Trwa ładowanie...

Chłopiec z domu dziecka uderzony przez opiekunkę. To nie był pierwszy raz?

 Monika Suszek
30.11.2018 09:14
Chłopiec z domu dziecka uderzony przez opiekunkę. To nie był pierwszy raz?
Chłopiec z domu dziecka uderzony przez opiekunkę. To nie był pierwszy raz? (123fr)

To miały być upragnione wakacje dla dzieci: morze, plaża, słońce i oczywiście beztroska zabawa. Jak się okazało - nie dla wszystkich. Na Facebooku pojawiła się informacja, że jedno z dzieci przebywających na koloniach zostało uderzone przez opiekunkę. Chłopiec pochodzi z Domu Dziecka w Wojsławicach, a kara wymierzona została przez "opiekunkę (z ramienia domu dziecka)” - czytamy w poście. Dziećmi z kolonii opiekowały się wychowawczynie zatrudnione przez biuro podróży. Pieczę na małymi mieszkańcami z domu dziecka sprawowała ich opiekunka, która wraz z nimi przyjechała na turnus nad morze.

W opublikowanej informacji możemy przeczytać: "Od kilku lat jeżdżę na różne kolonie i obozy młodzieżowe. W tym roku spotkała mnie przykra sytuacja. Podczas kolonii, wśród 32 uczestników, było 8 osób z domu dziecka im. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Wojsławicach. Pewnego dnia opiekunka (z ramienia domu dziecka) uderzyła 7-letniego chłopca w twarz, wrzuciła pod prysznic, a następnie położyła go do spania. Na drugi dzień, podczas śniadania, wraz z resztą kadry, zauważyliśmy ślad na twarzy chłopca po ewidentnym uderzeniu. Po zrobieniu zdjęć, nagraniu chłopaka, który opowiedział, co się wydarzyło poprzedniego wieczoru, kiedy opiekunka szarpiąc, zaprowadzila go do pokoju, wraz z panią kierownik udałam się do lekarza dyżurującego w ośrodku, który potwierdził nasze przypuszczenia i słowa chłopca. Sprawa została zgłoszona na policję, chłopiec został poddany obdukcji. Dziękuję pani kierownik i panom policjantom za podejście do sprawy, za pełne zaangażowanie i opiekę 'od A do Z'.

Sprawa jest w toku i zrobię wszystko, żeby kobieta została pozbawiona praw do wykonywania zawodu i poniosła odpowiednie konsekwencje. Dodam, że owa osoba jest kuratorem sądowym wielu osób z tamtejszej placówki. Ciekawe, czy dyrektorka placówki wie, jakie metody wychowawcze stosują jej pracownicy np. ZIMNY PRYSZNIC!!!! Nie siedźmy cicho i nie udawajmy, że nie widzimy, kiedy dzieciom dzieje się krzywda. One nawet nie wiedzą, że takie sytuacje nie mają prawa bytu, dla nich to jest normalne!!! Serce pęka, gdy się tego słucha! Myślę, że w Polsce znajdzie się więcej placówek, w których dzieci traktowane są jak zwierzęta (chociaż nie wyobrażam sobie traktować tak swoich pupili), albo nawet gorzej.

Zobacz film: "Matka demaskuje okrutną nianię, nagrywając ją na kamerę"

Nie bądźmy obojętni, reagujmy. Gdzie w tym wszystkim jest wychowanie, kształtowanie osobowości, przekazywanie wartości?!? Jak dzieci z takich placówek mają wyrosnąć na porządne, wartościowe dorosłe osoby, kiedy sami doświadczają agresji?! Ratujmy młode istoty z rąk osób, które nie radząc sobie, stosują przemoc. Osoby, które powinny dawać przykład, wychowywać i - przede wszystkim - przy których dzieci powinny czuć się bezpiecznie. Wiedząc, jak szybko informacje rozchodzą się na portalach społecznościowych mam nadzieję, że ta również trafi w odpowiednie ręce”.

(Źródło Facebook. Zachowana oryginalna pisownia - przyp. red).

(Facebook)

Informacje upubliczniła Mariola Gepfert, która była jedną z opiekunek dzieci podczas wspomnianego wyjazdu.

Sprawdź koniecznie:

To nie gry powodują agresję u dzieci. Sprawdź główne powody

1. Co wydarzyło się podczas wyjazdu?

Wszystko miało miejsce 11 lipca w Łazach. Po obiedzie opiekunka usłyszała krzyk dzieci. Okazało się, że doszło do bójki między dwoma chłopcami. Jeden z nich był wychowankiem domu dziecka.

- Wyszłam na balkon, aby zobaczyć, co się dzieje, ale zobaczyłam, że opiekunka z domu dziecka biegła w kierunku bijących się. Wycofałam się z interwencji, bo stwierdziłam, że to właśnie ta pani jest jego główną opiekunką i nie powinnam robić dodatkowego zamieszania. Szarpnęła chłopakiem i zaprowadziła do pokoju. Usłyszałam tylko jego krzyk: "Nie”, potem drzwi się zamknęły – mówi w rozmowie z WP parenting Mariola Gepfert.

Wieczorem miały być zaplanowane zajęcia sportowe. Mariola Gepfert, która była odpowiedzialna za ich przebieg, poszła po dzieci do ich pokoi.

- Poszłam po chłopaków, żeby wszystkich zebrać na dole, na zbiórce. Weszłam do pokoju chłopca. Spał. W środku była opiekunka wraz z trójką innych dzieci. Chłopiec był przykryty. Wtedy nie widziałam jego twarzy – opowiada Gepfert.

Twarz dziecka pozostali opiekunowie zobaczyli dopiero rano przy śniadaniu.

- Siedziałyśmy w czwórkę: ja, kierowniczka, wychowawczyni i opiekunka. Chłopczyk i najmłodsze dzieciaki siedziały obok nas. Od razu zauważyłam, że ma ślady na buzi. Spojrzałam na kierowniczkę i na inną wychowawczynię. Domyślałyśmy się, o co chodzi. W pewnym momencie pani kierownik zapytała opiekunkę o ślady na twarzy dziecka. Odpowiedziała, że "nie wie”. Od początku miałam dobry kontakt z chłopcem. Wyszłam z nim na spacer, by w spokoju porozmawiać. Powiedział mi o wszystkim.

- Kobieta uderzyła go w twarz, następnie umyła pod prysznicem, potem zasnął. Chłopiec powiedział o tym, w jaki sposób opiekunka traktowała go w domu dziecka. Jeżeli był niegrzeczny, dostawał karę – zimny prysznic. Dla niego to było coś normalnego. Uważał, że opiekun ma prawo go tak potraktować. Rozmawiając z nim musiałam go uświadomić, że nikt nie ma prawa podnieść na niego ręki.

Sprawdź koniecznie:

Poświęć nam 5 minut i powiedz, jak możemy być jeszcze lepsi!

10 największych błędów wychowawczych, którymi krzywdzisz swoje dziecko
10 największych błędów wychowawczych, którymi krzywdzisz swoje dziecko [11 zdjęć]

Wychowanie dziecka to bardzo skomplikowany proces, który wymaga od rodzica przemyślanych decyzji. W

zobacz galerię

2. Sprawa w toku

Sprawa o naruszenie nietykalności osobistej została zgłoszona na policję w Mielnie.

- Potwierdzam, zostało zgłoszone zawiadomienie. Sprawa została przekazana Prokuraturze Okręgowej w Koszalinie – powiedziała nam Monika Kosiec, rzecznik prasowy policji w Mielnie.

O wypowiedź poprosiliśmy też Prokuraturę Okręgową w Koszalinie:

- Z racji tego, że wydarzenie miało miejsce w miejscowości Łaziska, sprawa została przekazana Prokuraturze w Zduńskiej Woli. Akta zostały wysłane w piątek (21.07 – przyp. red.) – mówi rzecznik prasowy Aneta Skupień. - Zdarzenie, do którego doszło w Łaziskach, otworzyło chłopca i zaczął mówić o innych przypadkach użycia wobec niego siły przez opiekunkę. W tej chwili ruszyła procedura. Chłopiec będzie również przesłuchiwany przez sąd. O dalszej sprawie będzie informowała Prokuratura w Zduńskiej Woli – mówi Skupień.

Zadzwoniliśmy również do Prokuratury Okręgowej w Zduńskiej Woli. Od rzecznika Tomasza Sukiennika usłyszeliśmy:

- Obecnie nie otrzymaliśmy jeszcze akt dotyczących sprawy chłopca (25.07 przyp. red).

Sprawą zainteresował się również Rzecznik Praw Dziecka. W oficjalnym komunikacie czytamy: "Marek Michalak w trybie pilnym zwrócił się do właściwego urzędu wojewódzkiego z wnioskiem o zbadanie, czy w Domu Dziecka im. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Wojsławicach, którego wychowankiem jest siedmiolatek, w sposób należyty są przestrzegane prawa dziecka. Dyrektor Domu Dziecka powiadomiła Rzecznika, że wychowawczyni, która była odpowiedzialna za opiekę nad wychowankami placówki opiekuńczo-wychowawczej, została odsunięta od pracy z dziećmi. Sprawę bada już prokuratura.

Rzecznik zwrócił się do Starosty Zduńskowolskiego o skontrolowanie funkcjonowania podległej mu placówki pieczy zastępczej, a także zbadanie, czy placówka udzieliła właściwego wsparcia przebywającym tam dzieciom po zdarzeniu z udziałem opiekunki. Rzecznik wystąpił także do organizatora wypoczynku o informacje o organizacji kolonii, w tym organizacji nadzoru nad pracą opiekunów ze strony jego kierownika”.

Od dwóch dni próbujemy skontaktować się z dyrektorem Domu Dziecka w Wojsławicach - Moniką Walczak. Kilkanaście razy rozmawialiśmy z sekretarką. Mimo zapewnień, dyrekcja nie skontaktowała się z nami. Wciąż czekamy na komentarz placówki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze