Jak wygląda macierzyństwo w Szwecji?
Jolanta Senderak mieszka w Szwecji od 5 lat. Tam urodziła dzieci, tam je wychowuje. Jak odnajduje się w szwedzkim modelu wychowania? Czy dzieci faktycznie mają tam wiele praw i zero obowiązków? Młoda mama opowiada specjalnie dla WP parenting.
WP parening: Może zacznijmy mocnym akcentem. Czy w Szwecji rzeczywiście tak często odbiera się dzieci biologicznym rodzicom?
Jolanta Senderak: Urzędnicy socjalni nie lekceważą żadnego, nawet najmniej znaczącego sygnału, że dziecku może dziać się krzywda. Reakcja jest wręcz natychmiastowa. Przeprowadza się wywiad środowiskowy i jeśli potwierdza on, że dziecko jest bite lub stosuje się wobec niego jakikolwiek rodzaj przemocy, jest umieszczane w rodzinie zastępczej.
Znane są sytuacje, gdzie dziecko (zwłaszcza starsze) chciało odegrać się na rodzicach, bo ci nie kupili mu nowego gadżetu. Taki nastolatek, nieświadomy następstw swojego kłamstwa, powiadamiał urzędników socjalnych, że rodzice go biją. A gdy ta maszyna zostanie wprawiona w ruch, nie da się jej zatrzymać. Osobiście słyszałam jednak o niewielu takich przypadkach.
Szwecja dzieci chroni, ale czy panujące tam zasady pozwalają na dobre wychowanie?
Metody wychowawcze są tam takie same jak wszędzie, z tą jednak różnicą, że kary cielesne są niedozwolone. Nawet jeśli komuś jednorazowo zdarzy się podnieść na swoją pociechę rękę i wymierzy jej przysłowiowego klapsa, a ktoś to zauważy i doniesie urzędnikom socjalnym, stanowi to podstawę do rozpoczęcia urzędowej procedury.
Wiem jednak, o co pytasz, bo faktycznie zdarza się, że starsze dzieci wykorzystują swoje prawa. Czują się bezkarne. Nie przesadzajmy jednak. W domach stosuje się kary, czasem nawet podnosi się na dzieci głos.
Ale za krzyczenie na dzieci też można podpaść urzędnikom socjalnym!
To już nieco przerysowana rzeczywistość. Gdyby tak było, to większość szwedzkich rodzin byłaby pozbawiona praw do opieki nad swoimi pociechami.
Szwecja jest krajem, który bardzo chroni dzieci, bo przecież to one stanowią fundament narodu. Szczególną troską państwo otacza je od samego początku. Już w ciąży czułam, że moje dziecko to nie tylko płód, kolejny medyczny przypadek, ale obywatel i po prostu – mały człowiek.
Kobiecie ciężarnej od początku przysługuje darmowa opieka położnej, bo to ona właśnie – nie lekarz – prowadzi w Szwecji ciążę. Zleca i wykonuje badania, w tym badanie USG, które planowo wykonuje się trzy razy w ciągu 9. miesięcy.
A jak wygląda opieka podczas porodu?
Młodszego syna rodziłam w sztokholmskim szpitalu BB Södersjukhuset, gdzie rocznie przyjmuje się 7 tysięcy porodów. Mimo to do każdej pacjentki podchodzi się indywidualnie.
Gdy przyjechałam do szpitala, dwie położne, które miały się mną zajmować już na mnie czekały. Przywitały się ze mną i z mężem, porozmawiały. Przed porodem nie wypełniłam żadnego papierka, bo wszystko było już w systemie.
Gdy czekaliśmy na dalszy ciąg akcji porodowej, zaproponowano nam kolację (mężowi również!), przez cały czas mieliśmy do dyspozycji dzbanki z kawą, herbatą i sokami. W tle grała muzyka.
Gdy skurcze przybierały na sile, położne proponowały mi masaż ciepłymi kamieniami i akupunkturę, dopiero na samym końcu mogłam zdecydować się na użycie gazu rozweselającego i znieczulenia.
A gdy syn był już na świecie, nikt go nam nie zabierał. Mieliśmy czas tylko dla siebie. Rano natomiast dostaliśmy uroczyste śniadanie. Odwiedzały nas położne, by nam pogratulować.
Czy po wyjściu ze szpitala musieliście odwiedzać urzędy?
Nie, absolutnie nigdzie nie musieliśmy jechać. Wszystkie niezbędne dokumenty przyszły do nas do domu po 7 dniach od narodzin syna. To były gotowe blankiety do wypełnienia, które następnie należało odesłać. Personnumer – odpowiednik polskiego numeru pesel – został synowi nadany automatycznie.
W Szwecji każdej rodzinie przysługuje barnbidrag. I to niezależnie od zarobków. Rodzice otrzymują je przez 16 lat, a po tym czasie pieniądze trafiają bezpośrednio do dziecka.
Są też i inne formy wsparcia dla rodziny, by wymienić choćby faraldrapenning (urlop rodzicielski trwający 480 dni) i pappadagar (10 dni roboczych, które może wykorzystać ojciec zaraz po narodzinach dziecka).
Czy po Szwecji łatwo się poruszać z wózkiem?
Przestrzeń miejska jest do tego odpowiednio przygotowana. Krawężniki są z podjazdami, chodniki nie mają dziur. Standardem są miejsca parkingowe dla rodzin. I komunikacja miejska jest darmowa dla rodzica, który podróżuje z dzieckiem.
Zapytam jeszcze o legendarne szwedzkie przedszkola, gdzie dzieci śpią na dworze nawet przy minusowych temperaturach...
Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że trudno sobie to wyobrazić, ale tak faktycznie jest. Tu przedszkolaki wychodzą na zewnątrz o każdej porze roku i w każdą pogodę. W salach nie jest ich w stanie zatrzymać nawet deszcz i silny wiatr.
Dzieci dużo spacerują, odwiedzają muzea, kina, ogrody botaniczne. Ciągle coś się dzieje.
W Szwecji nie ma żłobków. Do przedszkola dzieci idą najczęściej po ukończeniu 16. miesiąca życia. Tam bawią się i uczą, ale też stają się bardzo samodzielne. Same się ubierają, same jedzą. I mają przyzwolenie na brudzenie się.
Na podwórku bawią się błotem, co często widać gołym okiem, gdy wraca się z dzieckiem do domu. Jednak to, że jest ono brudne, nie świadczy o niechlujstwie rodziców, ale o tym, że przedszkolak dobrze spędził dzień i świetnie się bawił.
Chłopcy i dziewczynki są traktowani tak samo. Nikt nie zwróci uwagi dziewczynce bawiącej się samochodami lub chłopcu wożącego lalki w wózku, że zachowuje się nieodpowiednio do swojej płci. Każdy ma prawo wyboru.
Przeczytaj również:
W jakim wieku w Szwecji rozpoczyna się edukację szkolną?
Dzieci idą do szkoły mając 6 lat, ale rodzice mogą zdecydować na pozostawienie swojej pociechy rok dłużej w forskolaklass (zerówce). Dzieci w klasach 0-3 mają zajęcia od 8.00 do 12.00. W południe idą do stołówki, gdzie czeka na nich lunch (jest kilka dań do wyboru).
Później dzieci spędzają czas w freetids (odpowiednik polskiej świetlicy). To ich czas wolny, ale organizowany przez nauczycieli. Uczniowie idą na podwórko, grają w gry.
Za darmo są zajęcia pozalekcyjne, zwłaszcza sportowe. Dzieci od małego uczą się pływać, jeździć na nartach lub łyżwach, a nawet żeglować. I każdemu małemu obcokrajowcowi przysługują zajęcia z jego ojczystego języka.
W Szwecji problemy są takie jak wszędzie, ale szwedzki system pozwala rodzicom nieco łatwiej z nimi radzić. Nie martwię się, że nie będzie mnie stać na wykupienie leków na receptę, bo te są tu dla dzieci i młodzieży bezpłatne. To daje poczucie bezpieczeństwa i pozwala patrzeć w przyszłość z optymizmem.