Chłopiec połknął baterię guzikową. "Minuty dzieliły go od śmierci"
Roczny Ralphie ma poparzoną tchawicę i przełyk. Karmiony jest w szpitalu sondą, a jego mama wspomina, że chłopca dzieliły "minuty od śmierci". Maluch połknął baterię guzikową, jaka często umieszczana jest w zabawkach dziecięcych. Mama Ralphiego nie przypuszczała, że ten niepozorny przedmiot może być śmiertelnie niebezpieczny.
1. Chłopiec połknął baterię guzikową
Kiedy 27-letnia Hollie Phillips zauważyła, że jej syn bierze coś z podłogi i wkłada do ust, nie była szczególnie zaniepokojona. Jak wspomina później, miała świadomość tego, że dzieci wkładają różne rzeczy do ust – jest to naturalne i rzadko ma poważne konsekwencje. Nie spodziewała się, że niedługo chłopiec znajdzie się na stole operacyjnym.
Czas szybko zweryfikował jej poglądy – gdy malec zaczął rozpaczliwie płakać, a później pojawiły się krwiste wymioty, mama wiedziała, że dzieje się coś złego. Zabrała syna na izbę przyjęć, ale badanie wykrywaczem metalu nie wykazało niczego niepokojącego. Ralphie został wypisany i wrócił z mamą do domu. Jednak Hollie to nie uspokoiło. Dziecko wciąż było niespokojne, a wymioty nie ustępowały.
Wezwała karetkę pogotowia. W czasie transportu do szpitala chłopiec na zmianę tracił i odzyskiwał przytomność i, jak wspomina Hollie, dzieliły go minuty od śmierci. "Byłam przerażona. Gdybyśmy dotarli 10 lub 15 minut później, może nie udałoby mu się przeżyć" – powiedziała kobieta.
Początkowo badania nie wykazały niczego niepokojącego, ale mama chłopca widziała, że stan jej syna się pogarsza. Dopiero badanie RTG potwierdziło, że Ralphie połknął baterię guzikową, która widoczna była na prześwietleniu klatki piersiowej.
Lekarze podjęli szybką decyzję o operacji – potrzeba było aż dwóch chirurgów, by usunąć ciało obce z przewodu pokarmowego malucha. Zabieg trwał trzy godziny.
Obecnie dziecko karmione jest sondą – kwas z baterii poważnie uszkodził śluzówkę jego tchawicy i przełyku.
2. Mama ostrzega innych rodziców
Wystarczyła chwila nieuwagi, by mały Ralphie włożył do ust niepozorną baterię guzikową, jaka może znajdować się w wielu dziecięcych zabawkach. Ta chwila może jednak kosztować dziecko nawet życie.
Takie sytuacje wcale nie są rzadkością – Hollie uważa, że należy uświadamiać rodziców, z jakim zagrożeniem muszą się mierzyć każdego dnia. Jak tłumaczy mama małego Ralphiego, tego typu baterie każde dziecko z łatwością może wyjąć z zabawki, a ich rozmiar ułatwia przypadkowe połknięcie. "Są w wielu zabawkach i nie wymagają śrubokręta do ich usunięcia" – powiedziała Hollie.
Kobieta apeluje do rodziców, by zachowali czujność. "Mam nadzieję, że historia Ralphiego pomoże innym rodzicom dostrzec niepokojące objawy, takie jak rozpaczliwy płacz dziecka, zmianę koloru skóry i brązowe wymioty, które cuchną kwasem".
One wskazują na to, że dziecko prawdopodobnie połknęło baterię i należy niezwłocznie zgłosić się do szpitala, bo ważą się losy malucha.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl