Polskie matki apelują: niemiecki Jugendamt zabrał nam dzieci. Pomóżcie nam je odzyskać!
Wyjazdy za granicę są najczęściej efektem utraty pracy w kraju. Decyzja o przeprowadzce i zamieszkaniu w innym państwie z całą rodziną jest zawsze bardzo trudna i często wiąże się z konsekwencjami prawnymi. Przekonały się o tym matki, które od lat mieszkają w Niemczech. Zrzeszone w Stowarzyszeniu Rodziców Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech apelują: "oddajcie nam nasze dzieci!"
1. "Pomóżcie nam teraz"
Jugendamt to niemiecka instytucja, która zajmuje się kontrolą rodzin zamieszkujących terytorium Niemiec. W skrajnych przypadkach, kiedy uzna, że pozostawienie dzieci w rodzinach jest dla tych pierwszych szkodliwe, może postanowić o odebraniu ich rodzicom. Tak też się stało w przypadku czterech matek z Polski. Zdesperowane kobiety zdecydowały się zaapelować o pomoc na zorganizowanej przez stowarzyszenie konferencji prasowej.
Wojciech Pomorski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Rodziców Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Polsce, mówił na konferencji:
- Traktat polsko-niemiecki powinien zostać wypowiedziany, ponieważ nierespektowane są prawa polskich obywateli mieszkających w Niemczech.
- Wielkie nadzieje pokładamy w rządzie Beaty Szydło, a także w ministrze spraw zagranicznych Witoldzie Waszczykowskim, ministrze sprawiedliwości Zbigniewie Ziobrze, którzy biorą odpowiedzialność za nasz naród. (…) Pomóżcie nam teraz - kontynuował Pomorski.
2. Dramat polskich matek
Jugendamt postanowił zabrać dzieci czterem Polkom. Jedną z nich jest Aleksandra Urbanik, której niemiecka instytucja odebrała dwóch synów. Urzędnicy, którzy postanowili o zabraniu chłopców, argumentowali to tym, że chłopcy są zbyt ruchliwi i agresywni. Matce natomiast przypisali chorobę psychiczną.
Poszkodowana przez Jugendamt jest także Weronika Drozdowska, matka 5 dzieci.
- Zabrali dzieci ze szkoły, przedszkola i domu, mówiąc, że są maltretowane i bite - mówi Drozdowska.
Kiedy urzędnicy odebrali rodzicom dzieci, ich najstarszy, 26-letni syn się powiesił. Na konferencji kobieta nie mogła powstrzymać emocji.
Zobacz także:
3. Bezwzględni urzędnicy
Według Uwe Kirchhoffa, przewodniczącego stowarzyszenia, już wcześniej dochodziło do manipulacji, a nawet oznak rasizmu ze strony Jugendamtu. Mężczyzna, który sam przez 12 lat pracował w urzędach zajmujących się sprawami dzieci i rodziców, przyznał, że zrezygnował z nich z pobudek etycznych.
Uważa, że niemieckie urzędy wykazują się jedynie brakiem kompetencji i neutralności, kierują się za to własnymi przekonaniami rasowymi i religijnymi. Kirchhoff mówi, że nawet ci Polacy, którzy posiadają niemiecki paszport, są gorzej traktowani niż inni obywatele.
Przeczytaj koniecznie:
Jak się okazuje, problem dotyczy nie tylko Polaków, ale też Włochów i Francuzów. Rodziny cudzoziemców nadzorowane przez Jugendamt nie mogą publicznie okazywać swoich przekonań religijnych ani posługiwać się językiem ojczystym.
Ponieważ przepisy, którymi kieruje się Jugendamt pochodzą z lat 30. poprzedniego wieku, zdesperowani rodzice często posługują się terminem "praktyki nazistowskie". Czy polski rząd pomoże poszkodowanym rodzinom? Czy stęsknione matki zobaczą jeszcze kiedyś swoje dzieci?