Wyścigi między sklepowymi półkami. "Dzieci nie będą chodzić przy nodze jak psy".
Każdemu z nas na pewno zdarzyło się być świadkiem energicznego zachowania dzieci w miejscach publicznych. Jednak maluchy płaczące w restauracji czy szkraby dokazujące na placu zabaw w większości z nas wywołują współczucie lub uśmiech, bo przecież taka jest dziecięca natura. Jednak czy zawsze każde zachowanie można puszczać płazem? Według jednej z matek szalejących po całej galerii kilkulatków chyba tak, bo dzieci to nie są psy, żeby chodziły przy nodze.
1. Bieg między półkami
Historia opisana na portalu MamaDu wydarzyła się w jednej z galerii handlowych i pewnie byłaby jedną z wielu, gdyby nie reakcja matek na skandaliczne zachowanie swoich pociech. Sklepy w takich miejscach mają zazwyczaj dużą powierzchnię, ale by zmącić spokój kupujących, wystarczyła czwórka grasujących między półkami maluchów.
Dzieci jak to dzieci uznały, że galeria to idealne miejsce na ganianie się, krzyki i piski. Maluchy jak burza przelatywały koło wieszaków, luster, puf i niestety innych klientów. Widząc chaos, jaki wywołują, ekspedientki próbowały wzrokiem odnaleźć matkę urwisów. Niestety nie było to możliwe, bo kobiety, które przyprowadziły swoje pociechy na zakupy, znajdowały się w innej części sklepu. To normalne, że nikt nie jest w stanie w każdej sekundzie upilnować takiego wulkanu energii, więc sprzedawczyni poprosiła jedynie o zwrócenie uwagi na dzieci. Kobiety pokiwały głowami z uśmiechem i jak gdyby nigdy nic wróciły do swoich zajęć.
2. Reakcja pracowników
Wywołało to jeszcze większe zamieszanie. Do tej pory maluchy ograniczały się wyłącznie do przestrzeni dostępnej dla klientów, ale wyczuwając brak zainteresowania ze strony dorosłych, wbiegły za kasę. Pracownicy nie wytrzymali i zwrócili się już prosto do dzieci o ostrożność, bo przecież mogą sobie zrobić krzywdę. Oczywisty brak reakcji wymusił na sprzedawcach ostrą reakcję wobec rodziców. Personel sklepu oznajmił, że ich pociechy stwarzają zagrożenie dla wszystkich i oni nie będą ponosić odpowiedzialności za konsekwencje. I awantura gotowa.
Matki oznajmiły, że to nie sprawa ekspedientek co ich dzieci robią w trakcie zakupów i że przecież nic się nie stało. Jednocześnie twardo twierdziły, że jako klientki sklepu mają prawo tu być z pociechami, które tak się zachowują ze względu na swój wiek i to normalne. Jedna z nich dodała, że dzieci nie będą chodzić przy nodze jak psy.
Pozostali klienci sklepu podzielali jednak zdanie personelu. Ktoś nawet ostro skomentował: "dzieci, a biegają jak stado dzikich świń".
3. Grunt to dobre wychowanie
Oczywiście nikt nie wymaga, by dziecko chodziło jak w zegarku i nie wydawało żadnego dźwięku. Jednak o ile w domu pełną odpowiedzialność za malucha biorą rodzice, o tyle w miejscach publicznych sprawa się komplikuje. Często są tam inne osoby, które nie mają obowiązku przewidywać każdego ruchu czyjejś pociechy a obsługa w restauracjach czy sklepach ma ograniczone możliwości pilnowania porządku i pracę do wykonania. A za wypadki zazwyczaj lubimy obwiniać innych, więc każdy powinien wypełniać swoją rolę. W tym przypadku, według większości internautów komentujących zdarzenie, powinny to być matki niesfornych pociech:
"Wydaje mi się, że w domu dzieci mogą robić, co chcą, no ale w miejscu publicznym czy w sklepie, czy gdziekolwiek należy w miarę możliwości się zachowywać. Mimo że to dziecko. Też mam dzieci, ale zawsze staram się jakoś je zająć, jak wchodzimy do sklepu lub w inne miejsce, gdzie jest dużo ludzi, uczę, że trzeba się zachowywać dobrze".
"To, że rodzice nie potrafią ogarnąć swoich dzieci, nie jest winą pracowników miejsc publicznych, nikt nie będzie się użerać z taką rozwrzeszczaną zgrają w momencie, kiedy rodzice robią sobie z nich darmowe opiekunki i mają cały świat w czterech literach".
"Sama mam trójkę dzieci i zawsze ich uczyłam, że sklep to nie boisko i tu się nie biega. Dziecko ma być przy mnie, jeżeli chce produkt, to idzie, bierze i wraca. Niestety znam rodziców, którzy pozwalają biegać po markecie, a potem się nawołują, nie patrząc na nikogo. Dzieci nie są głupie, trzeba po prostu ustalić granice i zasady w domu".
To tylko niektóre z wypowiedzi, ale większość osób przyznaje, że niestosowne zachowanie dzieci to wynik braku wychowania lub zainteresowania ze strony dorosłych, którzy powinni brać odpowiedzialność za swoje pociechy i za to, jak się zachowują, szczególnie w miejscach publicznych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl