Oburzająca lista wymagań w żłobku. "Brzmi jak nazizm!"
Psycholożka wrzuciła do sieci kontrowersyjną listę wymagań, jakie muszą spełnić rodzice, planujący wysłać dziecko do żłobka. Magdalena Komsta zapewnia, że to "autentyk z wrocławskiego żłobka". Jeśli tak, to wiele mam może być zaskoczonych, że będzie musiała… odstawić dziecko od piersi. Co jeszcze znalazło się na kontrowersyjnej liście?
1. Niekapki są dla bobasów. "Brzmi jak nazizm"
Jeden z wrocławskich żłobków daje dyskusyjne wytyczne dla rodziców, chcących skorzystać z ich placówki. Przy zapisywaniu dziecka do żłobka rodzice dostają listę wymogów – podzieliła się z nią Magdalena Komsta, psycholożka, terapeutka poznawczo-behawioralna bezsenności, pedagożka, założycielka Wydawnictwa "Wymagające". Jej posty w mediach społecznościowych są szeroko komentowane.
Tak było i tym razem – zdjęcie listy wymagań stało się źródłem dyskusji oburzonych mam. Nic dziwnego, bo na liście znalazły się takie zapisy, jak "nauczcie pić z kubeczka z uszkiem (niekapki są dla bobasów)" czy szczególnie szokujące "przestań mnie, mamo, karmić piersią (jeśli nadal to robisz)".
Wiele internautek pyta, jak to możliwe, by niespełna roczne dziecko musiało umieć pić w "normalnego" kubka czy, co gorsza, musiało zostać odstawione od piersi.
2. Przestań mnie, mamo, karmić piersią. "Dziecko powinno być dzieckiem"
Jedna z mam nazywa to "nazizmem", a inna dziwi się: "co to za zalecenie odstawienia od piersi?! Kiedy bliskość mamy po powrocie i odporność z pokarmu jest najbardziej potrzebna".
Większość akcentuje, że rezygnacja z piersi powinna być wspólną decyzją mamy i dziecka, a nie… dyrekcji żłobka.
Podobna dyskusja rozpętała się także na fanpage’u psycholożki, gdzie Komsta zapytała, z jakimi absurdami spotkały się mamy, zapisując swoje dzieci do przedszkola czy żłobka.
Na komentarze długo nie trzeba było czekać – choć niektóre z internautek podkreślały, że ich dzieci trafiły do cudownej placówki, to większość przytaczała skandaliczne przykłady nieludzkich wymagań pracowników.
"Ogłosili, że dzieci w pampersach nie przyjmą. Dzieci mają być samodzielne, mają same jeść, same chodzić do toalety robić kupę i ogarnąć się po tej czynności samemu oczywiście. Dodam, dzieci od 2,5 lat" – pisała jedna z internautek.
To nie jest odosobniony przykład.
"Odpieluchowane, posługujące się łyżką i widelcem, umiejące komunikować potrzeby fizjologiczne i emocjonalne, samodzielnie zmieniać obuwie, nie ma adaptacji z rodzicami, a wpisano w listę oczekiwań, że pożegnanie ma być krótkie i sprawne" – napisała inna, załamana matka.
Wiele z nich pisze, że dziecko wychowane w duchu bliskościowym nie ma szans odnaleźć się w takiej placówce, a niebotyczne wymagania wobec maleńkich dzieci i ich rodziców jest typowe dla Polski i polskiej mentalności.
3. To nie tylko placówki publiczne?
Wiele z dyskutujących mam podkreślało, że szczególnie często problem z tresurą dzieci i nierespektowaniem ich potrzeb emocjonalnych (i nie tylko) pojawia się w placówkach publicznych.
Jak się jednak okazuje, również w placówkach prywatnych, w których miesięczny koszt, rozumiany jako czesne i wyżywienie, ewentualnie dodatkowe zajęcia, to kwota rzędu 1500 zł. Do tego wyprawka i wnoszona co rok opłata za wykorzystanie materiałów plastycznych. Kwoty w placówkach publicznych są oczywiście dużo niższe – niekiedy czesne to wręcz symboliczna opłata, a rodzic ponosi przede wszystkim koszty wyżywienia.
Czy to oznacza, że rodzice mają godzić się na wszystko? Internautki przyznają, że więcej wymagają od żłobka czy przedszkola prywatnego i tam pewne zasady są dla nich absolutnie nieakceptowalne, podczas gdy w żłobkach publicznych – trzeba się cieszyć tym, co się ma.
"Przedszkole prywatne, problemy rozwiązane. To, co odwalają czasami w państwowych to tragedia" – pisze jedna z mam.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl