Wielki niepokój w szkołach. "Mam tylko jedno podanie"
Poświęcają własne urlopy na szukanie nauczycieli do pracy, błagają emerytów, by wrócili przed tablice, planują zatrudniać uczniów, którzy zyskali już dyplom. Dyrektorzy szkół na różne sposoby walczą z wakatami w placówkach. - To jest ciągłe łatanie dziury - przekonuje Monika Biskup, dyrektorka Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Kielcach, w rozmowie z WP Parenting.
1. Nawet po kilkanaście wakatów w jednej szkole
5 sierpnia, niecały miesiąc przed początkiem nowego roku szkolnego, w polskich szkołach było 20 712 wakatów. Jak przypuszczał wtedy Robert Górniak, nauczyciel z Sosnowca i twórca profilu "Dealerzy Wiedzy", który nagłośnił problem, we wrześniu "nadal będzie brakować 7000-9000 nauczycieli".
Być może jego przypuszczenia się spełnią, bo mimo tego, że do pierwszego dzwonka został już tylko nieco ponad tydzień, na stronie kuratorium oświaty (stan na 20 sierpnia) wciąż wisi ponad 11 tysięcy ogłoszeń dla nauczycieli i pedagogów, z czego 3345 tylko dla województwa mazowieckiego, a 1906 - małopolskiego.
- W tym roku wakatów jest mniej, ale w porównaniu do ubiegłego roku różnica jest minimalna. Teraz w sierpniu dyrektorzy szkół nadal poszukują nauczycieli, których wciąż brakuje - mówi WP Parenting Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Wielki problem z wakatami potwierdzają też dyrektorki szkół w różnych miastach. W niektórych z nich poszukuje się nawet kilkunastu nauczycieli naraz.
- Mieliśmy w sumie 16 wakatów. 10 nauczycieli już po wielu trudach znaleźliśmy. To m.in. nauczyciele fizyki, matematyki, geografii i języka polskiego klas 1-3. Udało się to dopiero w sierpniu, choć szukaliśmy od maja. Nadal nie mamy jednak sześciu nauczycieli współorganizujących kształcenie specjalne. Będziemy więc rozmawiać z tymi zatrudnionymi w szkole, by wzięli dodatkowe godziny i w miarę potrzeb naszych uczniów objęli ich wsparciem. Nadal będziemy też szukać, bo nie mamy innego wyjścia - mówi WP Parenting Marta Komińczuk, wicedyrektorka Szkoły Podstawowej nr 356 im. Ryszarda Kaczorowskiego w Warszawie.
Komińczuk twierdzi, że w obecnym roku sytuacja była trudniejsza niż w ubiegłym: w szkole brakowało wielu nauczycieli, a mniej osób składało CV. Inni dyrektorzy są podobnego zdania.
- Miałam problem ze znalezieniem dwóch matematyków. Dostałam tylko trzy CV, nie było możliwości wyboru, a muszę znaleźć osobę, której będzie odpowiadała specyfika naszej szkoły. To jest szkoła zawodowa. Jest więcej problemów wychowawczych. To musi być nauczyciel, który poradzi sobie w różnych sytuacjach - podkreśla Monika Biskup, dyrektorka Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Kielcach.
- Szukam jeszcze nauczyciela praktycznej nauki zawodu na kierunek monter sieci instalacji sanitarnych. Ten problem jest już od dwóch-trzech lat. Mam tylko jedno podanie, ale od pana tuż po studiach, prawdopodobnie bez doświadczenia. Odchodzi mi też nauczyciel informatyki i zapewne będę miała problem ze znalezieniem nowego - dodaje.
Zgodnie z tym, co przekazują nasze rozmówczynie, najtrudniej jest o nauczycieli przedmiotów ścisłych oraz przedmiotów zawodowych. Ci coraz częściej wybierają pracę w firmach, w których zarobią lepiej niż w szkole.
- Jeśli mam problem z wakatami, to największy jest z nauczycielami fizyki i informatyki. Niedawno nie mogłam też znaleźć nauczyciela matematyki. Nie było chętnych osób - podkreśla dla WP Parenting Katarzyna Cedro, dyrektor IV LO im. J. Słowackiego w Kielcach.
- Trudno jest znaleźć nauczycieli przedmiotów zawodowych, szczególnie praktycznych. Takich, którzy mają pewne doświadczenie i potrafią umieją przekazać uczniom swoje umiejętności. Ma to związek z wynagrodzeniem: dobry fachowiec zarobi więcej np. pracując w swojej firmie niż w szkole. Nie mam jak zachęcić tych osób do pracy w szkole - ubolewa Biskup.
Bogumiła Cichacz, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 70 w Łodzi, zauważa też, że coraz trudniej jest o nauczycieli języków obcych.
- Niestety, coraz mniej studentów kierunków lingwistycznych wybiera pracę w szkole. Wiem o tym, bo współpracuję np. z Katedrą Germanistyki Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie obecnie tylko trzech studentów jest na kierunku przygotowującym do bycia nauczycielem - mówi dla WP Parenting.
2. "Ubłagałam emerytowanego nauczyciela"
Dyrektorzy szkół wykonują więc najróżniejsze manewry, by spiąć arkusz organizacji pracy szkoły przed pierwszym dzwonkiem. Poza zamieszczaniem ogłoszeń, zwracają się najczęściej do nauczycieli emerytów, prosząc, by wrócili do pracy przed tablicą.
- Szukają nauczycieli na wszelkie możliwe sposoby. Często rezygnują z urlopów, by to robić. Dwa lata temu ubłagałam emerytowanego nauczyciela fizyki, by wrócił do szkoły, bo nigdzie nie mogłam znaleźć osoby na to stanowisko. Tylko dzięki temu zapewniłam uczniom zajęcia z tego przedmiotu - mówi Katarzyna Cedro.
Nie wszyscy emerytowani nauczyciele przyjmują oferty dyrekcji. Wielu z nich nie chce już pracować na cały etat, a część odmawia pracy w szkole.
- Nauczyciele emeryci nie zawsze chcą ochoczo wracać do zawodu. Niektórzy chcą dorabiać, ale poza szkołą i nie zgadzają się na powrót do uczenia. Miałam taki przypadek w zeszłym roku: poprosiłam emerytowaną nauczycielkę ze świetlicy o podjęcie godzin w szkole, ale odmówiła - mówi Cichacz.
W takich sytuacjach dyrektorzy muszą działać innymi drogami.
- Nie wiem, co będzie, jak zatrudnię nauczyciela na emeryturze, który nie będzie chciał wziąć całego etatu. Może poproszę nauczycieli uczących teorii, aby zgodzili się poprowadzić kilka godzin zajęć praktycznych. Może odezwę się też do firm z zapytaniem, czy ktoś nie chciałby przyjść pracować do szkoły na pół etatu. To jest ciągłe łatanie dziury - przekonuje Biskup.
Dyrektorka kieleckiej zawodówki ma pomysł, by pracę w szkole proponować uczniom, którzy już ją skończyli.
- Może zatrudnię jakiegoś ucznia kończącego technikum. Nie wiem, czy ktoś się zgodzi, bo taka osoba musi zrobić przygotowanie pedagogiczne, za które trzeba zapłacić. Ci jednak, którzy dostaną możliwość pracy w firmach, na pewno nie będą chcieli zostać w szkole - zaznacza.
3. Będzie gorzej?
Jak przekonują nasze rozmówczynie, sytuacja związana z wakatami w sierpniu jest bardzo dynamiczna, a dyrekcje prawie do 1 września nie mają pewności, ilu nauczycieli będzie im brakować.
- Sytuacja ostatecznie rozwikła się dopiero pod koniec sierpnia, bo wtedy może się okazać, że niektórzy nauczyciele przejdą jednak na emeryturę, inni wybiorą urlop dla poratowania zdrowia, młode nauczycielki mogą zajść w ciążę i nie będą uczyć w nowym roku. To są losowe i życiowe sytuacje - wyjaśnia Cichacz.
- Mam jeszcze wakat na rewalidację, a wcześniej szukałam nauczyciela wspierającego, od chemii, od matematyki i dwóch nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej. Matematyczkę udało mi się znaleźć na zasadzie przeniesienia służbowego, bo pani zmieniła miejsce zamieszkania. Pozostałych nauczycieli mam umówionych, rozmawiałam z nimi na przełomie czerwca i lipca, ale umowy podpisujemy dopiero pod koniec sierpnia, wszystko więc jeszcze może się zdarzyć. Jesteśmy dopiero "po słowie", nie wiem jednak, czy w ostatniej chwili nie zmienią zdania - dodaje.
W czasie wakacji nauczyciele szukający pracy rozmawiają z dyrektorami różnych szkół i wybierają tę ofertę, która najbardziej im odpowiada.
- Ktoś z innej szkoły może, mówiąc kolokwialnie, "podkupić" nauczyciela, oferując mu np. ponadwymiarowe godziny pracy. Zdarza się, że nauczyciel znajduje lepszą ofertę, np. bliżej domu. Ci uczciwsi dzwonią i mówią, że mimo wcześniejszych zapewnień nie przyjdą do nas do szkoły od września. Są też tacy, których muszę wydzwaniać i wtedy słyszę: "Oj, wie pani, ale ja znalazłem jednak gdzieś indziej" - mówi Cichacz.
Dyrektorka dodaje, że sama też szuka nauczycieli do pracy z innych szkół, co generuje dodatkowe problemy.
- Bywa, że znajduję nauczyciela w innej szkole i proponuję wzięcie chociaż czterech godzin np. matematyki, bo tyle jest w jednej klasie. Muszę wtedy dostosować plan lekcji, który jest przygotowywany pod koniec sierpnia, do planu lekcji nauczyciela, który wyszedł mi naprzeciw. Muszę to jakoś pogodzić - wyjaśnia.
Sytuację komplikuje to, że dyrektor szkoły nie może zatrudnić nauczyciela na więcej niż półtora etatu.
- W jednej szkole nauczyciela nie wolno zatrudnić na więcej niż półtora etatu, ale ten sam nauczyciel może się zatrudnić na tyle godzin, ile tylko zdoła, w innych szkołach. W efekcie nauczyciele łączą pracę w różnych placówkach, a dyrektor szkoły macierzystej ma problem, bo nawet jak mu brakuje trzech czy czterech godzin, to nie może ich dołożyć zatrudnionemu nauczycielowi, bo przekroczy półtora etatu - zauważa Cedro.
- To jest ogromna luka w prawie i bardzo duży problem. Tym bardziej, że ze względu na niezadowalające pensje, nauczyciele szukają większej liczby godzin, by więcej zarobić. Każdy dyrektor wolałby mieć nauczyciela związanego ze szkołą, zaangażowanego na więcej godzin, niż zatrudniać dwóch czy trzech nauczycieli - dodaje.
Jak przekonuje rzeczniczka ZNP, Magdalena Kaszulanis, problem z wakatami istnieje i będzie istniał, dopóki nie wzrosną prestiż zawodu nauczyciela oraz zarobki.
- Przygotowaliśmy projekt, który wiąże płacę nauczycieli ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. Miał pierwsze czytanie na początku roku i od tego czasu nic się nie dzieje. Teraz pod względem finansowym praca w oświacie nie jest atrakcyjna, szczególnie dla młodych, którzy mają inne wymagania - mówi.
Faktycznie, młodych nauczycieli brakuje, a z czasem znalezienie chętnych do pracy w szkole może być jeszcze trudniejsze.
Obawiam się, że prawdziwe problemy zaczną się za rok czy dwa, bo nauczyciele emeryci z roku na rok są starsi. Kto wtedy będzie uczył? - pyta Biskup.
- Mam poczucie, że podwyżki zahamowały falę odejść. Wcześniej wielu nauczycieli rezygnowało z pracy - mówiła 8 sierpnia ministera edukacji Barbara Nowacka, którą cytuje "Rzeczpospolita". Dodała, że wakacyjny stan wakatów to "umowne okno transferowe, nauczyciele zmieniają pracę, nowi nauczyciele wchodzą do zawodu".
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl