Zadbaj o bezpieczeństwo swoje i dziecka
Gdy podróżujemy same, pokonując kilka lub kilkadziesiąt kilometrów, nie zastanawiamy się nad zapewnieniem sobie bezpiecznej podróży. Wsiadamy do auta, zapinamy pasy i… w drogę. Wydawać by się mogło, że to wystarczy. Mało która z nas pomyśli o gaśnicy, nie mówiąc o jej legalizacji, apteczce czy trójkącie ostrzegawczym. Gdy pojawia się w naszym życiu mała istotka, na pierwszym planie jest poszukiwanie odpowiedniego fotelika. Bo przecież każda mama stara się zapewnić swoim pociechom komfortową i bezpieczną podróż.
Jestem
zmotoryzowaną mamą czteromiesięcznej dziewczynki. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez dziecka, ale także bez moich czterech kółek. Codziennie w garażu czeka na mnie moje małe srebrne Audi A2 gotowe do jazdy. Po pojawieniu się na świecie nowego członka rodziny auto wzbogacone zostało o niezbędne akcesoria zapewniające bezpieczeństwo. Wcześniej nie zastanawiałam się nad wyposażeniem mającym pomóc mi w razie awarii lub wypadku. Nad legalizacją mojej gaśnicy bardziej czuwał mój tata niż ja.
Apteczka wciśnięta w kąt, trójkąt przymocowany do apteczki... Przedmioty nigdy wcześniej niesprawdzone. Jeśli coś się stanie, to przecież włączę światła awaryjne, a zresztą - co mogłoby się stać? Od kiedy zostałam mamą, wiem, że wszystko może się stać tak nagle, jak nagły jest płacz dziecka wskazującego na pełną pieluszkę lub głodny brzuszek. Macierzyństwo zmusza do przewidywania. Zanim więc zapakowałam córkę do auta, zmobilizowana nową sytuacją życiową, postanowiłam przyjrzeć się zawartości mojego bagażnika i dokładnie poznać przedmioty mające zapewnić mi podstawowe bezpieczeństwo.
Każdy pojazd powinien być wyposażony w gaśnicę oraz trójkąt ostrzegawczy. Brak tych przedmiotów grozi mandatem i punktami karnymi. Co ciekawe, dobre wyposażenie apteczki jest jedynie zalecane. Każdy kierowca jest zobowiązany do zaopatrzenia apteczki w środki niezbędne podczas wypadku samochodowego i do udzielenia pierwszej pomocy. Każda mama, tak jak ja, dodatkowo doposaży apteczkę pod kątem swojego dziecka.
Trójkąt ostrzegawczy musi być z odpowiednim znakiem homologacji, czyli mieć sporą powierzchnię odblaskową, widoczną na drodze. Ustawiamy go w odpowiedniej odległości za uszkodzonym pojazdem, co pozwoli nadjeżdżającym autom na szybką reakcję. W terenie zabudowanym jest to odległość 30-50 m, a na drodze ekspresowej i autostradzie około 100 m za uszkodzonym autem. W przypadku holowania trójkąt umieszczamy z tyłu po lewej stronie holowanego pojazdu. Nie korzystamy ze świateł awaryjnych, które podczas holowania stwarzają dodatkowe zagrożenie na drodze, ponieważ uniemożliwiają sygnalizację zmiany kierunku jazdy. Dodatkowo powinnyśmy zadbać o swoją widoczność na drodze, a co za tym idzie - bezpieczeństwo. Zapewni to kamizelka odblaskowa. W wielu krajach Unii Europejskiej istnieje obowiązek posiadania co najmniej jednej kamizelki w wyposażeniu auta.
Kolejnym elementem pozwalającym na akcję ratunkową podczas pożaru pojazdu jest gaśnica samochodowa. Powinna ona znajdować się pod ręką, najlepiej pod przednim fotelem pasażera, zamontowana w specjalnym uchwycie. Powinna mieć odpowiednią homologację. Każda ma określony termin ważności. Należy ją oddawać do przeglądu raz na rok. Zazwyczaj na taki okres jest legalizowana. Koszt legalizacji, zaledwie kilka złotych, jest nieporównywalny do mandatu za jej brak lub brak legalizacji.
Apteczkę samochodową najlepiej bogato wyposażyć. Podstawowymi środkami są różnego rodzaju plastry, bandaże elastyczne, chusty opatrunkowe, bandaże z kompresem stanowiące opatrunek indywidualny, opaska elastyczna, agrafki, maseczka do wykonania resuscytacji, rękawiczki lateksowe, nożyczki i koc termiczny. Ważna jest instrukcja udzielenia pierwszej pomocy, z którą lepiej zapoznać się wcześniej. Warto wiedzieć, że według norm unijnych żadna apteczka nie powinna zawierać środków farmakologicznych ze względu na różne temperatury, w których powinno się przechowywać leki, oraz wilgotność powietrza. Zresztą osobie poszkodowanej w wypadku nie wolno podawać żadnych specyfików.
Jeśli jednak podróżujemy z dzieckiem, warto wyposażyć się w dodatkową apteczkę, taką, która nie będzie na stałe przechowywana w aucie. Dobrze zabrać ze sobą leki na chorobę lokomocyjną, preparaty odstraszające owady, kremy z filtrem, jeśli podróżujemy latem, i przede wszystkim preparaty przeciwgorączkowe. Co najważniejsze, musimy mieć przy sobie aktualną książeczkę zdrowia, dowód ubezpieczenia ważny za granicą (uwaga, za granicą, nawet w UE, jeśli chcemy uzyskać pomoc medyczną w nagłych przypadkach etc., jedynym dokumentem, który zadziała, nadal jest paszport - mało kto o tym wie), mokre chusteczki, małą podróżną poduszkę, gorącą wodę w termosie, ręczniki papierowe, osłonki na szyby oraz ulubioną maskotkę. Warto mieć ze sobą tych kilka niezbędnych rzeczy, ponieważ każde dziecko bywa ruchliwe i może się zranić, poparzyć z powodu zbyt długiej ekspozycji skóry na promienie słoneczne lub zostać pogryzione przez owady. W przypadku niemowląt termos z gorącą wodą oraz podgrzewacz samochodowy do mleka są niezbędne w podróży.
Zasady bezpiecznego poruszania się po drodze nie są trudne, więc warto poświęcić czas, by zaznajomić z nimi starsze dzieci. Można im udzielić lekcji w formie zabawy. Na misiu czy lalce można poćwiczyć zapinanie pasów w foteliku. Małym odbiorcom ułatwi to zapamiętanie kluczowych kwestii. Dobrym pomysłem jest zakupienie dla starszych dzieci odblasków na ubrania. W przypadku najmłodszych dzieci istotną kwestią jest odpowiedni dobór i zamontowanie fotelika samochodowego - na tylnym siedzeniu i tyłem do kierunku jazdy w przypadku niemowląt. Na przednim siedzeniu fotelik musi być ustawiony zawsze przodem do kierunku jazdy, a poduszka bezpieczeństwa musi zostać wyłączona. Dziecko musi być przypięte pasami do fotelika, tak samo fotelik musi być odpowiednio przymocowany pasami samochodowymi.
Ważną rolę odgrywa odpowiednio dobrany fotelik. Zagłówek należy wyregulować, jego górna krawędź powinna znajdować się na wysokości czubka głowy lub na poziomie oczu dziecka, ale nie niżej. Odpowiednio wyregulowany zagłówek zapobiega urazom kręgosłupa w przypadku kolizji pojazdu, dlatego powinien znajdować się jak najbliżej tylnej części głowy.
Odpowiednio dobrany fotelik to jedno, ale jak zachęcić malucha do spędzenia w nim czasu? Moja córka zazwyczaj zasypia, ale zanim to nastąpi, płacze, krzyczy i bije rączkami w oparcia fotelika. Jej pierwsze podróże przypadły na okres jesienno-zimowy, czyli czas grubszych ubrań. Radzę jednak nie nagrzewać zbytnio auta przed podróżą. Umiarkowanie chłodna temperatura będzie bardziej odpowiednia dla odzianego w kombinezon malucha niż gorący nawiew. Pamiętajmy o czapeczce, której nie należy ściągać, ale trzeba też dopilnować, by nie opadała na oczy dziecku, bo skończy się to przeraźliwym płaczem. To z kolei zmusi do nagłego poszukiwania odpowiedniego miejsca do postoju. Pamiętajmy, by ograniczyć wszystkie czynniki, które mogą nas, kierowców, rozproszyć podczas prowadzenia auta.
Wybierając fotelik, musimy brać pod uwagę wagę, wzrost i wiek dziecka. Dla noworodków i niemowląt odpowiednie są te dla wagi do 13 kg i montowane tyłem do kierunku jazdy. Dla wszystkich modeli przeprowadzane są odpowiednie testy bezpieczeństwa, takie jak ADAC, OEAMTC, AA Trust i ANWB. Sama homologacja według ECE R44-03, ECE R44-04 nie gwarantuje bezpieczeństwa, dopuszcza tylko do sprzedaży. Dopiero testy oceniają bezpieczeństwo podczas wypadku. Odpowiedni wybór to sprawa indywidualna, ale powinnyśmy brać pod uwagę wyżej wymienione aspekty.
Oczywiście zanim dokonamy zakupu, najlepiej przymierzyć kilka modeli do auta, ponieważ nie każdy da się sprawnie i szybko przymocować. Może się też okazać, że pasy w samochodzie są za krótkie. Jeśli chodzi o bazy pod foteliki, tak samo bezpieczne są te z bazą ISOFIX, jak i bez niej. Wyniki crash testów pokazały, że jakość baz montażowych znacznie się poprawiła, ale czasem sam fotelik bez bazy osiąga lepsze wyniki. Najlepszym wyborem jest także zakup nowego fotelika. Używany niekoniecznie musi być bezpieczny. Mógł wcześniej znajdować się w aucie, które uległo stłuczce, co oznacza, że niekoniecznie jest sprawny.
Zamocowany z tyłu fotelik z niemowlakiem jest jak najbardziej odpowiednim miejscem, ponieważ w razie wypadku czy zderzenia z innym autem maluch z tyłu będzie bezpieczniejszy, niż gdyby podróżował z przodu obok mamy. Dodatkowe lusterko przymocowane do zagłówka tylnego fotela, tak by móc obserwować dziecko, nie jest dobrym rozwiązaniem. Ciągła obserwacja może bowiem odwracać uwagę od tego, co dzieje się na drodze. Niemowlak może dotykać nóżkami tylnego oparcia fotela, natomiast jego główka nie powinna wystawać ponad górną krawędź.
Rodzice zastanawiają się, ile czasu małe dziecko może spędzić jednorazowo w foteliku. Lekarze pediatrzy przestrzegają, by było to nie dłużej niż dwie godziny dziennie. Nie jest to pozycja sprzyjająca rozwojowi układu kostno-szkieletowego. Moja córka za każdym razem po wyjęciu z fotelika i ułożeniu na płaskiej powierzchni przeciąga się dobre kilkanaście minut. W każdym razie z transportem malucha nie ma co przesadzać, ale też nie ma co histeryzować, jeśli podróż potrwa dłużej niż 3 godziny. W żadnym wypadku nie należy przewozić niemowlaka na rękach, nie wolno wyciągać go podczas jazdy z fotelika. W razie zderzenia przy niewielkiej prędkości (50 km/h) przyspieszenie działające na pasażerów samochodu może osiągnąć znacznie większe wartości. Trzymane na rękach dziecko podczas wypadku może zostać zgniecione. Przewożenie dziecka w gondoli wózkowej również nie jest dobrym pomysłem.
Jeśli pociecha nauczy się otwierać zamek uprzęży fotelika, trzeba jak najszybciej ją zapiąć i wytłumaczyć, czym to grozi. Małym dzieciom, nierozumiejącym powagi sytuacji przekazujemy to poważnym tonem głosu i wspomagamy się mimiką. Nie wolno dziecka chwalić za to, że nauczyło się samodzielnie odpinać pasy, ani pokazywać tego innym osobom. Pasy zapinamy ciasno - luz powinien pozwalać na włożenie dwóch palców.
Kiedy ruszać z dzieckiem w drogę? Najlepiej wybrać odpowiednią porę dla naszej pociechy, żeby zadbać o jej dobry humor w podróży, a jeszcze lepiej o dobry sen. Z moją córeczką w kilkugodzinną podróż do miasta oddalonego o 170 km wybieram się zazwyczaj po śniadaniu. Dziecko nakarmione, przewinięte to gwarantowany sen podczas trasy.
Kolejną ważną sprawą jest pierwsza pomoc w razie wypadku. Jeśli nie odbyłyśmy kursu pierwszej pomocy, wypada chociaż poznać podstawy. Ta wiedza może okazać się niezbędna w ratowaniu na przykład własnego dziecka czy bliskich. Jeśli spróbujemy pomóc ofiarom wypadku drogowego, znacznie zwiększymy ich szanse na przeżycie. Nie należy się tego wstydzić ani bać. Życie ludzkie jest bezcenne. Jeśli dojdzie do wypadku, dla rannych najważniejsze są pierwsze minuty, zanim pojawią się na miejscu wyspecjalizowani ratownicy medyczni.
Co zrobić, gdy znajdziemy się na miejscu wypadku? Powinnyśmy jak najszybciej zabezpieczyć zagrożony teren - wystawić trójkąt ostrzegawczy. Nie zapominajmy też o własnym bezpieczeństwie - tylko żywi i zdrowi możemy komukolwiek pomóc. Najlepiej poprosić o pomoc przechodniów, gapiów, jeśli są na miejscu. Aby mieć pewność, zawsze wskazujemy konkretną osobę, na przykład: "Pani w zielonej kurtce, czy może mi pani pomóc?". Trzeba jak najszybciej ocenić stan poszkodowanych, a następnie wezwać pogotowie. Dyspozytorowi przekazujemy informacje o miejscu wypadku, podajemy adres lub charakteryzujemy jak najdokładniej okolicę. Podajemy liczbę poszkodowanych i swój numer telefonu do kontaktu z udającą się na miejsce karetką. Często dyspozytor może nam podpowiedzieć, w jaki sposób udzielić pomocy poszkodowanej osobie.
Jeśli stwierdzimy zagrożenie pożarem czy możliwość wybuchu, trzeba jak najszybciej przenieść poszkodowanych w bezpieczniejsze miejsce. Należy jednak bezwzględnie pamiętać o ochronie kręgosłupa. Przy przenoszeniu podtrzymujemy głowę w jednej pozycji - w takiej, jaką zastaliśmy, nie przekręcamy głowy! W tej sytuacji również dobrze mieć kogoś do pomocy, kto będzie czuwał tylko nad usztywnieniem karku. Jeśli nie stwierdzimy takiego zagrożenia, powinniśmy pozostawić rannych na miejscu, nawiązać z nimi kontakt i podtrzymać go do czasu przybycia karetki. Opatrujemy rany, tamujemy krwawienia. Nie podajemy żadnych płynów ani leków, za to staramy się cały czas rozmawiać z poszkodowanym.
Jeśli osoba jest nieprzytomna, sprawdzamy, czy oddycha. Jeśli mamy taką możliwość, po udrożnieniu dróg oddechowych odchylamy głowę rannego do tyłu, unosimy palcami żuchwę i przykładamy policzek do ust. Oddech można wyczuć na policzku i jednocześnie starać się go usłyszeć. Obserwujemy klatkę piersiową, która powinna się unosić przy oddechu. Na taką ocenę przeznaczamy dosłownie 10 sekund. Jeśli poszkodowana osoba jest nieprzytomna, a my nie stwierdzamy oddechu, przenosimy ją w bezpieczne miejsce (o ile to możliwe), układamy na plecach na twardej powierzchni. Jeżeli poszkodowany ma na sobie kilka warstw odzieży, rozpinamy je, aby widzieć klatkę piersiową. Jedną z dłoni układamy na środku klatki piersiowej, a na niej drugą, zaplatając palce. Masaż rozpoczynamy, mając wyprostowane ramiona. Wykonujemy 30 uciśnięć wyprostowanymi rękoma. Klatka piersiowa powinna uginać się na głębokość około 5-6 centymetrów, a częstotliwość ucisków zawierać się między 100 a 120 na minutę. Sztuczne oddychanie wykonujemy na przemian z masażem, po 30 uciśnięciach - 2 wdechy.
Uprzednio sprawdzamy, czy w ustach poszkodowanego nie ma ciał obcych grożących zakrztuszeniem i uniemożliwiających oddychanie (wybite zęby, sztuczna szczęka, resztki jedzenia). Kładziemy dłoń na czole, palcem wskazującym i kciukiem zatykamy nos, nabieramy powietrza i przykładając swoje usta do ust poszkodowanego, wdmuchujemy powietrze przez mniej więcej minutę. Jednocześnie powinniśmy obserwować, czy klatka piersiowa się unosi - świadczy to o drożności dróg oddechowych. Jeśli z jakiegoś powodu nie jesteśmy w stanie wykonać sztucznego oddychania, pamiętajmy, że już sam masaż serca znacznie zwiększa szanse poszkodowanego na przywrócenie krążenia, oddechu, a tym samym na przeżycie. Akcję kontynuujemy do przyjazdu służb medycznych lub odzyskania przytomności przez poszkodowanego. Wówczas okrywamy go kocem termicznym i pozostajemy przy nim do czasu przekazania go ratownikom.
W przypadku ratowania małych dzieci sytuacja wygląda nieco inaczej.
Resuscytacja różni się u noworodka i niemowlęcia. Musimy ocenić przytomność dziecka przez połaskotanie w stopy, sprawdzając w ten sposób, czy porusza palcami, lub dotknąć rzęs i zobaczyć, czy mruży oczy. Jeśli dziecko nie wydaje żadnych odgłosów i nawet jeśli ma otwarte oczy, a nie wodzi wzrokiem za otoczeniem, jest to sygnał utraty przytomności. Sina i blada skóra wskazuje na problemy z oddychaniem i krążeniem. Na początku sprawdzamy, czy w ustach nie ma ciał obcych, a następnie, czy dziecko oddycha.
U niemowlęcia najpierw wykonujemy sztuczne oddychanie, a dopiero potem masaż serca dwoma palcami, środkowym i serdecznym. Klatka powinna obniżyć się podczas uciśnięcia na ok. 1-2 cm, tj. jedną trzecią głębokości. Po pięciu wdechach stosujemy 30 ucisków na głębokość jednej trzeciej klatki piersiowej – to na początek, następnie stosujemy 2 wdechy na 30 uciśnięć. U starszych dzieci masaż przeprowadzamy jedną ręką lub dwiema. U noworodka wykonujemy 30 oddechów ratowniczych w ciągu jednej minuty, a potem kombinacja 3 uciśnięcia – 1 oddech.
Życie ludzkie jest bezcenne. Jeśli jesteśmy świadkami wypadku, nie możemy poddać się znieczulicy ani paraliżującej panice. Za nieudzielenie pierwszej pomocy Kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności do 3 lat więzienia.
Bogate w wiedzę i z odpowiednio wyposażonym autem możemy ruszać w drogę. Bądźmy podczas podróży rozważne i zadbajmy o bezpieczeństwo własne, naszych skarbów i innych kierowców. Szerokiej drogi!