Trwa ładowanie...

Wybuch biokominka zniszczył połowę jej ciała. "Najpierw gasiłam swoje dzieci"

Avatar placeholder
11.12.2023 08:21
Dominika ze Starogardu Gdańskiego ucierpiała w wybuchu biokominka
Dominika ze Starogardu Gdańskiego ucierpiała w wybuchu biokominka (Getty Images)

Dominika ze Starogardu Gdańskiego ucierpiała w wybuchu biokominka, który znajdował się w wynajmowanym przez nią mieszkaniu. Poparzone zostały także jej dzieci. - Czułam, jak mnie ściska gardło od środka. Najpierw gasiłam swoje dzieci - wspomina 27-latka w rozmowie z dziennikarzami.

spis treści

1. "Krzyczałam ostatkiem sił"

Sprawę nagłośnili dziennikarze programu "Interwencja" w telewizji Polsat.

27-letnia Dominika ze Starogardu Gdańskiego została poparzona w wyniku wybuchu biokominka, który znajdował się w wynajmowanym przez nią mieszkaniu. Ranne zostały także jej dzieci.

- Odpalałam bardzo często ten kominek i nigdy nic się nie stało. Do tamtego dnia... Widziałam Lenę, że ona też się pali, krzyczałam ostatkiem sił, bo nie mogłam mówić. Czułam, jak mnie ściska gardło od środka. Najpierw gasiłam swoje dzieci - wspomina w rozmowie z dziennikarzami programu "Interwencja".

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

Cała rodzina trafiła do szpitala. 27-latka miała poparzone 50 proc. ciała. Została wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną i przez dwa miesiące walczyła o życie. Jej syn - dwuletni wówczas Piotr - przeszedł przeszczep skóry. A sześcioletnia córka z rozległymi poparzeniami twarzy i ciała - spędziła miesiąc w szpitalu.

Matka Dominiki przyznaje, że "to cud, iż jej córka żyje".

- Jak rozmawialiśmy zaraz po wypadku z doktorem w naszym szpitalu, to mówił, że mamy się liczyć z tym najgorszym. Spotkały ją chyba wszystkie choroby: i sepsę miała, i zakrzepicę, i wszystko pokonała - opowiada.

2. Kobieta walczy o zdrowie

Gdy dzieci wyszły ze szpitala, zajmował się nimi ojciec. Dominika przyznaje, że początkowo bliscy "nie chcieli jej pokazać ich zdjęć".

- Wiedziałam, że miały przeszczep i po miesiącu wyszły ze szpitala. Zajmował się nimi ich ojciec, który dwa miesiące temu wyprowadził się stąd. Po wypadku miałam trudności z radzeniem sobie z domowymi obowiązkami. Z wzięciem Lenki czy Piotrusia na ręce. I do tego wszędzie blizny, rany, bo z ranami wyszłam ze szpitala. Nie lubię patrzeć w lustro od momentu wybudzenia się ze śpiączki - mówi.

Matka kobiety relacjonuje, że jej córka po wypadku wstydzi się swojego wyglądu i ogranicza wyjścia z domu do minimum.

Dominika powoli próbuje stanąć na nogi. Wynajęła nowe mieszkanie i stara się usamodzielnić. Twierdzi, że rozpalała biokominek z zachowaniem ostrożności. Jednak nie zdecydowała się na walkę o odszkodowanie. Powód? Matka 27-latki ocenia, że nie mieli pieniędzy na złożenie takiego pozwu.

Dzieci Dominiki są w trakcie laseroterapii refundowanej dla osób do 18. roku życia.

- Utrzymuję się z 500+, a ojciec dzieci co miesiąc wysyła 1400 zł. Pomaga mi też rodzeństwo, które mam za granicą. Bez pomocy innych nawet bym nie miała gdzie mieszkać - przyznaje Dominika.

Kobieta cały czas walczy o powrót do funkcjonowania sprzed wypadku.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Czytaj także:

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze