Wyłowił to z kanału i zabrał do domu. "Powiedział, że raczej nie będzie mógł tego wnieść do domu"
Wspieranie pasji i zainteresowań dziecka jest bardzo ważne. Maluch może wtedy zagłębiać zagadnienia, które wydają mu się ciekawe i się w nich doskonalić. Ponadto czując wsparcie w tym zakresie, zyskuje również relacja z rodziną. Czasem jednak na pozór spokojne pasje dzieci mogą być bardzo niebezpieczne. Przekonała się o tym rodzina dziewięciolatka, który przyniósł do domu...niewybuch.
1. Udany prezent bożonarodzeniowy
Dziewięcioletni William Hartley z Lancaster (Wielka Brytania) zawsze chętnie wybierał się ze swoim dziadkiem Nickiem na ryby. Chłopiec bardzo lubi wędkować, więc kiedy zobaczył na wystawie sklepowej zestaw "magnetycznego wędkarza" (magnes neodymowy), natychmiast o nim zamarzył.
Ku uciesze chłopca upragniony prezent czekał na niego pod choinką. Dlatego jeszcze w Boże Narodzenie William postanowił go przetestować w pobliskim kanale.
Będąc już na miejscu, razem z dziadkiem oddali się ulubionej rozrywce. William wyciągnął z wody mnóstwo metalowych przedmiotów i był zachwycony możliwościami magnesu.
- Wędkarz magnetyczny był jedyną rzeczą, jaką chciał na Boże Narodzenie i desperacko chciał z niej skorzystać. Poszli nad kanał i wkrótce przysłał mi zdjęcia niektórych złapanych przez siebie rzeczy – mówi ojciec Williama, Andrew.
2. Niewybuch w rękach dziecka
Jednak w pewnym momencie ich oczom ukazał się dziwny podłużny przedmiot. Gdy dziadek z wnuczkiem przyjrzeli się bliżej, zdali sobie sprawę, że to pocisk artyleryjski. Podekscytowani znaleziskiem postanowili zabrać go do domu, by pochwalić się rodzinie.
- Nagle zadzwonił do mnie i powiedział, że przynosi coś do domu, ale raczej nie będzie mógł tego wnieść do środka – mówi. - Czekaliśmy na zewnątrz i widzieliśmy go z tą bombą. To był prawdziwy szok – dodaje.
Obawiając się, że może to być niewybuch, rodzina natychmiast skontaktowała się z policją. Andrew umieścił bombę w garażu swojego domu, czekając na oddział saperski Royal Logistics Corps Army z Chester.
- Kiedy przyjechali i zobaczyli, o co chodzi, poprosili nas o opuszczenie terenu – dodaje.
Okazało się, że sam pocisk pochodził z czasów pierwszej wojny światowej, a jego górna część to zegar, który nie został zdetonowany. Saperzy zabezpieczyli bombę i przetransportowali ją na poligon, gdzie została zdetonowana.
Mały William natomiast nie mógł się doczekać powrotu do szkoły po przerwie świątecznej, by opowiedzieć kolegom o swoim odkryciu. Jak sam zaznacza, na pewno nigdy o tym nie zapomni.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl