Teść ją podrywa. "Najgorzej, jak jesteśmy sami. Trudno mu utrzymać ręce przy sobie"
"Teść jest przystojny i zadbany, ale to jest teść, żonaty chłop, a ja mam męża" – grzmi jedna z Polek, która nie ma wątpliwości, że wpadła teściowi w oko. Sytuacja komplikuje się, kiedy młodsze i starsze pokolenie mieszka pod jednym dachem.
Anita (imię zmieniłam) ma 26 lat, pochodzi z dużego miasta w woj. mazowieckim. W ubiegłym roku wyszła za mąż. Marka poznała na studiach licencjackich. To historia jak inne – najpierw między nimi nie iskrzyło, potem była wspólna impreza, podczas której odkryli, że nadają na tych samych falach. W końcu zostali parą, z czasem się zaręczyli. Ślub, wesele na sto dwadzieścia osób.
Po ślubie zamieszkali w domu rodziców Marka, razem z nimi.
- Nie było wyjścia, ja zarabiałam najniższą krajową, Marek nie miał stałej pracy. Teściowie wybudowali sobie piękny dom, raczej za duży jak dla dwóch osób. Z ogrodem, w cudownej okolicy. Zaproponowali, to się do nich wprowadziliśmy - mówi.
Na początku – jak opowiada Anita – całej czwórce żyło się raczej bezproblemowo. Szybko udało się wypracować zasady współżycia, każdy rozchodził się do swoich zadań i nikt nie wchodził nikomu w drogę.
- Szczególnie teść był dla mnie supermiły. Zawsze się z nim dogadywałam, ale odkąd zamieszkaliśmy razem, starał się tak jakby ze mną zakumplować. A to objął mnie ramieniem, a to zaczął zwracać się do mnie per słoneczko czy stokrotko. Uznałam, że to przejaw serdeczności i gościnności, nie widziałam w tym nic nie na miejscu - opowiada kobieta.
Aż do imprezy urodzinowej jej męża, na którą zaprosili kilkadziesiąt osób, zarówno swoich znajomych, jak i znajomych teściów. Byli też rodzice Anity.
- Każdy, wiadomo, trochę wypił i gdy byłam sama w kuchni, teść zaczął dziwnie się zachowywać, stanął przy mnie, jak robiłam herbatę, i objął w pasie, mówił, że jestem wspaniałą kobietą i że Marek ma takie szczęście… Na tej imprezie była moja przyjaciółka, która powiedziała mi wprost, że teściu ewidentnie się na mnie napalił. Najpierw ją wyśmiałam, ale gdy potem o tym myślałam, wszystko zaczęło układać mi się w całość - mówi Anita.
Niezręczna sytuacja trwa do dziś. Anita nie ma już wątpliwości, że wpadła teściowi w oko.
- Najgorzej jak jesteśmy sami, wtedy widzę, że trudno mu utrzymać ręce przy sobie. To dla mnie wielce kłopotliwe, dlatego staram się za wszelką cenę unikać konfrontacji i zaczęłam kurczowo wręcz trzymać się Marka, co jest raczej trudne.
Anita dodaje, że choć teść jest przed pięćdziesiątką, to dba o siebie i wygląda góra na czterdzieści lat. - Czego nie mogę niestety powiedzieć o teściowej, która się trochę zapuściła.
1. Do czegoś się szykował
Anita ze swoim nietypowym doświadczeniem nie jest osamotniona. Dorota (imię również zmienione) ze swoim teściem ma problem praktycznie od początku. Nie mieszkają razem i Dorota twierdzi, że boi się pomyśleć, co by się działo, gdyby było inaczej.
- Ja się od razu połapałam, że spodobałam się teściowi. Zawsze miał opinię kobieciarza, niejednej się nie mógł oprzeć. Najpierw to były komplementy, zwroty typu "kochana" – opowiada Dorota, przyznając, że uważała to za "bezpieczne dziwactwo”.
Myślała, że po ślubie teść sobie odpuści, tak się jednak nie stało. - Miałam raz sytuację, w której objął mnie, a był po paru drinkach, i nie chcę nawet myśleć, co mu chodziło po głowie, bo ktoś go spłoszył, ale moim zdaniem do czegoś się szykował.
Od tamtego czasu – a było to ponad rok temu – teść odpuścił, ale Dorota nie kryje, że w jego towarzystwie nie czuje się już komfortowo.
- On wyczuwa mój dystans i barierę, dlatego już sobie nie pozwala. Tylko czasem powie mi coś miłego albo nazwie pieszczotliwie. Dziękuję lub przechodzę nad tym do porządku dziennego - mówi kobieta.
Jedna z internautek opowiada swoją historię – rozochocony teść zaproponował, żeby mówiła mu po imieniu, wysyłał prywatne wiadomości, w których nazywał ją laleczką, często prawił komplementy. Był bardzo bezpośredni – kiedyś wypytywał ją nawet o… życie seksualne.
"Teść jest przystojny i zadbany, ale to jest teść, żonaty chłop, a ja mam męża. Głupio się czuję w tej sytuacji, nie wiem, co robić, powiedzieć mężowi?" - pisze.
Dwuznaczne sytuacje częściej mają miejsce, gdy młodsze i starsze pokolenie mieszka pod jednym dachem.
"Jestem młodą mężatką. Mieszkamy z mężem w jego rodzinnym domu. Mama nie żyje, także mieszkamy z jego ojcem. Problem w tym, że kiedy jestem z nim sama, to on dziwnie się zachowuje. Niby to przypadkiem ociera się o mnie, dotknie i prawi mi komplementy, ciągle kręci się koło mnie i patrzy np. w dekolt. Krępuje mnie to. Gdy mąż jest w domu, to tego nie robi" – czytam na forum. Autorka wpisu też zastanawia się, czy powinna powiedzieć o tym mężowi.
Podobna historia przytrafiła się siostrze Beaty, która była wtedy mężatką (małżeństwo rozpadło się po kilku latach).
- Wszyscy widzieli, że teść dla mojej siostry od początku był bardzo miły, ale po ślubie, gdy zostawali sami (nie mieszkali razem, ale często się widywali), zaczął się do niej po prostu bezczelnie przystawiać, raz prawie ją pocałował – wspomina Beata.
Siostra od razu powiedziała mu, co o tym myśli, mąż nigdy się nie dowiedział, choć zauważył, że coś jest nie tak i ciągle pytał, czy ona i jego ojciec są pokłóceni. - Kwasy były u nich do końca – sumuje Beata.
2. Wytyczanie granic
Jak powinna zachować się kobieta, jeśli znajdzie się w takiej sytuacji? Polki radzą różnie. "Koniecznie porozmawiaj o tym z mężem”; "Ja bym powiedziała facetowi prosto z mostu, że sobie nie życzę głupich tekstów, że jest obleśnym dziadem i wstydu nie ma. Prosty i jasny komunikat”; "Jeśli nie chcesz być tak traktowana, to przy najbliższym takim wydarzeniu o podobnym kontekście zakomunikuj jasno facetowi, że nie życzysz sobie żadnych takich tekstów w stosunku do twojej osoby. Powiedz kulturalnie, ale stanowczo. I nie wdawaj się w żadne pogawędki”.
Henry Cloud i John Townsend w książce "Sztuka mówienia NIE” (Rebis 2015) tłumaczą, że w świecie fizycznym podstawowym słowem-granicą oznaczającym sprzeciw jest właśnie NIE – trzeba nauczyć się je mówić. Wiele osób nie robi tego np. z powodu przekonania, że może tym kogoś urazić.
Jednak według autorów granice to instrument obrony.
"Ich właściwe funkcjonowanie nie ma nic wspólnego z rozszerzaniem swojej władzy, atakowaniem czy ranieniem kogokolwiek. Granice strzegą nas po prostu przed utratą tego, co dla nas cenne. Odmówienie osobie dorosłej i odpowiedzialnej za zaspokajanie własnych potrzeb może być dla tego człowieka nieprzyjemne, bo zmusza go do szukania zaspokojenia gdzie indziej. Nie ma to jednak nic wspólnego z rzeczywistym zranieniem".
Dlatego jeśli tylko znajdziesz się w szczególnie kłopotliwej sytuacji – jak bohaterki tego tekstu – od razu dobitnie wyraź swój sprzeciw.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.