Śmierć 30-letniej Izabeli z Pszczyny. Opublikowano nowe nagrania
Śmierć 30-letniej Izabeli z Pszczyny poruszyła wielu Polaków i wywołała protesty dotyczące zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Rodzina 30-latki uważa, że lekarze zbyt długo zwlekali z zakończeniem ciąży, bojąc się konsekwencji w związku z ustawą antyaborcyjną. Jaka jest prawda?
1. Izabela zmarła w szpitalu w Pszczynie
Reporterzy programu "Uwaga!" TVN dotarli do nowych szokujących nagrań. Pani Izabela trafiła do szpitala ze względu na zdiagnozowane u niej tzw. bezwodzie, czyli sytuację, w której ilość płynu owodniowego w worku owodniowym jest znikoma. Lekarze mieli czekać na obumarcie płodu. 30-latka zmarła w wyniku wstrząsu septycznego.
Po śmierci kobiety przez Polskę przetoczyła się fala protestów. Protestujący twierdzili, że to ustawa antyaborcyjna jest przyczyną zaniechań lekarzy, którzy przez wiele godzin nie podejmowali działań, by ratować panią Izabelę.
- Tutaj rzeczywiście jest tak, że było kilkanaście godzin pobytu pacjentki w szpitalu. Od pełnego dobrostanu pacjentka przeszła w stan zagrożenia życia i doszło do zgonu. Być może osoby opiekujące się pacjentką nie miały do końca świadomości tego - mówi prof. Mirosław Wielgoś, Konsultant Krajowy w dziedzinie Perinatologii.
2. Na jaw wyszły nowe nagrania
Reporterzy programu "Uwaga!" TVN ujawnili nagrania zarejestrowane przez szwagierkę Izabeli, tuż po jej śmierci. Kobieta w trakcie rozmowy z jednym z pszczyńskich lekarzy próbowała dowiedzieć się, dlaczego wcześniej nie doprowadzono do terminacji ciąży, skoro wiadomo było, że płód nie przeżyje.
- Byłem ostatnio we Wrocławiu, gdzie wykład miał krajowy konsultant do spraw ginekologii i położnictwa. Jak doszedł do etapu poronienia na etapie 22. tygodnia, czy odpływania wód, powiedział, że ten temat przemilczy. Dlaczego przemilczy? Dlatego, że jest ustawa antyaborcyjna, która nie daje możliwości interwencji czy usunięcia ciąży. Ja już pomijam kwestię światopoglądu, to nie jest moja ocena, ale powiem pani tak, że jesteśmy w pewnym klinczu formalno-prawnym - słychać na nagraniu.
Dziennikarze "Uwagi!" TVN poprosili prof. Krzysztofa Czajkowskiego, Konsultanta Krajowego w dziedzinie Położnictwa i Ginekologii, aby skomentował opublikowane nagranie.
- Wydaje mi się, że to jest w ogóle odwracanie kota ogonem. Jeżeli jest zagrożenie życia matki, to wielkość ciąży nie ma w ogóle znaczenia - ocenia prof. Czajkowski.
- Jeżeli mówimy o zagrożeniu czyjegoś życia, to ratujemy to życie - dodaje.
W dalszej części nagrania słyszymy.
- Co ma zrobić lekarz, jeżeli dziecko żyje? Czy ma podjąć decyzję o prowokacji, w którym momencie? To są dyskusje, wie pani, nie chce mi się... Prowokować indukcję poronienia... Wtedy podlegamy pod paragrafy karne, że indukujemy poronienie - tłumaczy lekarz.
Możemy usłyszeć także następującą wymianę zdań:
- Indukowanie poronienia, czyli doprowadzenie do poronienia jest obarczone karą. Nie wolno tego robić. Czyli aborcja jest karą - stwierdza lekarz rozmawiający ze szwagierką pani Izabeli
- Tak, ale, jak nie zagraża życiu - zaznacza kobieta.
- Czytała pani ustawę antyaborcyjną? - pyta medyk.
- Tak, ale są przesłanki do cesarskiego cięcia - tłumaczy kobieta.
- Koledzy doszli do tego wniosku rano i tyle - podsumował lekarz.
Lekarze, którzy zajmowali się panią Izabelą, nie chcą komentować nagrania, tak samo jak przedstawiciele szpitala.
Dziennikarze "Uwagi!" TVN zaprezentowali fragmenty nagrania Rzecznikowi Praw Pacjenta.
- Przepis ustawy o planowaniu rodziny i przesłanka o zagrożeniu życia matki funkcjonuje i nic się w tym zakresie nie zmieniło - mówi Bartłomiej Chmielowiec.
- W mojej ocenie personel medyczny, zwłaszcza personel oddziału ginekologiczno-położniczego powinien położyć nacisk na edukację prawniczą i powinien sobie też w głowie przeprowadzić pewien proces. Proces polegający na tym, aby się zastanowić, w którym momencie dochodzi do zagrożenia życia lub zdrowia matki i można dokonać legalnej aborcji - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl