Trwa ładowanie...

Odwiedziny na porodówce. Wpis blogerki wywołał dyskusję

 Ewa Rycerz
Ewa Rycerz 28.11.2017 07:19
Wizyta kilku osób w czasie jednej wizyty u świeżo upieczonej mamy nie jest wskazana
Wizyta kilku osób w czasie jednej wizyty u świeżo upieczonej mamy nie jest wskazana (123rf)

Rodzisz dziecko. Wyczerpana, marzysz o chwili snu. Boli cię krocze, noworodek wymaga stuprocentowej uwagi, jesteś głodna. W drzwiach szpitalnej sali staje tymczasem połowa twojej rodziny. Zdarza się, że tak wygląda rzeczywistość na porodówce. Temat podjęła znana blogerka, wywołując przy tym dyskusję.

1. Wpis i dyskusja

"Z czym kojarzy wam się porodówka? Każda z nas zapewne pomyśli o czymś innym. Jedno jest jednak pewne, marzysz tylko o jednym – o chwili spokoju. Ale gdzie tu myśleć o odpoczynku, gdy tuż po porodzie zamiast skupić się na sobie i dziecięciu, musisz jak papież przyjmować na audiencji całe zastępy dziadków, wujków i sąsiadek? Na dodatek, nie tylko swoich."

To tylko fragment wpisu, jaki na swoim blogu opublikowała Kinga Stępień.

Lady Gugu z jednej strony podkreśla, że obecność osoby towarzyszącej na porodówce jest wskazana, podobnie jak przy rozwiązaniu. Szczególnie wtedy, gdy świeżo upieczona mama miała ciężki poród.

Zobacz film: "Dlaczego warto rodzić siłami natury?"

Z drugiej jednak strony zaznacza, że pierwsze dni po narodzinach dziecka nie są najlepszym czasem na wizytę. Są to jednocześnie częste praktyki spotykane w szpitalach. Robią tak członkowie rodziny i przyjaciele młodej mamy.

"Wyobraźmy sobie, że w czasie odwiedzin do ciebie i pozostałych dwóch świeżo upieczonych mam przychodzą rodzice, teściowie, przyszła matka chrzestna i najlepsza przyjaciółka z mężem. Trochę tłoczno, prawda? Ścisk, hałas, brak świeżego powietrza, bakterie przemycone z zewnętrz przez troskliwych krewnych… Lista minusów jest długa i elastyczna, bowiem każdej kobiecie będzie przeszkadzało coś innego – a to podciągający nosem tato współlokatorki, a to raniący uszy tembr głosu jej siostry, która przyjechała specjalnie z drugiego krańca kraju. Poza tym – czy któraś z nas czułaby się komfortowo, gdyby na dzień po wyjęciu z jej brzucha istoty o gabarytach arbuza, oglądałoby ją stado obcych ludzi? Bo halo, skoro ty możesz przyjmować gości, to kobieta z łóżka obok ma do tego takie samo prawo".

Tym wpisem Lady Gugu wywołała sporą dyskusję. Pod postem widnieje ponad 40 komentarzy.

"Całkowicie się zgadzam z tobą i tym co tutaj napisałaś. Też nie chcę, żeby mnie ktoś nachodził po porodzie" – pisze Ola.

"W szpitalu gdzie rodziłam, położne oraz pielęgniarki bardzo nie lubiły takich schadzek, wypraszały, były niemiłe. Dla mnie rewelacja. Kobieta po porodzie ma wypocząć, nabrać siły na kolejne dni, a nawet miesiące, które do łatwych nie należą" – dodaje Ania.

Nieco inne zdanie ma Joanna. "Mimo iż jestem podobnego zdania, nie mogłam wytrzymać z tęsknoty za moim starszym dzieckiem. Na drugi dzień po cesarskim cięciu przywiózł mi mąż córkę i mamę. Było to dla mnie wzruszajace, ponieważ była to nasza najdłuższa rozłąka. Córeczka miała 2,5 roku. Ta wizyta była i dla niej, i dla mnie bardzo znacząca i potrzebna" – podkreśla.

Ewelina z kolei przyznaje, że do niej w odwiedziny po porodzie przyszło kilka osób. "Jako osoba bardzo energiczna i lubiąca ludzi, nie mogłam znieść siedzenia, leżenia w szpitalu po porodzie. Chciałam wyjść za wszelką cenę. Wiedzialam jednak, że nie jest to możliwe, wiec czekałam, aż ktoś mnie odwiedzi, żeby zobaczyć znane twarze. Przyszła do mnie siostra, potem mama z tatą, przyszła też koleżanka, jedna i druga. Brat z żoną. Co chwilę mnie ktoś odwiedzał, ale zawsze wychodziłam na korytarz" - napisała Ewelina.

2. Zdanie matek

My również postanowiliśmy zapytać młode matki, co sądzą o odwiedzinach zaraz po pordzie. - Jestem zupełnie przeciwna niezapowiedzianym wizytom - mówi Ewelina z Lublina. - Kiedy urodziłam, przychodził do mnie tylko mąż. To była późna jesień, wirusy szalały. Nie chciałam mieć na sumieniu zdrowia innych matek i dzieci. Dziewczyna, z którą dzieliłam salę, miała podobne zdanie - dodaje.

- Ze mną na sali leżała kobieta, której dziecko przebywało w inkubatorze. Mąż był z nią cały czas. Z jednej strony - nie czułam się komfortowo, ale z drugiej - wiedziałam, że ona go potrzebuje, ponieważ niemowlę było w ciężkim stanie - wspomina Małgorzata z Krakowa. - Uważam, że odwiedziny, np. dwóch osób, są do zniesienia. Ważne jednak, by większą wizytę uzgadniać z współlokatorką. Bo może być tak, że ja będę leżeć z piersiami na wierzchu, a do sali wparuje kilka obcych mi osób - dodaje.

Podobnego zdania jest Lady Gugu. "Oczywiście, jeśli bardzo zależy ci na odwiedzinach bliskich i przyjaciół, a współlokatorki nie wyrażają sprzeciwu – droga wolna! Niech twój partner zadba jednak, by przestrzegali oni podstawowych zasad zachowania się na porodówce. Mimo że zakaz wnoszenia kwiatów do szpitali został już zniesiony, nadal pozostały one siedliskiem bakterii, a zbyt intensywny zapach może być męczący" - podsumowuje.

O zdanie na temat odwiedzin u mam po porodzie zapytaliśmy Agnieszkę Gąsior-Guziak, położną.

- Ze względu na to, że kobieta po porodzie jest przemęczona i często niewyspana, najważniejszy powinien być dla niej odpoczynek. Wizyty kilku osób jednocześnie mogą przeszkadzać, także jej współlokatorce. Młoda mama powinna mieć też czas na naukę opieki nad dzieckiem, zapoznanie się z nim. Częste odwiedziny temu nie służą - podkreśla ekspertka.

- Z drugiej strony, może ona potrzebować wsparcia, także emocjonalnego. Dlatego uważam, że należy zachować umiar i rozsądek. Odwiedziny nie są niczym złym, ale należy je uzgodnić z innymi kobietami leżącymi na sali. Ewentualnie można porozmawiać ze świeżo upieczoną mamą w specjalnie do tego przeznaczonych miejscach na oddziale. Dzięki temu zmniejszamy ryzyko zarażenia wirusami, które przecież odwiedzający może przynieść z zewnątrz - dodaje.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze