Trwa ładowanie...

"Nie drzyj się, tylko przyj!". Poród, o którym chcę zapomnieć

Avatar placeholder
01.12.2021 18:18
Trauma porodu
Trauma porodu (Getty Images)

Narodziny dziecka - moment tak samo piękny, jak trudny, nie powinien być okraszony przemocą, wyzwiskami czy krzykiem. Żadna rodząca kobieta nie powinna czuć strachu wobec lekarzy, niepotrzebnego bólu czy uprzedmiotowienia. Niestety, jak pokazuje ostatni raport Fundacji Rodzić po Ludzku, w szpitalach wielokrotnie dochodziło do policzkowania kobiet, wyśmiewania ich, a nawet przywiązywania do łóżka.

spis treści

Kolejne standardy opieki okołoporodowej, zmiany w przepisach i nagłaśnianie tych najgorszych przypadków niewiele zmieniają na polskich porodówkach. Drugi raport Fundacji Rodzić po Ludzku, który został opublikowany 30 listopada, pozostawia wiele do życzenia względem opieki nad rodzącymi kobietami. Co piąta badana (21 proc.) usłyszała w szpitalu niestosowny komentarz, 16 proc. miało poczucie, że personel się wywyższa, a co dziesiąta ankietowana doświadczyła krzyku i wyśmiewania ze strony personelu.

"W ciągu kilku miesięcy realizacji badania, między marcem 2020 a lutym 2021 r., wśród kobiet, które wzięły udział w badaniu, aż 877 osób było wyśmiewanych, 332 szantażowane, w przypadku 194 stosowano siłę, by rozłożyły nogi w czasie parcia. Ponadto 76 ankietowanym grożono, 42 przywiązywano nogi do łóżka porodowego, 29 było szturchanych, od 17 wymuszano opłaty, a 8 zostało spoliczkowanych!" - czytamy w najnowszym raporcie.

1. Poród, o którym chcę zapomnieć

Zobacz film: "Jak dzieci tracą odporność?"

Iwona bardzo źle wspomina opiekę podczas pierwszego porodu. Już na wejściu usłyszała, że "pani się za bardzo stresuje, jak się pani tak będzie stresować, to nic z tego nie będzie." W trakcie porodu położna dalej była niemiła, teksty "nie drzyj się, tylko przyj!" padały wielokrotnie.

Co dziesiąta ankietowana doświadczyła krzyku i wyśmiewania ze strony personelu
Co dziesiąta ankietowana doświadczyła krzyku i wyśmiewania ze strony personelu (123rf)

Jednak to szycie krocza było jej największą traumą.

- Do dziś mi słabo, jak sobie przypomnę. Nie dostałam znieczulenia, położne trzymały mnie za nogi, krzyczałam z bólu, wyrywałam się na fotelu i błagałam, żeby przestały. Mówiły do mnie: "Dziewczyno, nie dajesz mi pracować, przestań się rzucać! Muszę cię pozszywać, żeby mąż był zadowolony, potem przyjdzie i będzie miał do nas pretensje!" - wspomina Iwona. - Potem dostałam gaz, poczułam się jeszcze bardziej upodlona. Zdawało mi się, że obserwuję całą sytuację z zaświatów. Słyszałam własne krzyki, wyzwiska lekarki i płacz mojego synka, gdzieś w kąciku do ważenia. Pomyślałam, że umieram - podsumowuje. Wszystkiego doświadczyła w jednym ze szpitali na Podkarpaciu

Kasia rodziła na Śląsku. Kiedy próbowała przekonać personel, że ma skurcze, usłyszała, że ma się uspokoić, dostała leki na uspokojenie.

- Później nie miałam skurczów partych, nie umiałam urodzić. Akcja się przedłużała, padły słowa: "No Kasia, nie starasz się, my nie mamy całego dnia, myślisz tylko o sobie". Największym problemem było bagatelizowanie tego, co mówiłam, że nie dam rady, że nie wiem, jak to robić - mówi.

Podczas całego pobytu w szpitalu Kasia usłyszała również komentarz o tym, że nie ma męża i że fajnie tak sobie zrobić dziecko i odpoczywać w szpitalu.

Marta do szpitala w Warszawie trafiła jeszcze w ciąży. Lekarza zaniepokoiły jej wyniki, więc dostała skierowanie na oddział. Lekarz, który ją badał, z obrzydzeniem poinformował ją, że istnieją golarki i on nie wie, jak mogła się tak zapuścić.

Sylwia w związku z silnym lękiem przed porodem leczyła się u psychiatry. Z zaświadczeniem o strachu przed cesarskim cięciem pojawiła się na porodówce. Tam otrzymała pseudonim "psychiczna"… Przez cały pobyt w szpitalu na Podlasiu czuła się wyśmiewana.

Ola usłyszała, że nie potrafi przeć, w ogóle tego nie robi.

- Położna powiedziała, że zaraz uduszę dziecko i je męczę. Tętno spadało, lekarze szeptali między sobą. Zbiegło się jeszcze kilka osób, lekarka przytrzymywała mi brzuch, żeby syn nie cofał się po skurczu. Ostatecznie położna nacięła krocze, mimo że główka nie była na krawędzi. Bolało jak skurczybyk - opowiada.

Agatę do terapii skłonił fakt, że nie potrafiła nawet myśleć o własnym porodzie bez łez:

- Na jego wspomnienie nie mogłam złapać oddechu. To, co wydarzyło się na sali porodowej, wpłynęło na moje postrzeganie siebie, czułam, że się zawiodłam. Wiem, że gdyby to był mój pierwszy poród, to miałabym tylko jedno dziecko - wraca do traumatycznych przeżyć Agata.

Iwona po porodzie czuła się jak śmieć, nie potrafiła karmić piersią. Kolejny poród był dużo łatwiejszy, mimo to wszystkie emocje wróciły - zdecydowała się na terapię i dopiero ta pomogła jej znów poczuć się dobrze.

Zobacz też: Jak przygotować się na porodówkę?

2. Trudny poród przyczyną depresji poporodowej?

Blisko 30 proc. młodych mam dotyka depresja poporodowa. I choć jej przyczyny nie są do końca jasne, to trudny poród jest wymieniany jako jeden z czynników mogących ją powodować. Nietrudno dostrzec związku między poniżającym, pełnym przemocy porodem, a złym stanem psychicznym kobiety, która i tak znajduje się w zupełnie nowej życiowej roli.

- Historie opisywane w artykule są pełne przemocy. Wiele z nich nosi znamiona traumy, jest powodem ogromnego cierpienia młodych matek. Trauma ta jest tym dotkliwsza, bo wydarzyła się w czasie wielkiej wrażliwości i podatności na zranienie. Skutki traumatycznych wydarzeń w tak delikatnym dla kobiecej psychiki okresie, jakim jest sytuacja porodu czy połogu oraz brak wsparcia ze strony personelu i najbliższego otoczenia, mogą wpływać bezpośrednio na matkę - mówi psycholog i psychoterapeuta Magdalena Borkowska.

3. Depresja poporodowa - problem całej rodziny

Warto pamiętać, że depresja poporodowa to poważna choroba. Ma ona wpływ nie tylko na matkę, ale również na dziecko. Badania nad relacjami potwierdzają, że kiedy występuje depresja, pomocy potrzebują dwie osoby - matka i dziecko. Zły stan psychiczny matki może negatywnie wpłynąć na więź tworzącą się między nią a dzieckiem oraz rozwój młodego człowieka.

- Nie należy zapominać także o wpływie opisywanych traum na dziecko i relację partnerską między rodzicami. Kobiety doznające krzywdy i przemocy ze strony osób, które w założeniu mają się nimi opiekować, są bardziej narażone na wystąpienie objawów depresji poporodowej, a także zespołu stresu pourazowego - tłumaczy Magdalena Borkowska.

Zobacz też: Trauma poporodowa - drugi raz tego nie przeżyję

4. Poród to nie koniec

Traumatyczne doświadczenia porodowe dają o sobie znać również w domu, kiedy mama z dzieckiem może już odetchnąć od szpitalnej rzeczywistości. Nawet jeśli to, jak została potraktowana, nie skończy się depresją, może mocno wpłynąć na to, jakie będą początki jej macierzyństwa.

- Moment pojawienia się dziecka na świecie, ale i całe wczesne macierzyństwo – szczególnie pierwsze dni z dzieckiem są dla matek chwilą, którą zazwyczaj wyobrażają sobie jako coś pięknego. Zaniedbania personelu prowadzące do brutalizacji chwili, która miała i mogła być piękną, może spowodować wielkie poczucie straty. Straty tego wymarzonego czasu, którego nie da się przecież powtórzyć - tłumaczy psycholog. - Matka w takiej sytuacji może doświadczać procesu żałoby i potrzebować czasu, aby powrócić do równowagi psychicznej - dodaje.

Pozostaje mieć nadzieję, że nie tak dużo czasu musi upłynąć, zanim na polskich porodówkach zmieni się stosunek do rodzących. W żadnym wypadku nie należy traktować matek jako roszczeniowych, bo szacunek do drugiej osoby nie jest czymś, o co powinniśmy walczyć. Szczególnie w tak trudnym i wyjątkowym momencie, jak poród.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze