Staśko stara się o dziecko. "Lekarz zalecił, bym nie chodziła po lekarzach"
Problem zdrowotny Mai Staśko, który wiązał się z odczuwaniem ogromnego bólu w trakcie miesiączki, był przez lata ignorowany przez lekarzy i znajomych. Przyczynę dolegliwości i niemożności zajścia w ciążę odkryto dopiero po latach.
1. "Ból. Tak silny, że aż nierealny"
Maja Staśko, lewicowa dziennikarka, aktywistka i feministka, która często zabiera głos w temacie praw kobiet, opublikowała w swoich mediach społecznościowych przejmujący opis doświadczeń związanych z bolesnym miesiączkowaniem.
Jak opisuje, przez lata zmagała się z rozrywającym bólem, który był notorycznie bagatelizowany przez otoczenie.
"Ból. Tak silny, że aż nierealny. A jednocześnie najbardziej realny na świecie. Rozrywający. Zawsze był obok. Podczas okresu i w okolicy owulacji nie dawał żyć. Trafiałam przez niego nawet na ostry dyżur. 'Okres? Musi boleć'. 'Bez przesady, to tylko miesiączka'. 'Wszystkie kobiety tak mają'. 'Po ciąży przejdzie'. Co miesiąc czułam, jakby ktoś mnie rozszarpywał od środka. Ale brałam tabletki i szłam do szkoły czy pracy. Nie opuściłam żadnego wf-u. Nie chciałam słyszeć tego, co moje koleżanki - że zmyślają ból, by wykręcić się od ćwiczeń" - zaznacza.
Staśko opisuje, że lekarze nie starali się zdiagnozować przyczyn jej problemu, a mówili jedynie, że ból przejdzie po porodzie. Gdy lata później bezskutecznie próbowała zajść w ciążę, doradzono jej, by "działała", zamiast chodzić po lekarzach.
"Potem zaczęłam starać się o dziecko - kolejne miesiące, rok i dłużej. Każdy okres był jak wyrok. Oznaczał też powrót bólu nie do zniesienia. Ale lekarz zalecił, bym nie chodziła po lekarzach, tylko 'działała', a po ciąży ból przejdzie. Przez jego ignorowanie mojego bólu nie mogłam zajść w ciążę - więc ból nie mógł minąć" - podkreśla.
2. Wykryta przyczyna
W końcu okazało się, co było przyczyną dolegliwości aktywistki: torbiele, prawdopodobnie endometrialne. Konieczna będzie operacja.
"Gdyby ktoś potraktował mnie serio, gdy w wieku nastu lat pierwszy raz zgłosiłam się z bólem i krwawieniem od dwóch tygodni - mogłabym uniknąć lat cierpienia. Ale mój ból nie był wystarczającym powodem, by specjaliści zareagowali. Bo to 'normalne', że kobietę boli w tym czasie. A poza tym na pewno udaje i przesadza, żeby zwrócić na siebie uwagę. Za takimi założeniami kryją się tysiące tragedii cierpiących kobiet, które latami - lub nigdy - nie otrzymują diagnozy i pomocy. Nikt nam nie wierzy, gdy mówimy o bólu tak wielkim, że nie daje żyć" - pisze.
Pod wpisem Staśko rozwinęła się m.in. dyskusja poświęcona pogłębionym badaniom. Jedna z internautek zwróciła uwagę na to, że aktywistka, zgłaszając się do lekarza z bólem, powinna mieć wykonane USG transwaginalne. Staśko podkreśla w odpowiedzi, że miała wykonywane takie badanie, a mimo to przyczyny jej dolegliwości nie wykrywano latami.
"Na żadnym USG tego nie widać, o ile zmiany nie są już duże. Proszę się doedukować przed pisaniem tak oceniających komentarzy. Niestety przypadek Mai nie jest wyjątkowy, tylko bardzo powszechny i to jest ogromny problem. Zmiany widać na rezonansie, ale tego nikt nie zleca oprócz kilku specjalistów w kraju, u których wizyty kosztują tyle, że mało kogo na to niestety stać..." - pisze jedna z kobiet.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl