Wtedy do niej dotarło, że sama sobie nie poradzi. "Chciałam zabić siebie i moje dziecko"
- Pamiętam, że chciałam zabić siebie i moje dziecko, żeby uwolnić rodzinę od jego zdrowotnych problemów - wspomina Barbara. Depresja poporodowa dotyka od 13 do 20 proc. kobiet. 19 proc. zmaga się z nią już podczas ciąży. Jej łagodniejsza wersja - tzw. baby blues - dotyczy nawet 80 proc. młodych mam. Dane te mogą być jednak niedoszacowane. To statystyki - a za nimi kryje się prawdziwy człowiek, który niewyobrażalnie cierpi, nie chce żyć, choć przecież powinien kochać swoje dziecko. Prawda?
1. Jaka depresja?
Doświadczenie podpowiada mi, jakie komentarze pojawią się pod tym tekstem. "Macierzyństwo to przecież błogosławieństwo", "Jaka depresja, ale przesadza" albo "Tak długo starała się o dziecko, a potem co, już jej się odechciało być mamą".
Choć coraz więcej kobiet otwarcie mówi o tym, że cierpiało na depresję poporodową i zdradza, że czasami miały serdecznie dość własnego dziecka, to i tak takie pełne niezrozumienia wypowiedzi ciągle się pojawiają.
Dlaczego?
Bo niektórzy nadal rozpatrują macierzyństwo wyłącznie w kontekście cudu. Ciężarna z niecierpliwością oczekuje na maleństwo, a potem kocha swoją latorośl od dnia narodzin miłością największą, bezwarunkową. Jednak co, gdy zamiast fali szczęścia młodą mamę zalewa przygnębienie, niemoc i strach?
- Skala problemu jest duża, gdyż co piąta kobieta zmaga się z depresją poporodową. Dane te mogą być jednak niedoszacowane, ponieważ świadomość uzyskania pomocy w tej sferze była dotychczas niska. Dlatego, jeżeli zauważymy u siebie niepokojące objawy, udajmy się do specjalisty i nie bójmy się prosić o pomoc - zaznacza dr n. med. Agnieszka Ledniowska, specjalistka ginekologii i położnictwa.
2. "Przecież powinnam kochać swoje dziecko"
Barbara w wieku 26 lat zaszła w drugą ciążę - wyczekaną i wymarzoną.
- Gdy zobaczyłam dwie kreski na teście, byłam przeszczęśliwa. Potem było już tylko gorzej. Cały okres ciąży wspominam bardzo źle. O doskwierających mi dolegliwościach mogłabym opowiadać godzinami: byłam zmęczona, słaba, czułam metaliczny posmak w ustach, wymiotowałam, bardzo przytyłam, moje małżeństwo przechodziło kryzys - wspomina kobieta.
Wreszcie nadszedł dzień rozwiązania. Barbara jechała do szpitala z myślą, że ten trudny czas zaraz minie.
- Podczas porodu nie było komplikacji, jednak w okresie połogu nabawiłam się stanu zapalnego, byłam łyżeczkowana, ponieważ w macicy pozostały resztki łożyska. Myślałam, że najgorsze już za mną. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam. 1,5 miesiąca po porodzie zaczął się największy dół. Nic mnie nie cieszyło, ciągle płakałam, nie miałam nawet siły, by wyjść z moim dzieckiem na spacer - opowiada.
32-letnia Dagmara w czerwcu 2022 roku powitała na świecie córeczkę.
- Cała ciąża przebiegała wręcz książkowo, aż do 36. tygodnia. Już na zawsze zapamiętam ten dzień. Gotowałam obiad z moją mamą. Nagle poczułam, że robi mi się słabo, po nogach zaczęła spływać mi krew. W szpitalu usłyszałam, że doszło do odklejenia łożyska. Lekarze musieli wykonać cesarskie cięcie. Początkowo wszystko było dobrze, ale po dwóch tygodniach od porodu zaczęły pojawiać się lęki, cierpiałam na bezsenność - relacjonuje.
Kobieta wspomina, że bała się nawet wychodzić z domu.
- Ograniczyłam do minimum kontakt z ludźmi. Nie mogłam się na niczym skupić, nie dbałam o siebie, nie miałam siły nawet na to, by się ubrać czy umalować. Nigdzie nie mogłam znaleźć ukojenia. Gdy przytulałam moje dziecko, nic nie czułam. Myślałam o sobie - "jesteś beznadziejną matką, jak możesz nie dbać o swoje dziecko" - opowiada.
Podobne myśli towarzyszyły Barbarze. Kobieta wspomina, że codziennie wyrzucała sobie: "Co ze mnie za matka? Powinnam kochać swoje dziecko i dbać o nie". Jednak ona nie potrafiła tego zrobić.
- Czułam się wybrakowana. Przecież po pierwszym porodzie wszystko było ok, dlaczego teraz nie potrafiłam być "dobrą matką". Przestałam też dbać o siebie, nie obchodziło mnie, że przytyłam, chociaż przed ciążą bardzo pilnowałam wagi. Wszystko zeszło na dalszy plan, pogrążałam się w smutku. Nie miałam wsparcia w rodzinie. Ten fakt również nasilał moje poczucie żalu - relacjonuje.
3. "Chciałam zabić siebie i moje dziecko"
Miesiąc później nadszedł kolejny kryzys. Córeczka Barbary poważnie zachorowała.
- To był cios. Nie wiedziałam co mam robić. Miałam ataki paniki, towarzyszący mi na każdym kroku lęk był niewyobrażalny. Funkcjonowałam wtedy na autopilocie. W mojej głowie była tylko jedna myśl: "muszę być silna, by zawalczyć o zdrowie mojego dziecka". Skupiałam się tylko na kolejnych wizytach u lekarzy i badaniach. Ten okres męczarni trwał pięć lat - wspomina.
Po tym okresie kobieta zaczęła mieć myśli samobójcze.
- Pamiętam, że chciałam zabić siebie i moje dziecko, żeby uwolnić rodzinę od jego zdrowotnych problemów. Miałam zaburzenia snu, budziłam się w nocy, nie mogłam ponownie zasnąć. Nie miałam siły, żeby wstać z łóżka. Jedyną rzeczą, której pragnęłam, był święty spokój. Wreszcie czara goryczy się przelała i targnęłam się na swoje życie - opowiada.
Dagmara wspomina, że to mąż zauważył, że dzieje się z nią coś złego.
- Czułam, że mnie wspiera, chociaż wtedy nie potrafiłam tego docenić. Tak bardzo martwił się o mnie, że spotkał się ze swoim kolegą, który jest psychiatrą i zapisał mnie na konsultację. Po dwóch miesiącach poszłam na pierwszą sesję. Czułam, że to moja ostatnia deska ratunku. Lekarz rozpoznał depresję poporodową, włączył leki. Po tych medykamentach czułam się bardzo źle. Po dwóch tygodniach ich przyjmowania pojawiły się u mnie myśli samobójcze. Chciałam się uwolnić od tego stanu bezsilności - relacjonuje.
4. "Potrzeba ogromnej siły, by zawalczyć o swoje życie"
Niestety Barbara nie mogła liczyć na wsparcie rodziny. Kobieta wspomina, że pewnego wieczoru zażyła całe opakowanie leków nasennych. Obudziła się dopiero po dwudziestu godzinach. Wtedy już wiedziała, że potrzebuje profesjonalnej pomocy.
- Od tego czasu jestem pod opieką psychiatry. Mam rozpoznaną depresję i nerwicę lękową. Żałuję tych pięciu lat. Powiem otwarcie - to była męczarnia. Może moje życie wyglądałoby inaczej gdybym wcześniej zdiagnozowała problem. Uważam, że powinniśmy zmienić podejście do leczenia psychiatrycznego. Jest coraz lepiej, ale ciągle widać w tym temacie pewną stygmatyzację. To lekarz jak każdy inny, więc jeśli "boli nas dusza" poprośmy o pomoc. To żaden wstyd - podsumowuje.
Dagmara również jest pod stałą opieką specjalisty.
- Leki zaczęły działać dopiero po czterech tygodniach. Nie mam już myśli samobójczych. Jestem pod stałą kontrolą lekarza psychiatry i chodzę na terapię. Powoli wychodzę na prostą. Chcę głośno mówić o problemie depresji poporodowej, to żaden wstyd. Potrzeba ogromnej siły, by zawalczyć o swoje życie. Ja ją w sobie odnalazłam, niektóre kobiety nie miały tyle szczęścia - zaznacza.
5. Objawy depresji poporodowej
Jakie objawy powinny skłonić młodą mamę do wizyty u specjalisty?
Dr n. med. Agnieszka Ledniowska, specjalistka ginekologii i położnictwa, która oprócz wykonywania pracy zawodowej od wielu lat zajmuje się propagowaniem wiedzy medycznej w mediach, wyjaśnia, że do osiowych objawów depresji poporodowej zaliczamy:
obniżony nastrój,
zmniejszony poziom energii lub nadmierną męczliwość,
utratę radości życia i odczuwania przyjemności - anhedonię.
Natomiast tzw. objawy dodatkowe depresji poporodowej to:
osłabienie koncentracji i uwagi,
lęk,
płaczliwość,
dolegliwości somatyczne np. bóle głowy, bóle brzucha,
poczucie braku atrakcyjności,
zaburzenia snu,
trudności w okazywaniu emocji.
- Dodatkowo u kobiet może wystąpić: negatywna ocena siebie jako matki, unikanie kontaktów społecznych, obawy o skrzywdzenie dziecka. Matka może również odczuwać wrogość do swojego dziecka i mieć myśli o jego skrzywdzeniu. W przypadku depresji poporodowej konieczne jest stwierdzenie najmniej dwóch objawów osiowych i dwóch dodatkowych. Do ustalenia rozpoznania niezbędny jest okres utrzymywania się objawów wynoszący dwa tygodnie - wyjaśnia ekspertka.
6. Gdzie szukać pomocy?
Jeżeli zauważysz u siebie albo bliskich niepokojące zmiany w zachowaniu - obniżony nastrój, problemy ze snem, utratę zainteresowań, brak zadowolenia z życia, niechęć do życia, zamartwianie się, niepokój itp. - nie zwlekaj, tylko porozmawiaj ze specjalistą.
W sytuacji zagrożenia życia (nasilone myśli samobójcze, chęć zrobienia sobie/komuś krzywdy, zaburzenia świadomości, urojenia) nie wahaj się, tylko dzwoń pod numer alarmowy 112.
7. Telefony zaufania
Jeżeli potrzebujesz rozmowy z psychologiem przez telefon, dzwoń pod:
- Kryzysowy Telefon Zaufania 116 123; czynny codziennie od 14.00 do 22.00,
- Antydepresyjny Telefon Zaufania 22 484 88 01; czynny od poniedziałku do piątku od 15.00 do 20.00, dyżurują tu też lekarz psychiatra i seksuolog,
- Antydepresyjny Telefon Forum Przeciw Depresji 22 594 91 00; czynny w środy i czwartki od 17.00 do 19.00,
- Telefon Zaufania Młodych 22 484 88 04; czynny od poniedziałku do soboty od 11.00 do 21.00,
- Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 116 111; czynny całodobowo 7 dni w tygodniu.
Pomoc znajdziesz też w Ośrodkach Interwencji Kryzysowej. Są one nie tylko w dużych aglomeracjach, ale też mniejszych miastach. Najbliższy ośrodek znajdziesz przez internet. OIK-i działają w większości całodobowo, jest tam możliwość rozmowy telefonicznej czy bezpłatnego umówienia się na spotkanie z psychologiem, interwentem kryzysowym, prawnikiem.
- imiona bohaterek zostały zmienione
Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl