Szkoła zakazała uczniom używać telefonów. Zakaz ma objąć też nauczycieli
W Szkole Podstawowej nr 16 im. Fryderyka Chopina w Lublinie rodzice zdecydowali, że od nowego semestru w placówce zacznie obowiązywać zakaz używania prywatnych urządzeń elektronicznych. Za jego złamanie uczeń może się spodziewać obniżenia oceny ze sprawowania.
1. Telefon utrudnia naukę?
Były już minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek rozważał w czasie swojej kadencji wprowadzenie odgórnego zakazu używania prywatnych urządzeń elektronicznych w szkołach. Poprosił wówczas o rekomendację w tej sprawie powołaną przez siebie Radę Dzieci i Młodzieży, która nie poparła tego pomysłu. Czarnek pozostawił więc decyzję po stronie dyrekcji poszczególnych szkół.
W niektórych placówkach zakaz już istnieje, jednak z jego respektowaniem bywa różnie. W Szkole Podstawowej nr 16 im. Fryderyka Chopina w Lublinie zgodnie z inicjatywą rodziców ustalono, że ma on zacząć obowiązywać od nowego semestru. Oznacza to, że zakaz używania telefonów komórkowych w placówce będzie dotyczył zarówno uczniów, jak i (prawdopodobnie) nauczycieli.
- Jeżeli coś jest zapisane, ale nie do końca przez wszystkich respektowane, to dzieci mają błędne pojęcie o tym, co wolno, a czego nie. Skoro jest zakaz, to dlaczego nagle na lekcji mają używać i uczyć się z tego telefonu? Przecież da się bez tego funkcjonować w szkole. Skoro wszyscy mają to robić jako społeczność szkolna, to nauczyciele też - mówi Marlena Wojciechowska, mama chłopca uczęszczającego do lubelskiej podstawówki w rozmowie z "Wyborczą", która nagłośniła ten temat.
Pomysł na wprowadzenie zakazu wiąże się z tym, że przez "komórki" uczniowie często nie potrafią skupić się na lekcji, są nieobecni. Nawet jeśli używają telefonów tylko na przerwie, patrzenie w ekran osłabia ich możliwości koncentracji i nauki na kolejnych lekcjach.
- Krótkie, kilkusekundowe nagrania na TikToku czy YouTubie powodują, że w ciągu kilku minut dziecko kompletnie zapomina o całym świecie. Dzieciak jest nieobecny i nie wie, o czym mówiło się 15 minut temu. Nie istnieje, jakbyś go zresetował. Na przykład gdy mają dwie matematyki z rzędu, na której uczą się ułamków, a między nimi długą przerwę, na której oglądają filmiki, to po powrocie nie pamiętają, co było na pierwszej lekcji. To jest złe - podkreśla Michał Kincel, tata dzieci uczących się w Szkole Podstawowej nr 16.
Słowa ojca potwierdza psycholożka dziecięca Aleksandra Piotrowska, która porównuje korzystanie z telefonu do mechanizmu uzależnienia przypominającego ten związany ze stosowaniem środków psychoaktywnych.
- Dysponujemy wieloma wynikami badań, które wskazują, że nadużywanie urządzeń ekranowych w rozliczne sposoby szkodzi rozwojowi dzieci. Jedna rzecz to kwestia dekoncentracji na lekcji. Ale druga to fakt, że w czasie przerwy uczniowie przypinają się do telefonów jak zwierzęta spragnione pokarmu, nie robią tego, co w tym czasie powinny robić. A powinny się ganiać, opowiadać sobie dowcipy, a w każdym razie wchodzić w różnego rodzaju relacje. Telefon bardzo szybko prowadzi do przymusu sprawdzania i zaglądania, co tam się dzieje. Uaktywnia układ nagrody w naszym mózgu i jego działanie na człowieka wykazuje wiele podobieństw do działania środków psychoaktywnych. Dużym zagrożeniem jest też krzywda, jaką można wyrządzić za pomocą telefonu. Możliwość nagrywania obrazu jest niesamowitą bronią, którą uczniowie wykorzystują przeciw nauczycielom - mówi Piotrowska.
Nie wszystkim rodzicom pomysł zakazania używania telefonów czy tabletów w szkole się jednak podoba. Niektórzy są zdania, że z dzieckiem potrzebny jest stały kontakt.
- To dlatego, że dziecku nie można tak po prostu zabrać telefonu. To byłoby niezgodne z prawem. Musimy wprowadzić ograniczenie, ale w sposób mądry. Uczniowie zawsze znajdą sposób, by tego telefonu użyć. Co z tego, że schowają komórki, gdy zobaczą mnie na korytarzu? Wystarczy, że odwrócę się na chwilę, a już będą trzymać je z powrotem w rękach. A są też rodzice, którzy dzwonią do dziecka w czasie lekcji. Tego zupełnie nie potrafię już zrozumieć. Przecież jeśli dzieje się coś nawet pilnego, od tego jest sekretariat - mówi Ewa Barszcz, dyrektorka SP im. Fryderyka Chopina.
Podobne zasady dotyczące korzystania z urządzeń elektronicznych wprowadzono już wcześniej m.in. w Szkole Podstawowej nr 21 im. Królowej Jadwigi w Lublinie czy Szkole Podstawowej nr 11 w Gdyni.
Zakaz używania telefonów, smartwatchów czy tabletów w szkole obowiązuje także za granicą, np. w holenderskich placówkach. Ekrany tak bardzo negatywnie wpływają na proces nauki, że do ich globalnego zakazu używania w szkołach wezwała nawet Organizacja Narodów Zjednoczonych.
2. "Szkoła próbuje tworzyć nieprawdziwą rzeczywistość"
Wprowadzenie zakazu korzystania z prywatnych urządzeń elektronicznych do szkół krytykuje m.in. aktywistka i ekspertka sieci obywatelskiej Watchdog Polska Alina Czyżewska, która podkreśla, że prawo oświatowe w żadnym punkcie nie pozwala na takie działania. Podkreśla także, że w podstawie programowej istnieją zapisy dotyczące kompetencji związanych z korzystaniem z technologii.
- Szkoła, wprowadzając zakaz korzystania z telefonów komórkowych, de facto samowolnie decyduje o tym, że nie będzie realizować części podstawy programowej. A przecież jej zadaniem jest przygotowanie uczniów do uczestniczenia w świecie technologii. Internet jest źródłem informacji dużo bardziej rzetelnych i potrzebnych niż w większości bezużyteczne podręczniki. Szkoła powinna uczyć, jak z niego korzystać. Tymczasem szkoła próbuje tworzyć nieprawdziwą rzeczywistość, w której technologia nie istnieje - wyjaśnia dla "Wyborczej".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl