Trwa ładowanie...

Poród to nie bułka z masłem. "Czułam jakby ktoś wkładał mi w brzuch rozżarzone węglem dwa wielkie miecze"

 Ewa Rycerz
07.02.2022 20:42
Poród to bułka z masłem? To nieprawda
Poród to bułka z masłem? To nieprawda (Getty Images)

Myślisz, że poród to bułka z masłem? A może jesteś przekonana, że on przecież wcale nie boli, bo podczas przychodzenia na świat dziecka matka czuje się błogo i z otwartymi ramionami oczekuje na potomka. Nic z tych rzeczy. Poród to ciężka praca. Okupiona wieloma łzami, bólem i cierpieniem. I nie można tego ukrywać.

spis treści

1. Dwa rozżarzone miecze

Znacie Kasię Bigos? Popularna instruktorka fitness, mistrzyni Europy w pole sport, dziennikarka i od niedawna mama opublikowała na blogu post, w którym opisuje historię swojego porodu. Jej córka przyszła na świat 14 stycznia.

Myślicie, że trenerka pisze o rodzeniu dziecka w samych pozytywach? Grubo się mylicie. Z jej słów można wyczytać przerażenie, smutek, zmęczenie. I ból, ogromny ból. Taka właśnie paleta uczuć towarzyszy kobietom w czasie tych kilkunastu godzin, w czasie których rodzą.

"Izba przyjęć – podłączają mnie do KTG. Zapis jest OK. Skurcze są co 3 minuty. Podczas badania, drę się wniebogłosy (serio, nie sądziłam, że będę tak krzyczeć. Nie chcę tego robić, ale okazuje się, że nie jestem w stanie tego kontrolować). Schodzi nasza położna mnie zbadać" – pisze Katarzyna Bigos.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 3"

"Nie ma sal do rodzenia, a każda kolejna ciężarna, która wchodzi z większym rozwarciem niż moje idzie rodzić pierwsza. Ja muszę czekać. Płaczę z bólu, krzyczę i myślę, że nie wytrzymam już ani chwili dłużej. W tym momencie odchodzą mi wody. Na tym krześle – na izbie przyjęć. W zasadzie nikt specjalnie się tym nie przejmuje. Mijają kolejne dłużące się w nieskończoność minuty. Nie mogę mówić, ale idę zrobić w przerwie między skurczami awanturę. Mówię, że to nieludzkie tyle mnie tu trzymać. Panie tłumaczą, że z takim rozwarciem i tak jeszcze nie urodzę i wzywają moją położną".

"Trafiamy na salę porodową. Jest już jasno. Sala jest piękna i wygląda jak w prywatnej klinice. Oczywiście w tym momencie nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia. Boli mnie tak, jakby ktoś co 2 minuty wkładał mi w brzuch rozżarzone węglem dwa wielkie miecze. Nikt – powtarzam nikt nie jest w stanie przygotować się na taki ból. (...) Anestezjolog przychodzi ze znieczuleniem. Ja jestem w agonii. Każą odsłonić mi kręgosłup i się skupić. Zrobię wszystko, żeby tylko ból się skończył. Wtem jednak lekarz dostrzega mój tatuaż na plecach (w tym także na kręgosłupie) i 'z przykrością' stwierdza, że znieczulenia podać nie może".

Poród małęj Róży zakończył się dość niebezpiecznie. Dziewczynka była niedotleniona, otrzymała 6 pkt w skali Apgar. Została przewieziona na oddział patologii noworodków.

2. Moja historia

Nie oznacza to jednak, że tylko powikłane porody tak bardzo bolą. Opowiem moją historię.

Punktualnie o 7.50 rano obudził mnie przejmujący ból w podbrzuszu. Kłucie i skurcze jednocześnie. Wiedziałam, że to już, ale uparcie postanowiłam poczekać na odejście wód płodowych.

Z bólami chodziłam cały dzień. Dopiero późnym wieczorem zdecydowałam się na to, by pojechać do szpitala. Skurcze były coraz silniejsze.

Na miejscu szybkie (i bolesne) badanie, podłączenie do KTG, jakieś leki (nawet nie miałam siły zapytać, jakie), piłka.

Zobacz także:

Wypełnij ankietę dla rodziców

O naiwna, myślałam, że bóle, które miałam przez cały dzień były silne. Nie, to był pryszcz. Ból porodowy w pełnym tego słowa znaczeniu poczułam dopiero później.

Pamiętam jak dziś, że starałam się skakać na piłce, by pomóc dziecku wyjść na świat. Wstawałam z bólu, krzyczałam, nie krępowałam się klnąć. Kiedy mój mąż zwrócił mi uwagę, że to może nieelegancko, odrzekłam: "mi wolno!".

Nie, z całą pewnością poród nie jest przysłowiową pestką. Czułam, że coś rozrywa mnie od środka. Że nie mam już siły. W końcu położna zauważyła, że słabnę i podano mi tlen. Odżyłam. W międzyczasie dostałam skurczy partych i mój syn przyszedł na świat.

3. Odczarujmy poród

Jak w Polsce mówi się o porodzie? Opowieści są różne. Z jednej strony – straszy się powikłaniami i niedotlenieniem dziecka. Z drugiej słychać też opinie, że poród to przecież pikuś. Poboli i przestanie, a ty kobiet będziesz mieć ułożone słodko na piersiach kwilące niemowlę. I już!

Nie, tak to nie działa.

- Wkurza mnie strasznie, gdy ktoś mi próbuje wmówić, że mój drugi poród będzie łatwy – mówi Ilona, położna i mama 5-letniej Weroniki, która drugie dziecko rodzić będzie w lutym. - Wiem, co mnie czeka. Nie jadę do szpitala na wakacje, nie będę tam leżeć i pachnieć. Fizjologia to jest "photoshop".

Kiedy 5 lat temu na świat przychodziła pierwsza córka Ilony, ona również jechała do szpitala nie wierząc, że ból może tak bardzo dać się we znaki. Mimo że jest położną, pracuje z noworodkami, ostatni poród odebrała na studiach.

- Wiedziałam, że to boli, ale nie dowierzałam. Czasami śmialiśmy się, że kobiety przesadzają. Teraz już wiem, że tego nie robią. Rozumiem, że mogą zemdleć z bólu – kończy.

Jak wy wspominacie swój poród? Był lekki? A może wręcz przeciwnie?

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze