Odebrała telefon od syna, zapytał o "jajka". "Odpowiedziałam, że ma uciekać"
Podinspektor Małgorzata Sokołowska zaapelowała do internautów, by ustalali w rodzinach tak zwane hasła bezpieczeństwa. Pod jej wideo jedna z obserwatorek zamieściła historię, z której wynika, że jej syn uniknął najgorszego dzięki temu, że wcześniej ustalił z mamą takie słowo.
1. Hasło ma być krótkie
Podinspektor Małgorzata Sokołowska, policjantka prowadząca w mediach społecznościowych profile pod nazwą "Z pamiętnika policjantki", apeluje, by rodziny ustalały hasło bezpieczeństwa, czyli po jednym słowie, które pomoże im w sytuacji zagrożenia.
- Ustal ze swoimi najbliższymi jedno słowo. Słowo, które w sytuacji zagrożenia lub jeżeli osoba będzie potrzebowała pomocy albo będzie chciała zweryfikować tożsamość osoby, która podaje się za waszych znajomych, będzie mogła o nie zapytać. Czyli na przykład, jeżeli wyjeżdżacie samotnie na wakacje i coś złego się zadzieje, macie możliwość skorzystać z telefonu, ale na przykład nie możecie powiedzieć wprost, że potrzebujecie pomocy, to wypowiadacie to jedno magiczne słowo - argumentuje policjantka.
Hasło bezpieczeństwa przyda się także w przypadku dzieci, które dzięki niemu będą mogły zweryfikować zamiary obcych podających się np. za znajomych rodziców.
- Podobnie kiedy na przykład po wasze dziecko przychodzi ktoś obcy i mówi: "Bo mama/tato kazali mi, abym cię odebrał i zawiózł do domu". Wtedy dziecko łatwo może zweryfikować, czy to jest prawda. Po prostu niech zapyta o hasło. To da mu tę możliwość, że będzie po pierwsze mogło zweryfikować, czy ta osoba rzeczywiście jest bliska i ma ją odebrać, a osoba, która niekoniecznie może mieć dobre zamiary, odstąpi od nich - dodaje podinsp. Sokołowska.
Zdaniem ekspertki słowo, które powinno się ustalić między bliskimi, powinno być zwięzłe.
- Pamiętajcie, ustawcie sobie jakieś hasło. Najlepiej jakieś jedno krótkie słowo, na przykład: tramwaj - kończy policjantka.
2. "Odpowiedziałam, że ma uciekać"
Z komentarzy internautów wynika, że wiele osób ma ustalone ze swoimi najbliższymi takie hasło. Zdarza się, że u niektórych słowo alarmowe przydało się i uchroniło dzieci przed niebezpieczeństwem - tak było w przypadku jednej z obserwatorek podinspektor Sokołowskiej.
"Kiedy młody wyszedł ze szkoły, podszedł do niego ktoś, kto nie powinien... Młody bardzo dobrze go znał, ale nie uśpiło to jego czujności. Tamta osoba powiedziała, że miałam stłuczkę i że prosiłam, żeby go zgarnął i odwiózł do domu, bo ja czekam na policję i jeszcze trochę to potrwa. Syn do mnie zadzwonił i zapytał, czy jak wróci do domu, to ma ugotować jajka na sałatkę. Odpowiedziałam, że ma uciekać..." - opisuje matka.
"Po mojej odpowiedzi powiedział tamtemu komuś, że zapomniał ćwiczeń z matmy, a ma zadanie domowe i musi wrócić do szkoły zabrać je z szafki. Wrócił i już nie wyszedł, zadzwonił do mnie, że już jest ok i czeka na mnie w sekretariacie. Naszym hasłem było jajko - teraz mogę to otwarcie pisać, bo już jest nowe hasło - ale ponownie DLA NAS oczywiste. A osoba, która wtedy przyjechała po syna, ma już teraz sądownie nałożony zakaz zbliżania się do nas..." – kończy internautka.
Kobieta dodała, że nie bez przyczyny hasłem bezpieczeństwa w przypadku jej dziecka było jajko - chłopiec bardzo nie lubi ich jeść, więc gdy zapytał mamę przez telefon, czy ma ugotować jajka, w jej głowie "zapaliła się czerwona lampka".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl