Wiktor Lewicki walczy o życie. Musi pokonać guza mózgu
- Boję się, że umrę. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś będzie normalnie, czy będzie dla mnie następne Boże Narodzenie i czy mój brat, jak dorośnie, będzie mnie pamiętał. Teraz ma tylko 3 latka - mówi Wiktor Lewicki. 12-latek ze Szczecina walczy z poważnym przeciwnikiem - wysoce złośliwym guzem mózgu. Leczenie w Polsce nie dało spodziewanych efektów. Rodzice chłopaka szukają więc pomocy za granicą. Warunek? Do 17 maja nastolatek musi zebrać 9,5 mln zł. To koszt terapii w Stanach Zjednoczonych.
1. Początki choroby
Wszystko zaczęło się październiku 2020 r. U Wiktora pojawiło się ogromne zmęczenie. Chłopak nie miał na nic siły, większość dnia przesypiał. Codzienne mdłości męczyły coraz bardziej. A ból głowy to wszystko potęgował.
Pomoc lekarska? Głównie przez telefon. W Polsce szalała druga fala pandemii koronawirusa i utrudniała szybkie postawienie diagnozy. - Lekarze nas uspokajali. Zalecali, by nawadniać syna, sugerowali, że te komplikacje to efekt długotrwałej nauki w domu - mówi Beata Mielnik, mama Wiktora.
Sytuacja przybrała dramatyczny obrót 11 listopada. Podczas wizyty u dziadków pojawiły się problemy ze wzrokiem. - Lewym okiem syn spojrzał na nas, a prawa gałka oczna przekręciła się tak, że źrenica i tęczówka znalazły się w prawym rogu powieki. To był dla nas sygnał alarmowy - wspomina kobieta.
W tamtym momencie sprawy potoczyły się bardzo szybko. Najpierw konsultacja telefoniczna u neurologa, a później u okulisty. Długie i wnikliwe badania. I wstępna diagnoza: guz mózgu. Następnie: powrót do Szczecina, pilny pobyt w szpitalu i trepanacja czaszki, podczas której okazało się, że guz jest nieoperacyjny. Lekarze stwierdzili, że jest owinięty siecią żył, unaczyniony, a sam otacza żyłę główną. Z trudem udało im się pobrać wycinek do analizy histopatologicznej.
2. Trudna diagnoza i leczenie
Wyniki badania przyszły po tygodniu. Rozpoznanie? Pineoblastoma IV stopnia złośliwości. - To bardzo rzadki, szybko rosnący i wysoce złośliwy guz mózgu - precyzuje Beata Mielnik. - Nie dowierzaliśmy w to. Tliła się w nas nadzieja, że to może jednak guz łagodny, którego będzie można szybko wyleczyć, ale specjaliści szybko ją rozwiali. W jej miejsce pojawił się więc strach, później przyszło załamanie. Teraz najsilniejsza w nas jest wola walki - dodaje kobieta.
Wiktor natychmiast rozpoczął leczenie. Przyjął 5 cykli chemioterapii, guz się zmniejszył, ale nadal jest nieoperacyjny i wyrządza wiele szkód w organizmie. Radioterapia jest zbyt niebezpieczna. Dlatego rodzice chłopca zaczęli szukać pomocy za granicą.
Z nadzieją na leczenie napisali do Szpitala Dziecięcego w St. Louis w Stanach Zjednoczonych.
- Lekarze wypracowali tam metodę leczenia tego typu guzów, która - według medycznych publikacji wyników badań - daje aż 85 proc. szans na całkowite wyleczenie - mówi mama chłopca.
Wiktor miałby przyjąć 3 cykle megachemioterapii celowanej - silnych leków wyniszczających cały organizm. Są one na tyle ciężkie dla organizmu, że nawet publikacje naukowe nazywają je właśnie megachemioterapią. Po każdym z cykli do krwi 12-latka będą podawane pobrane wcześniej komórki macierzyste. One są kluczowe - silna chemia niszczy także szpik kostny.
Później - radioterapia, ale inna niż w Polsce. Taka, która będzie celowana w komórki rakowe. Naświetlania nie powinny więc dodatkowo wyniszczyć ciała.
- Po zakończonym leczeniu organizm jest całkowicie wyczyszczony. Dziecku trzeba powtórzyć wszystkie szczepienia, które przyjmowało od urodzenia - wyjaśnia Beata Mielnik.
3. Zbiórka
Aby jednak to wszystko mogło się zadziać, potrzebne są pieniądze. Duże pieniądze. 9,5 mln zł. Niewyobrażalna kwota. A czasu jest coraz mniej.
- Wiktor, choć jest nieco zakłopotany zamieszaniem, jakie powstało wokół niego, bardzo prosi o każdą złotówkę. Chce spełnić swoje marzenia, chce nadal pływać na desce surfingowej, na łódce. Na chwilę obecną to wszystko zostało mu odebrane, ale on wierzy, że się uda. I ma 3-letniego brata, który jeszcze niewiele umie. Na każdym kroku zaznacza, że chce pokazać mu ten piękny świat - opowiada mama 12-latka.
I sama również prosi o każdą złotówkę, bo każda się liczy. Czasu jest coraz mniej, aby leczenie odbyło się zgodnie z planem, cała kwota powinna znaleźć się na koncie fundacji do 17 maja.
Pomóc Wiktorowi można, wpłacając dowolną kwotę na tę zbiórkę
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl