Uwaga na popularne balony. Seria poparzeń wśród dzieci
Zabawa z balonami to jedna z ulubionych dziecięcych rozrywek. Okazuje się, że może być bardzo niebezpieczna. Niektórzy sprzedawcy, oferują balony wypełnione łatwopalnym wodorem. W ten sposób oszczędzają, bo wodór jest dużo tańszy od helu. Przy okazji narażają najmłodszych na poparzenia.
1. Niebezpieczne balony
O tym, jak bardzo niebezpieczne mogą być balony napełnione wodorem, przekonał się Wojciech Ciszek, który kilka tygodni temu odwiedził festyn w Minołowie. Historię mężczyzny przedstawiono w programie "Uwaga TVN".
- Mój młody zauważył stragan z balonami i od razu chciał balon. Kupiłem. Wróciliśmy do domu, przez dwa dni dziecko się nim bawiło, potem zapomniało o balonie i ten wisiał w pokoju - opowiada Ciszek.
Kilka dni później mężczyzna otrzymał telefon od narzeczonej, która przekazała, że balon się zapalił w pokoju dziecka. Na szczęście dwuletniemu synkowi Wojciecha nic się nie stało. Płonący balon nadpalił jedynie kilka zabawek w dziecięcym pokoju.
- Samozapłon balonu jest możliwy, ale w bardzo wysokiej temperaturze. Najczęściej jest on wywoływany przez iskrę, na przykład przez przeniesienie ładunku - tłumaczy Piotr Cieciórski z Wydziału Chemii Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z dziennikarzami programu "Uwaga TVN".
Zdaniem eksperta, jedynie patrząc na napompowane balony, nie sposób rozróżnić, który napełniony jest helem, a który wodorem. Nieuczciwi sprzedawcy to wykorzystują. Nie myślą o tym, że podczas zabawy takim balonem może dojść do tragedii.
- Marcel był w trakcie odbijania balona, tak jak odbija się piłkę siatkową. Jak Marcel odbił balon, to ten zaczął się palić. Ania chciała go odbić, ale jak już dotykał jej rękę, to był w połowie spalony. Opadając, przykleił się jej do dłoni i ją poparzył - mówi Kamil Dybich w rozmowie z dziennikarzami programu "Uwaga TVN".
- Na szczęście jej ręce były wyciągnięte na wysokości twarzy, więc naturalnie tworzyły barierę, że nie przylepiło się to do buzi, czy całego ciała - dodaje.
Mężczyzna postanowił opisać tę historię na Facebooku.
- Ludzie zaczęli mi zgłaszać, że też mieli takie balony i jak zaczynały się palić, ziały jak z palnika gazowego - wspomina.
2. "Spalił córce brwi, rzęsy, fragmenty włosów i mocno oparzył rękę"
Swoją historię w mediach społecznościowych opisał także Wojciech. Po zawiadomieniu o możliwości popełnienia przestępstwa złożonym przez mężczyznę działalnością sprzedawcy balonów zajęli się policjanci.
- Szwagier kupił moim córkom balony napełnione helem, po pięciu dniach z balonów zszedł już prawie cały gaz, były już takie leżące na ziemi. Wtedy jedna z moich córek postanowiła wyciąć obrazek jednorożca nożyczkami. W momencie, kiedy przecięła balon nożyczkami, nastąpił wybuch i samozapalenie gazu. Podmuch spalił córce brwi, rzęsy, fragmenty włosów i mocno oparzył rękę. Doszło do oparzenia drugiego stopnia - opowiada Joanna.
Kobieta namierzyła sprzedawcę balonów.
- Obecnie toczy się postępowanie pod nadzorem prokuratury rejonowej dotyczące narażenia na utratę życia lub trwały uszczerbek na zdrowiu - dodaje.
Niestety często sprzedawcy, którzy napełniają balony wodorem, czują się bezkarni. Żaden przepis nie zabrania napełniania zabawek tym niebezpiecznym gazem. Dlaczego?
Z takim pytaniem zwrócili się dziennikarze programu "Uwaga TVN" do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Warszawie. Niestety, nie uzyskali odpowiedzi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl