazaną opiekę, że włączyli się w pozyskiwanie funduszy dla placówki. A sam Harrison jest przykładem dla małych pacjentów i ich rodziców, że zawsze warto walczyć do końca.