Trwa ładowanie...

Nauczycielka komentuje nowy pomysł Czarnka: "Skutki będą straszne"

 Blanka Rogowska
28.02.2023 14:50
Lucyna Kędzierska, nauczycielka wf
Lucyna Kędzierska, nauczycielka wf (Łukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl)

24 lutego media poinformowały o skierowaniu do konsultacji projektu nowelizacji rozporządzenia MEiN-u, który zakłada m.in. wprowadzenie ogólnopolskich, obowiązkowych testów sprawnościowych dla uczniów. Wszystko to w celu zwiększenia aktywności fizycznej wśród młodych Polaków. - Wśród nauczycieli WF to temat numer jeden. Wszyscy, z którymi rozmawiałam, mają takie samo zdanie. To, co robi MEiN jest zaprzeczeniem tego, co zachęciłoby dzieciaki do ruchu. Przez te pomysły ministra Czarnka połowa uczniów wypisze się z WF-u - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Lucyna Kędzierska, nauczycielka wychowania fizycznego z 30-letnim stażem.

Blanka Rogowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Według projektu nowelizacji wszyscy uczniowie od klas IV szkoły podstawowej mają przechodzić coroczne, ogólnokrajowe testy sprawnościowe. To m.in. 20-metrowy bieg wytrzymałościowy, skok w dal, tzw. deska. Jak by ten test poszedł pani uczniom?

Lucyna Kędzierska, nauczycielka wychowania fizycznego z 30-letnim stażem, obecnie uczy w XXXVIII Dwujęzycznym Liceum Ogólnokształcącym w Poznaniu:

- Bieg 20-metrowy wahadłowy na pewno wyszedłby słabo. Reszta jakoś by poszła. Ale ja widzę inny problem. Połowa uczniów by w ogóle na ten test nie przyszła.

Ministerstwo chce, żeby testy były obowiązkowe, żeby nauczyciel miał na to czas od marca do kwietnia. A więc w końcu każdego ucznia złapie i przetestuje, nawet jak się będzie migał. Boję się, że efekt będzie odwrotny od zamierzonego. Przez te pomysły ministra Przemysława Czarnka połowa uczniów całkiem wypisze się z WF-u.

Lekcja wychowania fizycznego
Lekcja wychowania fizycznego (Getty Images)

W lipcu zeszłego roku minister sportu Kamil Bortniczuk na antenie radia RMF powiedział, że w ubiegłym roku szkolnym z WF-u zwolniony był co trzeci uczeń. Według pani te testy sprawią, że zwolnień będzie więcej?

- My, nauczyciele WF-u, zauważyliśmy, że od lat wzrasta liczba zwolnionych i to takich, których - jak przepuszczamy - załatwili sobie zwolnienie. A w sumie to rodzice to zrobili. Według mnie, wiele tych osób na WF nie chodzi z powodu stresu. Te testy tylko tego stresu dołożą.

Co tak stresuje młodych w WF-ie?

- Po pierwsze brak odpowiedniej infrastruktury sportowej. Niestety w wielu szkołach nadal WF prowadzony jest na korytarzu. Bywa, że na jednej sali ćwiczą chłopcy i dziewczynki. Zwłaszcza w szkole średniej uczniowie są w wieku, gdy na punkcie własnej cielesności jest się bardzo wrażliwym. Jedna ma fałdkę, druga cellulit, trzeci jest niski. Młodzi wstydzą się nawet przy sobie przebierać. I ja się im nie dziwię.

Szatnie w szkołach to często dramat. Małe pomieszczenia i wielkie grupy. Zero przepierzenia, zasłony, intymności. Brak prysznicy, a jeśli już to jeden na całą klasę. Do tego bez zasłonki. Jak dorastająca dziewczyna ma się czuć komfortowo? Też bym nie chciała śmierdzieć siedząc cały dzień przepocona w ławce.

Brakuje tak podstawowych rzeczy, jak sanitariaty. To by bardziej zachęciło młodych do ćwiczeń niż obowiązkowe testy. Zamiast wydawać pieniądze na ogólnopolski system, który będzie obsługiwał te wyniki, powinno się dobudować łazienki, unowocześnić infrastrukturę sportową, dać większy wybór dyscyplin i zastanowić się z empatią, dlaczego młodzi się nie ruszają. Niech tym się MEiN zajmie, a nie kupowaniem systemów informatycznych pod jakieś Bazy Talentów.

Studenci wychowania fizycznego powinni mieć więcej godzin pedagogiki, psychologii, żeby umieć przełamać lęk w niesprawnym uczniu, właściwie podjeść do rozwijającego się człowieka, z empatią wyłapać krzywą łopatkę, anoreksję, otyłość, lęki itd...

Ja ze szkolnego WF-u pamiętam nauczycieli, którzy nie wierzyli, że dziewczyny menstruują. Byli tacy, którzy drwili ze strachu uczniów przed nowym wyzwaniem, wręcz inicjowali wyśmiewanie mniej sprawnych. Czy podejście nauczycieli się zmieniło?

- Niestety nadal słyszę takie historie. W głowie mi się nie mieści, że nauczyciel wybiera kapitanów, a ci mają sobie dobierać drużyny. Wiadomo, że na końcu zostanie ten mniej sprawny. Czy on dzięki temu WF polubi?

Na WF-ie mamy się ruszać, według swoich możliwości, żeby być zdrowym. Wiem, że są szkoły, gdzie wyniki uczniów odczytuje się głośno przy całej grupie, a nawet przy płci przeciwnej. Ja, jeśli już coś testuję, to wyniki pokazuje zainteresowanemu na karteczce, żeby sam siebie mógł sprawdzić. Te odczyty nie mają wpływu na ocenę końcową. Liczy się zaangażowanie.

Jeśli uczeń w podstawówce nie miał w gimnastyki, to w liceum WF może być traumą. Bo im człowiek starszy, tym ciężej mu się odważyć np. stanąć na rękach. A zwłaszcza, gdy na tej samej sali ćwiczy płeć przeciwna. Presja, że mi nie pójdzie i się ośmieszę, jest straszna. Oni się po prostu boją, a ja nie mam zamiaru ich zmuszać. Mogę tylko zachęcić.

Teraz proszę sobie wyobrazić, że w życie wejdą te obowiązkowe testy. Przecież nie ma możliwości, żebym ja testowała uczniów pojedynczo. Będą oceniani przez stoper i całą grupę. Będzie widać, komu poszło najgorzej.

Bywa, że na sali gimnastycznej w mojej szkole ćwiczą dwie klasy, czyli 60 osób. Jak ja mam wykonać ten test? Przecież cała szkoła dowie się, kto miał najsłabszy wynik. Pomijam już pytanie o to, kiedy ja mam to zrobić, kiedy mam powpisywać te oceny do nowego systemu, wykonać wokół tego pracę biurokratyczną.

Co jeszcze zmieniłaby pani w sposobie nauczania WF-u?

- Kolejnym problemem jest monotonia, brak urozmaicenia. Nie chodzi tylko o nudę, ale o zadbanie o tych mniej sprawnych. Zamiast grać co tydzień w kosza, wolę iść z klasą na nordic walking, bo wtedy każdy będzie mógł wziąć w zajęciach udział. Nawet ten, co podczas meczu rzadko ma piłkę w rękach. Na lekcji wychowania fizycznego powinniśmy poznawać różne dyscypliny, żeby młody człowiek znalazł to, co lubi. Niektórzy lubią jogę, bo to ich wycisza. Inni spełniają się w grach zespołowych, bo napędza ich rywalizacja. Kolejni lubią taniec, bo do ruchu zachęca ich muzyka. Podstawa programowa nauczyciela WF-u nie ogranicza. Choć nadal słyszę, że są w innych szkołach są nauczyciele, którzy cały rok chcą, żeby dzieci uprawiały tylko jedną dyscyplinę.

Czy te testy to pogłębią?

- Boję się, że testy sprawią, że WF będzie jeszcze nudniejszy, że całe nauczanie sprowadzi się do przygotowań do tego dnia.

Jeśli do mnie we wrześniu przyjdzie grupa dziewczyn i powie: "my lubimy tańczyć, zajęcia ruchowe przy muzyce sprawiają nam radość", to na tym oprę lekcje. Nie będę im kazać biegać i skakać co zajęcia, żeby przygotować do ogólnopolskiego testu. Na pewno tego nie zrobię, ale nie wiem, jak zachowają się inni nauczyciele.

Testy wyjdą, jak wyjdą. Jeśli dzieciaki się ruszają w innych dyscyplinach, to i na tym biegu tragedii nie będzie. Nie będę nikogo stresować, pogłębiać rywalizacji, wymagać pobijania rekordów. Inaczej dzieciaki nie będą chciały ćwiczyć i na całe życie ruch zakoduje im się jako coś nieprzyjemnego.

Kwestia pomysłu na wprowadzenie obowiązkowych testów jest znana dopiero od kilku dni. Czy uczniowie o tym rozmawiają?

- Chyba jeszcze nie wiedzą. Ale wśród nauczycieli WF-u to temat numer jeden. Wszyscy, z którymi rozmawiałam, mają takie samo zdanie. Testować można w klubie sportowym, szkole sportowej. To, co robi MEiN jest zaprzeczeniem tego, co zachęciłoby dzieciaki do ruchu.

A to powinno być jedno z najważniejszych zadań. Gdy w latach 90. zaczynałam pracę, ruch był zabawą, normalną aktywnością po szkole i to nie tylko dla najsprawniejszych. Dziś są laptopy, telefony, dzieciaki są wożone, rośnie odsetek osób z otyłością. Świat się zmienił. Dlatego zaszczepienie w młodych zamiłowania do ruchu jest jeszcze ważniejsze. To element zdrowia - także psychicznego.

Lucyna Kędzierska, nauczycielka wf
Lucyna Kędzierska, nauczycielka wf (Łukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl)

Nie widzi pani nic dobrego w pomyśle MEiN-u?

- Absolutnie nic. Co dadzą te testy? Przecież wiemy, że sprawność dzieciaków jest niższa. System nazwano bazą Talentów Sportowych. Tłumaczą, że ma pomóc te talenty wyłapać. To bzdura. Uzdolnione sportowo dzieciaki wyłapują nauczyciele, ewentualnie trener, który przychodzi do szkoły. Żadna centralna baza tego nie zastąpi.

Dzieciaki testuje się na każdym kroku. Jeszcze brakowało obowiązkowych, centralnych testów z WF-u. Nie tędy droga do walki z otyłością. Sport ma się kojarzyć z przyjemnością. Pomysły ministra Czarnka osiągną odwrotny od zamierzonego efekt. Boję się, że skutki będą straszne.

Blanka Rogowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze