Trwa ładowanie...

Wszy atakują. Skala zjawiska jest ogromna i dotyczy nie tylko dzieci

 Katarzyna Grzęda-Łozicka
24.10.2019 19:22
Wszawica jest drugą najczęstszą chorobą wieku dziecięcego.
Wszawica jest drugą najczęstszą chorobą wieku dziecięcego. (iStock)

Wszy to problem, który wraca jak bumerang. Problem wstydliwy, bo wielu wciąż utożsamia chorobę z brakiem higieny. Rodzice dowiadują się o zagrożeniu dokuczliwymi insektami z reguły w momencie, kiedy rozprzestrzeniły się na pół klasy. Skala zjawiska jest tak duża, że powstają salony, które specjalizują się właśnie zwalczaniem z głowy kłopotliwych intruzów.

1. Wszy najczęściej atakują dzieci w wieku 2-12 lat, ale mogą dopaść każdego

Niechciani lokatorzy na głowie? Problem może się przydarzyć każdemu. Kiedy zapytałam na FB o kłopot z wszami w ciągu kilku minut dostałam kilkadziesiąt wiadomości i historii o walce z "obcymi" na głowie. To najlepiej świadczy o skali zjawiska.

Anna Sławatyniec opowiada o problemie w przedszkolu jej córki:

- W jednej grupie na 20 dzieci wszy miało 18! – podkreśla pani Anna. - W tym roku w przedszkolu problem miał ogromną skalę. Dyrektorka wystosowała komunikaty o sprawdzanie głów dzieciom. Mało tego wszy miały maluchy w każdej z 5 grup w placówce - dodaje.

Zobacz film: "Domowy sposób na wszy"

Karolina opowiada, że w przedszkolu jej córki zjawisko wraca już po raz kolejny w tym sezonie.

- W grupie 4-latków już trzy dziewczynki miały wszy. Przedszkole moim zdaniem, za późno zareagowało, dopiero po drugim przypadku dywany i pluszowe zabawki zostały oddane do dezynfekcji. Dostaliśmy do prania wszystkie rzeczy naszych dzieci, pościele, ubranka na zmianę, z prośbą o wypranie w wysokiej temperaturze. Pani dyrektor zrezygnowała także z drzemek, bo było duże prawdopodobieństwo, że wszy przeskakują z główki na główkę właśnie wtedy - opowiada mama.

Jakie choroby dzieci przynoszą z przedszkola?
Jakie choroby dzieci przynoszą z przedszkola? [7 zdjęć]

W przedszkolu infekcje, wirusy i choroby zakaźne rozprzestrzeniają się z wyjątkową łatwością. Takie

zobacz galerię

Dominika Ostrowska z kolei wspomina, jak znalazła wszy u swojej kilkuletniej córki.

- Rano mała zaczęła się drapać po głowie. I zobaczyłam małe, białe jajeczka we włosach. Od razu zadzwoniłam do przedszkola z wiadomością. Nauczycielka powiedziała, że to jest kolejny przypadek w naszej placówce. Bardzo żałowałam, że nikt wcześniej o tym nie wspomniał - opowiada.

Na szczęście nikt z rodziny się nie zaraził, ale usuwanie insektów było bardzo uciążliwe.

- Córka ma bardzo gęste i długie włosy, nakładanie preparatu, potem wybieranie jajeczek, to trwało około dwóch dni non stop i było bardzo frustrujące. Po tygodniu jeszcze raz nałożyliśmy preparaty na głowy wszystkich domowników profilaktycznie. Do tego uprałam wszystkie narzuty, pościele, pluszaki itp. Nasze życie zostało wywrócone do góry nogami z powodu małej wszy, która zrobiła takie zamieszanie - podkreśla pani Dominika.

2. Nie skaczą, nie dotyczą tylko dzieci, nie przenoszą innych chorób - wokół wszy narosło masę mitów

Jak duża jest skala zjawiska w Polsce? Nie ma dokładnych danych, bo wszawica nie jest na liście chorób zakaźnych. Ale z raportów przedstawianych przez apteki wynika, że rocznie w naszym kraju sprzedaje się ponad 1 mln preparatów zwalczających wszy. Według WHO to druga najczęstsza choroba wieku dziecięcego.

Wszawica jest chorobą pasożytniczą i jest obecna na całym świecie. To, że tylko dzieci mają wszy to mit, podobnie jak fakt, że problem spotyka najczęściej właścicieli długich włosów.

- Wesz ludzka to owad, który pasożytuje na skórze człowieka od początku istnienia naszego gatunku i pewnie nas szybko nie porzuci. Jest gatunkiem żerującym wyłącznie na człowieku. Bytuje na skórze głowy. Nie fruwa, nie skacze, więc nie ma się co obawiać, że przeskoczy z dziecka na dziecko. Jej obecności nie należy utożsamiać z brudem, z niechlujstwem czy ubóstwem. W krajach wysoko rozwiniętych jak Belgia, Wielka Brytania czy USA wszy miewa do kilkunastu procent dzieci - opowiada Wanda Ulanicka-Głowacka - lekarz przedszkolny.

Gdzie tkwi źródło problem? Ciężko ocenić. Rodzice, którzy wstydzą się przyznać do choroby dzieci albo lekceważą zalecenia pielęgniarek, dyrekcje placówek, które za późno reagują - przyczyn jest wiele.

Nina Grudniewska, nauczycielka ze szkoły podstawowej, podkreśla, że problem dotyczy przede wszystkim uczniów klas młodszych, bo przez częstsze kontakty bezpośrednie u nich łatwiej rozprzestrzeniają się insekty.

- Najczęściej te same osoby są ogniskiem choroby. Często po przerwach, po zimowiskach, po wakacjach dzieci przywożą wszy. Trzeba przyznać, że od jakiegoś czasu w klasach komunikacja między rodzicami jest na wysokim poziomie, więc rodzice przekazują nam zawsze informację o chorobie, a potem mówią sobie nawzajem. Niestety nie przychodzą ci, od których problem się zaczął – opowiada nauczycielka.

Dodatkowo brakuje rozwiązań systemowych, które pozwalałyby lepiej walczyć z rozprzestrzenianiem choroby.

- Nie ma uregulowań prawnych, które pozwalałyby pielęgniarkom sprawdzać skóry głowy u wszystkich dzieci. Rodzice muszą wypełnić specjalną deklarację i wyrazić na to zgodę - wyjaśnia pedagog.

Rodzice muszą wyrazić zgodę na kontrolę skóry głowy przez pielęgniarkę w szkole.
Rodzice muszą wyrazić zgodę na kontrolę skóry głowy przez pielęgniarkę w szkole. (mat. własne)

3. Jak wyleczyć wszawicę?

Pierwszym sygnałem wskazującym na obecność wszawicy jest uporczywe swędzenie. Do zwalczenia insektów konieczne jest zastosowanie odpowiedniego preparatu. Na rynku dostępnych jest wiele środków. Co ważne po zastosowaniu preparatu trzeba dokładnie przeczesać włosy, żeby usunąć ze skóry głowy nie tylko martwe wszy, ale i gnidy, czyli ich jaja.

Problem jest tak duży, że powstają specjalne salony, w których pielęgniarki zajmują się profesjonalnie usuwaniem insektów z głowy. Dosłownie. Ich najmłodszy klient miał mniej niż rok, najstarszy był już dziadkiem.

- Szczyt zachorować jest miedzy 2. a 4. rokiem życia, a kończy się między 12. a 14. Wszy przenoszą się w kontakcie głowa do głowy, dlatego młodsze dzieci zarażają się częściej, bo mają z sobą więcej kontaktów. Ale to nie koniec problemu, bo dzieci potem wracają do domu i zarażają rodziców, opiekunów. Mieliśmy klientów nawet poniżej 1. roku życia, ale bywają u nas też babcie, a ostatnio mieliśmy jednego starszego pana, okazało się, że zaraził się od wnuka - opowiada Ewa Kopeć, założycielka i współwłaścicielka sieci salonów "Mamy z głowy".

Zabieg w profesjonalnym salonie trwa od 1,5 do 2 godzin. Ekspertka wyjaśnia, że najważniejsze jest pozbycie się gnid.

- Na działanie większości aptecznych prepartów są podatne dorosłe osobniki, ale nie gnidy. Poza tym te gnidy zostają we włosach nawet do pół roku. W salonie stosujemy profesjonalne preparaty, ale co najważniejsze jedynym sposobem na ich trwałe wyeliminowanie jest po prostu dokładne wyczesanie włosów pasmo po pasmie - opowiada Ewa Kopeć.

Ceny za kompleksowe usunięcie wszy wahają się od 230 do 320 zł w zależności od miasta i długości włosów. Zabieg jest wykonywany przez pielęgniarki.

Problem wszy nie dotyczy tylko Polski, ale u nas jest wciąż traktowany jak tabu. Zdaniem założycielki salonu "Mamy z głowy" wynika to z uwarunkowań historycznych.

- Wszy się nadal bezpodstawnie kojarzone z brakiem higieny. Kiedyś problemem były wszy odzieżowe, które rzeczywiście się brały z braku higieny, bo ludzie ciągle chodzili w tych samych ubraniach, ale wszy głowowe to zupełnie inne zjawisko - podkreśla.

"Ekspertka od wszy" podkreśla, że przed naszym społeczeństwem jeszcze duża praca nad przekonaniem rodziców, że wszy to nie jest powód do wstydu.

- Chociaż trochę się to zmienia. Mamy takie sytuacje, że mama przez cały pobyt u nas dzwoni i mówi innym rodzicom o problemie, ale takie sytuacje należą do rzadkości - opowiada Ewa Kopeć.

Pani Ewa poza prowadzeniem salonu organizuje też spotkania edukacyjne w szkołach i przedszkolach, żeby uświadomić dzieciom i rodzicom, że od ich wspólnej pracy zależy, czy uda się pozbyć insektów na dobre.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze