Trwa ładowanie...

3-latki mieszkają w aptece. Ich mamy dalej zaopatrują mieszkańców Charkowa w leki

 Maria Krasicka
30.03.2022 11:25
Mila mieszka z mamą w aptece
Mila mieszka z mamą w aptece (Twitter)

Wiktoria Reznichenko i Wiktoria Makarova pochodzą z Charkowa. Kobiety przed wojną wspólnie prowadziły aptekę i mimo że mogły się ewakuować z kraju, nie zrobiły tego, by dalej zaopatrywać mieszkańców w niezbędne leki. Od miesiąca mieszkają w aptece razem z dziećmi.

1. Aptekarki z Charkowa

Przed atakiem Rosji na Ukrainę w Charkowie żyło około 1,4 miliona mieszkańców. W ciągu ostatniego miesiąca ta sytuacja diametralnie się zmieniła. Mer miasta Ihor Terechow poinformował, że od początku rosyjskiej inwazji jedna trzecia ludności opuściła Charków. Jak dodał, zniszczono 1177 wielopiętrowych budynków, w tym 15 szpitali, 53 przedszkola oraz 69 szkół.

W pierwszej kolejności ewakuować się mogły kobiety z dziećmi. Jednak dwie farmaceutki Wiktoria Reznichenko i Wiktoria Makarova, które prowadziły wspólnie aptekę w Charkowie, postanowiły zostać i dalej zaopatrywać mieszkańców w leki.

Farmaceutki mieszkają z córkami w charkowskiej aptece
Farmaceutki mieszkają z córkami w charkowskiej aptece (Twitter)

Obecnie apteka nie jest zaopatrywana przez hurtownie. Natomiast zwieziono do niej leki z innych punktów, które już nie działają.

2. Życie z dziećmi w aptece

Dla bezpieczeństwa dzielne farmaceutki przeprowadziły się do apteki. Nie zostały jednak same. Razem z nimi mieszkają ich trzyletnie córeczki: Darina Makarova i Mila Reznichenko.

- To jest nasz pokój z mamą. Śpię tutaj, Mila jest tutaj, a to jest nasza kanapa – mówi Darina.

Trzyletnia Darina mieszka z mamą w aptece
Trzyletnia Darina mieszka z mamą w aptece (YouTube)

Mama dziewczynki wytłumaczyła w rozmowie z portalem Suspilne, że pomieszczenie, w którym żyją od miesiąca, wcześniej było zapleczem apteki, gdzie pracownicy mogli odpocząć i zjeść drugie śniadanie.

- Kiedy się tu przeniosłyśmy, stwierdziłyśmy, że ja i Darina będziemy spać na kozetce, a Wika z Milą na paletach – tłumaczy Wiktoria. – Nasze mieszkania są stale pod ostrzałem. Tu czujemy się bezpieczniej. Rodzina jest blisko, dzieci są blisko, a my mniej się denerwujemy, mniej się boimy. Poza tym jest w nas to poczucie obowiązku. Nie odejdziemy, nie opuścimy swoich, nie opuścimy naszej rodziny - dodaje.

Wolontariusze postanowili pomóc kobietom i zaopatrują je w jedzenie i butle z gazem. Farmaceutki używają ich do pieca, który służy im do ogrzania pomieszczenia i gotowania dla dzieci. Kobiety przyznają, że kiedy usłyszały pierwsze wybuchy 24 lutego, od razu pobiegły do pracy. Nie spodziewały się jednak, że nie wrócą już do domów.

- Nawet nie sądziłam, że to się może wydarzyć – mówi Wiktoria. – Dosłownie praca stała się naszym domem – podsumowuje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze