Rodzice nie przyznają, kto uderzył dziecko. Jugendamt może odebrać im córki
Rodzice ośmioletniej Mai i trzyletniej Nikoli, Karol i Justyna, rozwodzą się. Mieszkali w Niemczech, gdzie Jugendamt, urząd ds. dzieci i młodzieży, grozi im odebraniem córek. Wszystko przez to, że na ciele starszej dziewczynki pojawiły się siniaki, a żadne z rodziców nie przyznaje, że ją uderzyło.
1. Dziecko miało zostać przy babci
Problemy rodziny Młynarczyków zaczęły się w 2016 roku, gdy na świat przyszła ich pierwsza córka. Justyna była wtedy niepełnoletnia (miała dokładnie 17 lat i siedem miesięcy). Wówczas sąd zdecydował, by umieścić dziewczynkę w rodzinie zastępczej u matki dziewczyny, uznając, że rodzice są za młodzi, by ją wychowywać, a jednocześnie zbyt niedojrzali, by wyjechać z nią do Niemiec, gdzie mieszkał i pracował Karol.
Prawo do opieki nad dzieckiem uzyskała więc babcia dziewczynki. Zrozpaczeni rodzice wbrew decyzji sądu zabrali Maję i wyjechali do Niemiec. Pomagała im wtedy mama Karola.
Po kilku latach wspólnego życia Justyna zdecydowała się odejść od męża. Para miała już wtedy dwie córeczki.
- Ona ogólnie odeszła sama, po trzech tygodniach zabrała dzieci. Po miesiącu dzieci wróciły do mnie i starsza córka w końcu zaczęła mi mówić, że w domu jest źle - opowiada Karol Młynarczyk w rozmowie z "Interwencją".
2. Do akcji wkracza Jugendamt
Małżonkowie przerzucają się winą: Karol zeznał na policji, że żona uderzyła młodszą córkę, ona zaś obarczyła winą jego.
- Córka miała ślad na ciele: pięć palców. Ja mam też nagranie, na którym powiedziała, że to mama zrobiła. Pojechałem na policję, złożyłem zawiadomienie. Policja nas odesłała do Jugendamtu, a Jugendamt nas odesłał do sądu. I w jeden dzień dzieci trafiły do mnie, gdzie już nie musiały wracać do matki - wspomina Karol.
- Tak naprawdę to nigdy nie zostało wyjaśnione, kto to zrobił. Absolutnie ja tego nie zrobiłam. Oddałam dzieci mężowi w środę, a on dopiero to zgłosił w piątek - mówi Justyna Młynarczyk.
- Osoba trzecia widzi to tak: mama się nie przyznaje, tata też nie, ale dziecko ma ślad. Czyli dziecko nadal przebywa z kimś, kto mu robił krzywdę, nie wiemy kto. Urzędnicy nie napisali, że dziecko jest do odbioru, ale pan Karol, gdyby chciał wrócić do Polski, to nie bardzo już może, bo potrzebuje zgody Jugendamt Ratingen - tłumaczy Radosław Baumann, asystent rodzinny wyznaczony przez Jugendamt.
Jugendamt jest formalnie trzecim, równoprawnym opiekunem dzieci. Karol nie może, jak mówi, nawet zapisać córek na pływalnię bez zgody urzędników.
- Niestety dochodzi często do takich sytuacji, że te służby są skoncentrowane na tym, żeby szukać problemu w sytuacji rodzinnej, problemu w tym, jak rodzice funkcjonują. Jeśli dziecko jest w stanie jakiegoś zagrożenia, podejmują decyzję o odizolowaniu dziecka od rodziców - tłumaczy adw. Robert Ofiara.
Rodzice boją się, że któregoś dnia Jugendamt odbierze im dzieci.
- Przygotowują nas do tego, że będziemy musieli oddać dzieci. Pójdą do szkoły, wezmą Maję z lekcji i już nie wróci do domu. Boję się tego strasznie - przyznaje Karol.
- Obecnie jest możliwość, aby wykorzystać założoną sprawę rozwodową w Szczecinie do tego, żeby zwrócić się do sądu rozwodowego, do sądu okręgowego, polskiego, w Szczecinie o to, żeby ten sąd wydał rozstrzygnięcia istotne dla dzieci: przy kim mają być dzieci, do jakiej szkoły, przedszkola, do jakiej placówki mają chodzić - radzi adw. Ofiara.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl