Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce alarmuje ministra edukacji narodowej Mariusza Piontkowskiego o "znikających dzieciach". Odpowiedź MEN
Pandemia koronawirusa sprawiła, że polskie szkoły musiały przestawić się na zdalny system pracy. Niestety, wiele dzieci nie ma możliwości uczestniczenia w zajęciach. Z niektórymi szkoły nie mają w ogóle kontaktu od początku pandemii. Takie dzieci znalazły się z dnia na dzień poza systemem edukacji. Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce apeluje do ministerstwa - dzieci po prostu nagle zniknęły.
1. Nauczanie zdalne
Lekcje w polskich szkołach zostały najpierw przerwane przez pandemię koronawirusa, po czym MEN postawiło na bezprecedensowe rozwiązanie – wszyscy uczniowie mieli kontynuować naukę w trybie zdalnym. Kierowano się, skądinąd słusznym, przekonaniem, że w tym momencie jest to po prostu jedyny sposób na zapewnienie dzieciom ciągłości nauki i ukończenie roku szkolnego.
Niestety, w wielu rodzinach uczniowie nie mają dostępu do komputera lub sytuacja rodzinna nie pozwala na kontynuowanie nauki w trybie zaproponowanym przez rząd (a narzuconym przez warunki). Wiele dzieci po prostu "zniknęło" z systemu edukacji. Nie ma z nimi kontaktu od początku pandemii. Swój głos w tej sprawie postanowiło zabrać Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce, które opublikowało list otwarty do ministra edukacji narodowej, a także minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
"Z wielkim niepokojem obserwujemy doniesienia medialne na temat tego, że wiele dzieci od początku pandemii koronawirusa, nie realizuje obowiązku szkolnego, a ich nauczyciele oraz dyrektorzy szkół, do których uczęszczają, nie mają z nimi kontaktu. Te dzieci nie są obecne podczas zdalnych lekcji, nie odrabiają zadań przesyłanych ze szkoły, nie ma z nimi kontaktu telefonicznego ani internetowego. Ich rodzice nie odpowiadają na maile ani telefony od nauczycieli czy dyrektorów szkół, nie korzystają z dziennika elektronicznego. Niepokoi nas przede wszystkim brak jasnych wytycznych dla szkół co do sposobów reagowania na tego typu sytuacje oraz sformułowania jasnych ścieżek postępowania umożliwiających sprawdzenie, czy życiu, zdrowiu i bezpieczeństwu dziecka, przebywającemu w warunkach izolacji nic nie zagraża" - pisze organizacja w liście otwartym.
Zobacz także: Jakie konsekwencje prawne mogą spotkać rodziców dzieci, które wagarują?
2. Dzieci nie realizują obowiązku szkolnego
Na wątpliwości zawarte w liście otwartym częściowo odpowiedział minister edukacji Dariusz Piontkowski w trakcie posiedzenia sejmowej komisji edukacji.
- Ci uczniowie, którzy z jakichś powodów nie uczestniczą w zajęciach tak samo, jak przy tradycyjnym nauczaniu, zgodnie z prawem oświatowym powinni być zachęceni do realizowania obowiązku szkolnego przez dyrektora szkoły, nauczycieli i organy prowadzące. Tutaj prawo się nie zmieniło. To nie minister będzie chodził po domach i sprawdzał, dlaczego jakiś uczeń nie uczestniczy w zajęciach. Robi to wychowawca, dyrektor szkoły, a w razie gdy jest potrzebna silniejsza decyzja administracyjna, włącza się w to także organ prowadzący – powiedział minister. Zaznaczył przy tym, że ministerstwo nie może być odpowiedzialne za wszystko.
Z taką oceną sytuacji nie zgadza się, w rozmowie z WP parenting, Anna Choszcz-Sendrowska ze Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce.
- Mamy wrażenie, że ta odpowiedzialność jest rozmyta. Z jednej strony mamy ministerstwo, mamy samorządy, dyrektorów szkół i ośrodki pomocy społecznej. W mojej ocenie to minister powinien wskazać, jak ta ścieżka kontroli powinna wyglądać, szczególnie w tej nowej rzeczywistości, jaką mamy. Dzisiaj jest problem, bo wizyty pracowników ośrodka pomocy społecznej są rzadsze. Dyrektor szkoły co prawda ma prawo do wystąpienia z wnioskiem do sądu rodzinnego o wgląd w sytuację rodziny, ale to wydłuża całą procedurę. Nam chodzi o wytyczne. Żeby Ministerstwo powiedziało, kto za to opowiada – mówi.
3. Obowiązek szkolny
Nie ma danych, które pokazywałyby skalę problemu. Z danych Ministerstwa Rodziny Pracy i Pomocy społecznej wynika, że w 2018 roku (nowszych danych niestety nie ma), z pomocy społecznej ze względu na bezradność w sprawach opiekuńczo-wychowawczych i prowadzenia gospodarstwa domowego korzystało 156 961 rodzin, pomoc ze względu na alkoholizm w rodzinie trafiała do 70 538 rodzin. W przypadku 14 242 rodzin powodem przyznania pomocy była przemoc w rodzinie.
- Niestety te liczby nie oddają rzeczywistej skali problemu, bo jest wiele rodzin, które mimo trudności opiekuńczo-wychowawczych, zmagania się z chorobą alkoholową, czy przemocą w rodzinie, nie korzystają z finansowej pomocy Państwa. Nie wiemy także, ile jest dzieci, które w związku z pandemią "wypadły" z systemu edukacji. Ani dlaczego tak się stało. Dlatego pełni niepokoju o to, jak wygląda ich codzienność, apelujemy do władz o podjęcie działań - mówi Barbara Rajkowska, dyrektor krajowy Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce.
Dlatego zapytaliśmy Ministerstwo Edukacji Narodowej, czy resort posiada takie dane, a także, czy ma w planie wprowadzenie jakichś dodatkowych przepisów umożliwiających pomoc takim dzieciom w przypadku wystąpienia konieczności nauki zdalnej w przyszłości. Niestety MEN w tej sytuacji rozkłada ręce, bo pilnowanie edukacji dziecka leży w kwestii przede wszystkim jego rodziców.
W odpowiedzi MEN otrzymaliśmy wiadomość, w której czytamy m.in. że: "W przypadku braku kontaktu z uczniem dyrektor i nauczyciele wdrażają działania w celu dotarcia do ucznia. Ani MEN, ani kuratoria oświaty nie prowadzą statystyk w tym zakresie. To rodzice dziecka zobowiązani są do zapewnienia regularnego uczęszczania dziecka na zajęcia. Prawo oświatowe wprost wskazuje, że spełnianie obowiązku szkolnego przez dzieci zamieszkałe w obwodach tych szkół kontrolują dyrektorzy publicznych szkół podstawowych, a gmina kontroluje spełnianie obowiązku nauki przez młodzież zamieszkałą na terenie tej gminy”.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl