Mama wyszła do solarium. Dzieci zamknęła w samochodzie
Co roku, gdy tylko temperatura za oknem wzrośnie, służby i media przestrzegają przed zostawianiem dzieci w autach. Jak widać, bezskutecznie. W Płocku 36-latka zostawiła w rozgrzanym samochodzie dwójkę dzieci. Podobnie postąpił 40-latek. Jego ośmiomiesięczny synek spędził w nagrzanym aucie prawie godzinę. Jak się tłumaczyli?
1. Dzieci w nagrzanym aucie, matka na solarium
Do zdarzenia doszło w niedzielę (20 sierpnia) późnym popołudniem w Płocku. Z informacji przekazywanych przez rzeczniczkę płockiej straży miejskiej st. insp. Jolantę Głowacką wynika, że 36-latka zostawiła w rozgrzanym samochodzie dwójkę dzieci.
Pełniący służbę patrol zwrócił uwagę na auto, które było zaparkowane w miejscu niedozwolonym, w rejonie jednego ze skrzyżowań.
- Kiedy funkcjonariuszki podeszły do auta, siedzący w nim chłopiec powiedział, że mama poszła do solarium. On ma lat 10, a jego siostrzyczka dziewięć miesięcy. W aucie co prawda były opuszczone szyby, ale i tak w jego wnętrzu było gorąco - przekazała st. insp. Głowacka.
Rzeczniczka dodała, że po chwili do mundurowych podeszła kobieta, która oświadczyła, że to ona zostawiła dzieci w samochodzie. Tłumaczyła, że "poszła do solarium na zaledwie - jak podkreśliła - osiem minut".
- Kobieta była zdziwiona interwencją strażniczek - zaznaczyła st. insp. Głowacka.
Jednak to nie koniec historii. Kobieta zostawiła w stacyjce pojazdu kluczyki. Ponadto zaparkowała samochód w miejscu, w którym obowiązuje zakaz zatrzymywania się.
- Teraz odpowiednia dokumentacja trafi do wydziału rodzinnego i nieletnich sądu rejonowego, który oceni czy 36-latka dopuściła do przebywania dwójki dzieci w okolicznościach niebezpiecznych dla ich zdrowia - zapowiedziała st. insp. Głowacka.
2. Dziecko było odwodnione
Do kolejnego niebezpiecznego zdarzenia doszło w czwartek (17 sierpnia) po godz. 18 przy ul. Marywilskiej na warszawskiej Białołęce.
- Przechodzień usłyszał płacz małego dziecka dobiegający z zaparkowanego na końcu drogi osiedlowej samochodu. Pojazd miał wyłączony silnik. W środku nie było żadnej dorosłej osoby, a szyby w przednich drzwiach były uchylone na kilka centymetrów - poinformowała rzeczniczka Komendy Rejonowej Policji Warszawa VI kom. Paulina Onyszko.
Mężczyzna zauważył, że na tylnym siedzeniu w foteliku znajduje się zapłakane i spocone dziecko. Po chwili do pojazdu podeszły inne osoby. Jedna z kobiet zdołała wsunąć rękę przez uchylone okno i otworzyć drzwi. Świadkowie zdarzenia zawiadomili policję.
- Temperatura na zewnątrz wynosiła około 35 st. C, było duszno i parno, samochód stał w nasłonecznionym miejscu, wewnątrz nie było żadnego cienia - zaznaczyła kom. Onyszko.
- Policjanci, którzy po kilku minutach zjawili się na miejscu, wezwali pogotowie. Próbowali ustalić opiekunów dziecka, jednak żadna z obecnych na miejscu osób, nie widziała nikogo w pobliżu auta. Po sprawdzeniu pojazdu w bazie danych policjanci ustalili jego właściciela. Próbowali telefonicznie się z nim skontaktować, jednak bezskutecznie - dodała.
Ratownicy medyczni stwierdzili, że dziecko ma objawy odwodnienia. Zdecydowali, że maluch musi trafić do szpitala. W placówce okazało się, że dziecko faktycznie było odwodnione.
- Lekarz zdecydował, że chłopczyk musi zostać na obserwacji - wskazała kom. Onyszko.
Po około 50 min - kilkanaście minut po godzinie 19 - do samochodu podbiegł zdenerwowany mężczyzna. Jak się okazało, był to ojciec dziecka.
Mężczyzna powiedział, że w bloku, obok którego zaparkował, załatwiał sprawę służbową.
- Policjanci zatrzymali 40-latka do czasu wyjaśnienia sprawy. Dalej czynności w tej sprawie prowadzili dochodzeniowcy. Następnego dnia przesłuchali oni matkę dziecka - zaznaczyła kom. Onyszko.
Nieodpowiedzialny ojciec usłyszał zarzut dotyczący narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
40-latkowi może grozić od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
- Funkcjonariusze z wydziału ds. nieletnich i patologii wszczęli postępowanie opiekuńcze i powiadomili sąd rodzinny i nieletnich - poinformowała kom. Onyszko.
3. Przegrzanie dziecka. Jak się objawia i czym grozi?
Przegrzanie dziecka (hipertermia) to stan, w którym dochodzi do nadmiernego nagromadzenia ciepła w organizmie, przekraczającego naturalne zdolności organizmu do chłodzenia, czyli pocenia się. Powstaje wskutek narażenia dziecka na działanie bardzo wysokich temperatur lub zbyt ciepłego ubioru malucha.
Przegrzanie może stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia dziecka.
Szczególnie narażone na hipertermię są niemowlęta, z uwagi na ich obniżoną zdolność do naturalnego ochładzania ciała.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl