Zostawiła 1,5-roczną córkę samą w domu i wyjechała do znajomego poznanego na Tinderze. Mała Diana umierała w męczarniach
Tragedia we Włoszech. Matka zostawiła swoją półtoraroczną córkę bez opieki na sześć dni i wyjechała do znajomego, którego poznała na jednym z portali randkowych. Gdy wróciła, dziewczynka już nie żyła. Dziecko zmarło z głodu i pragnienia.
1. Zostawiła dziecko bez opieki na sześć dni
Z informacji przekazywanych przez funkcjonariuszy wynika, że 14 lipca Alessia Pifferi, wychowująca samotnie córkę, spakowała walizkę i była gotowa na podróż do miejscowości leżącej w odległości ok. 50 km od Mediolanu, gdzie mieszka na co dzień.
Kobieta nakarmiła i przewinęła półtoraroczną Dianę, a przy łóżeczku zostawiła jedną butelkę z mlekiem. Zasłoniła żaluzje i wyszła z domu. Udała się do swojego przyjaciela, którego poznała na Tinderze.
Minęło sześć dni. Alessia wróciła do domu. Córeczka kobiety nadal leżała w łóżeczku. Matka podeszła do dziecka i zauważyła, że dziewczynka się nie rusza. Natychmiast pobiegła po sąsiadkę, ta zaś, gdy zobaczyła niedające oznak życia dziecko, zadzwoniła po pogotowie.
Ratownicy stwierdzili, że Diana nie żyje już od mniej więcej 25 godzin. Chwilę później na miejscu zdarzenia pojawili się funkcjonariusze policji, którzy aresztowali 37-latkę.
Mentre Diana moriva, ecco cosa faceva Alessia Pifferi alla festa di paese: il racconto degli abitanti di Leffe 👉 https://t.co/pxAeXhc8c2 pic.twitter.com/xxR2jTmg42
— CronacaSocial (@CronacaSocial) July 26, 2022
Bezpośrednio po zatrzymaniu Alessia zeznała, że zostawiła córkę z opiekunką. Jednak policjanci szybko odkryli, że kłamie. W końcu kobieta przyznała, że zostawiła Dianę bez jakiejkolwiek opieki i liczyła się z tym, że jej córeczka może umrzeć.
Przed wyjazdem matka prawdopodobnie podała Dianie środki uspokajające - znaleziono je w pokoju dziewczynki. To tłumaczyłoby fakt, iż w ciągu sześciu dni nikt z sąsiadów nie słyszał ani razu płaczu dziecka.
Ewentualną obecność leków w ciele dziecka, czas oraz konkretną przyczynę zgonu potwierdzi sekcja zwłok.
2. Dziewczynka umierała w męczarniach
Zaznaczmy, że przez sześć dni, które półtoraroczna dziewczynka spędziła samotnie w domu, na dworze panował upał. Według śledczych temperatura w nieklimatyzowanym pokoju mogła przekroczyć 30 st. Celsjusza.
Funkcjonariusze przekazali, że podczas przesłuchania kobieta twierdziła, że zastanawiała się, co dzieje się z jej dzieckiem. Jednak czas spędzony z przyjacielem okazał się ważniejszy niż troska o córeczkę:
- Liczyłam na możliwość przyszłości z moim partnerem i dlatego uznałam za ważne, żeby nie przerywać pobytu u niego, nawet wtedy, gdy miałam obawy, że dziecko może zachorować lub umrzeć - zeznała.
Mężczyzna również został przesłuchany. Zeznał, że kobieta poinformowała go, iż jej córeczka przebywa pod opieką jej siostry. Twierdził, że nie miał najmniejszych podstaw, by jej nie wierzyć, zwłaszcza że jego partnerka przez cały czas była w doskonałym nastroju i świetnie się bawiła.
Ponadto mężczyzna dodał, że podczas tych sześciu dni był w Mediolanie, w sprawach służbowych, wtedy również towarzyszyła mu Alessia. Matka Diany ani razu nie wspomniała, że chciałaby przy okazji odwiedzić córkę.
Funkcjonariusze podają, że po przeprowadzeniu wstępnych badań wiadomo, iż w momencie popełnienia czynu kobieta była poczytalna, zatem należy ją uznać za w pełni świadomą tego, co robiła.
Pewne jest natomiast, że mała Diana umierała w męczarniach. Alessia Pifferi będzie prawdopodobnie odpowiadać przed sądem za zabójstwo.
"Mała Diana została sama, bez pomocy", "absolutnie niezdolna do opiekowania się sobą", "bez wystarczającej ilości jedzenia" - cytują słowa prokuratora Francesca De Tommasi'ego włoskie media.
Historia półtorarocznej dziewczynki zszokowała opinię publiczną w całych Włoszech. W sprawie wciąż pojawiają się nowe wątki i kolejne informacje, zebrane przez policję podczas przesłuchania matki zmarłego dziecka oraz jej bliskich.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl