Dramatyczny obraz zawodu. "Nie mam czasu na normalne życie"
Nauczyciele spędzają prawie 30 godzin tygodniowo przy tablicy, co w przypadku "przedmiotowców" oznacza pracę na jedną i dwie trzecie etatu - wynika z ankiety przeprowadzonej przez "Dealerów wiedzy". "Wyłania się dramatyczny obraz zawodu, który zwyczajnie upada" - komentuje Robert Górniak.
1. Pracują ponad siły, by przeżyć
W ankiecie wzięło udział 3000 nauczycieli. Chociaż pensum, czyli czas pracy nauczyciela przeznaczony na zajęcia dydaktyczne, wynosi 18 godzin tygodniowo, okazuje się, że wielu pracuje przy tablicy znacznie dłużej.
"Zjawisko jest mocno zaskakujące i zatrważające. Właściwie w każdym przedmiocie, na każdym stanowisku, nauczyciele wypracowują średnio niemal 30 godzin pensum tygodniowo. TRZYDZIEŚCI. To w przypadku przedmiotowców jest jeden i dwie trzecie etatu! Tylko co dziesiąty-dwudziesty (5-10%) nauczyciel pracuje w okolicy klasycznego pensum (15-20 h), większość robi 26-35 godzin, a rekordziści wzięli na siebie 45, 50 lub więcej godzin" - napisał Robert Górniak, założyciel "Dealerów wiedzy", nauczyciel angielskiego, szkolny wicedyrektor.
Motywacją, by podejmować się pracy często ponad siły, są pieniądze. Zdarza się, że nauczyciele decydują się na dodatkowe godziny, by móc się utrzymać. Świadczą o tym komentarze, które zamieścili w ankiecie:
"Jestem wykończona taką ilością godzin w szkole, a w domu przygotowuję się codziennie do 21. Plus soboty i niedziele. Nie mam czasu na normalne życie" (nauczycielka biologii).
"Jestem przepracowana, ale pracując w jednej placówce, nie utrzymam rodziny" (nauczycielka historii).
"Jestem zmęczona. Czuję, że nie robię tego dobrze" (nauczycielka matematyki).
Robert Górniak zaznacza, że 18-godzinne pensum jest zbyt niskie i nie zapewnia godziwego wynagrodzenia, jego zdaniem nie powinno jednak przekraczać 24 godzin. Jak pisze, "powyżej tych 24 godzin zaczyna się ryzyko spadku jakości pracy nauczyciela - przestaje wystarczać czasu na szukanie nowych pomysłów, na samorozwój, na poświęcenie uwagi uczniom słabszym i zdolnym, którzy potrzebują indywidualnego zainteresowania i wsparcia".
2. Wciąż brakuje nauczycieli
Nauczyciele podejmują się także dodatkowej pracy ze względu na wakaty w szkołach. Braki kadrowe są naprawdę poważne.
- W szkołach brakuje 8400 nauczycieli. Dyrektorzy robią, co mogą, proponując pracę emerytowanym nauczycielom czy zatrudniając pedagogów bez pełnych kwalifikacji. Nauczyciel rozpoczynający pracę zarabia 3690 zł brutto. To zawód, od którego ludzie uciekają - powiedział Górniak w rozmowie z gazetaprawna.pl.
Kogo brakuje? Przede wszystkim nauczycieli wychowania przedszkolnego, ale też języka polskiego, matematyki, języka angielskiego czy przedmiotów zawodowych. Braki kadrowe sprawiają także, że dyrektorzy szkół chwytają się każdej deski ratunku, zatrudniając np. studentów, którzy są na IV czy na V roku studiów.
- Słyszałem, że jest to bardzo popularne właśnie w przypadku specjalistów od pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Są to psychologowie czy pedagodzy, którzy jeszcze nie ukończyli swoich studiów psychologicznych, a już tak naprawdę dostają zgodę, żeby pracować z dziećmi - dodaje Górski.
Czy przemęczeni nauczyciele lub osoby o niepełnych kwalifikacjach mogą efektywnie przekazywać wiedzę? O to, jak się wydaje, nikt się odgórnie nie martwi.
"Gdy się złoży razem te liczbowe statystyki i komentarze, wyłania się dramatyczny obraz zawodu, który zwyczajnie upada. Jeśli te głosy nie zostaną wzięte pod uwagę przy kolejnych dyskusjach o stanie polskiej oświaty, będziemy pogrążać się z marazmie i niemocy. To nie jest chwilowe czy miejscowe zjawisko. To stan permanentny, dotykający tysięcy nauczycieli" - czytamy w podsumowaniu ankiety.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski