Porwali i zabili 2-latka. O zbrodni 10-latków mówił cały świat
O tym zabójstwie mówił kiedyś cały świat. Mały James Bulger nie dożył nawet trzeciego roku życia. Wszystko przez dwóch dziesięciolatków, którzy postanowili spełnić swoje chore fantazje. Ta historia jest tak okrutna, że aż ciężko uwierzyć w to, że wydarzyła się naprawdę.
1. To był zwykły dzień
Centrum handlowe w Bootle w środkowej Anglii - to właśnie tam mama Jamesa widziała syna po raz ostatni. Kobieta wybrała się na szybkie zakupy, podczas których dziecko się nudziło. Miała wejść do jednego ze sklepów dosłownie na minutę, więc maluch czekał przed drzwiami. Miała go na oku, ale gdy na chwilę odwróciła wzrok, chłopca już nie było. Sytuacja miała miejsce 2 lutego 1993 roku.
W tym samym dniu dwóch 10-latków postanowiło pójść na wagary. Robert Thompson i Jon Venables już wcześniej sprawiali problemy wychowawcze. Dopuszczali się kradzieży, dręczyli zwierzęta, rzucali kamieniami w okna domów i wchodzili na obce posiadłości. Tego dnia wymyślili, że porwą małe dziecko.
Pierwsza próba porwania okazała się nieskuteczna. Czteroletni chłopczyk stawiał opór i spłoszył młodocianych porywaczy. Wtedy ich oczom ukazał się niespełna trzyletni James.
Ufne dziecko, zachęcone przez starszych chłopców, podało im nawet rękę. Maluszek nie spodziewał się, że grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo, więc wyszedł z nimi z centrum handlowego. Cała trójka udała się w stronę kanału Leeds-Liverpool. Początkowo Jon i Robert chcieli wepchnąć malucha do wody. Tam zaczęły się również pierwsze tortury - chłopcy bili dwulatka, kopali go i popychali.
2. Miejsce zbrodni
Gdy zmierzali na pobliskie tory kolejowe, które miały być miejscem zbrodni, mijało ich wielu ludzi. Służby odnalazły ponad 30 świadków, z których żaden nie zareagował. Nikt nie posądzał bowiem dzieci o złe zamiary, zwłaszcza że mali mordercy nieśli w ręku ulubione zabawki Jamesa. Świadkowie myśleli więc, że są rodzeństwem.
W głowach porywaczy pojawił się straszny pomysł - chcieli zobaczyć, jak wygląda dziecko przejechane przez pociąg. Mały chłopczyk sprzeciwiał się jednak, by leżeć na torach. Z tego powodu mordercy zaczęli drugą część tortur. Wlali dziecku farbę do oka, skakali po nim, rzucali w niego cegłami i bili metalowym prętem. Dziecko straciło przytomność. Według policji doznało 42 obrażeń. Połowa z nich znajdowała się w obrębie głowy.
Zmasakrowane ciało położyli na tory, a sami ukryli się w krzakach, by przyglądać się zbrodni.
3. Nagrania z monitoringu
Śledztwo trwało zaledwie 2 tygodnie. Po tym czasie aresztowano Roberta i Jona, którzy na początku nie chcieli przyznać się do winy. Gdy zobaczyli nagrania z monitoringu, mieszali zeznania. Wbrew opinii publicznej skazano ich na... 8-letni pobyt w zakładzie przeznaczonym dla nieletnich. W związku z tym odzyskali wolność, gdy mieli 19 lat.
Po wyjściu nie mogli się kontaktować z rodziną ofiary ani między sobą, a także bywać w mieście, w którym doszło do tragedii. Mali mordercy dostali również fikcyjne tożsamości.
Jon Venebles wytrzymał rok na wolności i wrócił do aresztu, ponieważ posiadał dziecięcą pornografię. O Robercie Thompsonie słuch zaginął.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl